11 sierpnia 2025 roku na oficjalnej stronie NASK pojawił się nowy wpis, który tym razem poświęcony był sposobom, w jaki oszuści próbują naciągać ludzi. Tym razem chodzi o granie na emocjach, w celu uzyskania konkretnych korzyści.

Emocjonalne wpisy to pułapka

Wszystko zaczyna się całkiem niewinnie — trafiamy na post, który opisuje poruszającą historię młodego chłopca z rodziny zastępczej. Jego babcia zmarła, zostawiając na tym świecie psa, którego trzeba było oddać do schroniska. Cała historia kończy się nawet dobrze, bo piesek znajduje nowy dom, a po jakimś czasie główny bohater także trafia do tej rodziny.

Cały wpis spuentowany zostaje prośbą o udostępnienie jej dalej, ale nie dla własnych korzyści, a "dla tych, którzy wierzą w dobro i miłość bez granic". Jest jednak w tym wszystkim jeden, ale bardzo poważny problem - nic takiego nigdy się nie wydarzyło, a wszystko to jest zmyślną akcją ze strony oszustów.

NASK opisuje, że w momencie, kiedy opisywany post osiągnął odpowiednią liczbę reakcji i zasięg, jego treść została podmieniona. Tym razem nie jest to już opowieść o młodym chłopcu i psie - teraz jest to fatalistyczna treść religijna, która straszy wielkimi katastrofami. Jak się przed nimi uchronić? Wejść w link, który zamieszczony został w treści zaktualizowanego wpisu.

Ten najczęściej przekierowuje użytkownika do strony imitującej Messengera, gdzie nieświadomie podawane są dane potrzebne do zalogowania się w serwisie. To już bardzo prosta droga do sytuacji, w której nasze konta w mediach społecznościowych zostają nam skradzione i zaczynają służyć do przeprowadzania kolejnych akcji phishingowych.

Zdarza się także, że treści posta zostaje podmieniona, a link prowadzi do zbiórki na jakiś szczytny cel np. pomoc osobie starszej, chorym zwierzętom, małym dzieciom. Problem jest jednak analogiczny, co w przypadku historii z początku - takie sytuacje przeważnie nie mają miejsca, a pieniądze trafiają do kieszeni oszustów.

Oszuści żerują na emocjach

NASK w swoim wpisie podkreśla, że przez ostatnich miesięcy da się zaobserwować spory wzrost tego rodzaju wpisów w mediach społecznościowych. Oszuści nie proponują już inwestycji czy fałszywych sprzedaży, bo zdecydowanie bardziej opłaca się im grać na emocjach. Wpisy, które poruszają, bawią, rozczulają lub denerwują, mają bowiem większą szansę na zdobycie większych zasięgów i stanie się tzw. viralem.

Ludzie, często zupełnie nieświadomie, stają się częścią procederu, nawet jeśli nie są bezpośrednimi ofiarami. Wystarczy zwykłe udostępnienie, reakcja lub komentarz, aby wpis trafiał do szerszej grupy odbiorców i pojawiał się na tablicach innych użytkowników. Samo to wystarczy, aby cele przestępców mogły zostać całkowicie zrealizowane.

W końcu to właśnie te osoby, które pozostawiają pod takimi postami ślad po sobie, przykładają rękę do legitymizowania ich w oczach innych. Wielu - zwłaszcza starszych internautów - wychodzi bowiem z założenia, że jeśli jakiś wpis zebrał kilka lub nawet kilkanaście tysięcy reakcji, to nie może być oszustwem i musi być prawdziwy.

We wpisie NASK pojawia się nawet stwierdzenie, że zasięgi w social mediach są walutą, a zaufanie, które wzbudzają takie posty - narzędziem. Wszystko to jednak wykorzystywane przez fałszywe konta, które tworzą takie historie i grafiki za pomocą AI. To też sprawia, że wiele osób ma problem z właściwy rozróżnieniem prawdy od całkowitej mistyfikacji.

Chałkoń i zalew social mediów śmieciowymi treściami

Kilka miesięcy temu na Facebooku dało się bowiem dostrzec ogrom wpisów bazujących na tym samym schemacie. Często na grafice wygenerowanej przez AI przedstawiano osoby starsze, ze wsi, biedne dzieci czy załamanych dorosłych, a opis tej grafiki zawsze opierał się na podobnym schemacie, który wywodził się z posta o treści"Jestem ze wsi, więc nikt mi nie pogratulował".

Kiedy wpis ten zaczął zbierać zasięgi liczone w milionach, dość szybko zaczęły pojawiać się kolejne kopie tej mistyfikacji, przybierając czasem coraz bardziej kuriozalne formy. Wszystko po to, aby wzbudzać emocje, które przekładały się na zasięgi, a te - jak już ustaliliśmy - oszuści wykorzystywali do własnych, niekoniecznie legalnych i uczciwych celów.

Chyba najbardziej medialnym przykładem takich działań jest "Chałkoń", który w pewnym sensie stał się ironiczną odpowiedzią na zalew social mediów śmieciowymi treściami, które miały wzbudzać emocje. Ten wygenerowany przez sztuczną inteligencję obraz chałki w kształcie konia z jednej strony rozbawił wielu internautów, z drugiej był okazją dla wielu firm, aby wykorzystać ten motyw do działań marketingowych, a z trzeciej - uświadomił wielu osobom, jak dziś mogą działać oszuści.

Kto jest ofiarą takich oszustów?

Panujące powszechnie przekonanie zakłada, że głównym celem oszustów, którzy tworzą takie pełne emocji wpisy, są osoby starsze. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż tej grupie jest wyjątkowo trudno czasem rozpoznać fałszywe historie i grafiki, które hurtowo generowane są przez AI.

Przeglądając jednak kolejne wpisy w social mediach, da się dostrzec, że ofiarami bywają też ludzie młodsi. Wszystko w tym przypadku zależy od przekazu, jaki jest im serwowany. Oczywiście, do seniorów bardziej trafiać będą wpisy na temat osób porzuconych, czy małych dzieci, które zostały - wedle tych fałszywych historii - zostały brutalnie potraktowane przez los.

Młodsi ludzie wykazują jednak podatność na to, aby ulegać wpisom, gdzie przedstawiane jest cierpienie i niedola zwierząt. To właśnie w takich przypadkach są oni w stanie najczęściej udostępniać takie posty dalej, a nawet wpłacać środki na ich leczenie, niestety często nie kontrolując, czy mają do czynienia z prawdziwą historią.

Jak bronić się przed "emocjonalnymi oszustami"?

W swoim wpisie NASK zawarł kilka rad, którymi warto się kierować w momencie, gdy trafiamy na emocjonalne wpisy. Chodzi tutaj nie tylko o nasze bezpieczeństwo, ale wszystkich pozostałych internautów, bo nawet jedna reakcja na taki post może sprawić, że z czasem zyska on viralowe zasięgi.

Przede wszystkim warto zwracać uwagę, kto publikuje posty. Czy post o chorym lub zmaltretowanym zwierzęciu publikuje oficjalny profil, organizacja, dobrze udokumentowane konto, czy pusty profil bez żadnej historii.

Sprawdzać, czy grafika wykorzystana w poście nie została skradziona z innych wpisów. Najłatwiej jest to zrobić za pomocą funkcji wyszukiwania obrazem, która dostępna jest w wyszukiwarce Google. Oczywiście nie zawsze będzie to skuteczna metoda, zwłaszcza jeśli grafika została wygenerowana przez AI.

Nie wchodzić w linki, które wklejane są w takich postach. Jeśli post przekierowuje nas na stronę fundacji, to warto wejść na nią ręcznie lub znaleźć ją z poziomu wyszukiwarki. Jeśli już zdarzy się nam wejść w taki link, to koniecznie w pasku adresu URL warto sprawdzić, czy nigdzie nie ma literówki lub podejrzanych znaków.

Nie należy wpłacać pieniędzy na zbiórki, które nie zostały zweryfikowane. Szczególnie też należy wystrzegać się takich, które oferują jedynie szybkie płatności (BLIK, PayPal). Dobrze jest także wpłacać środki na stronach publicznie znanych, takich jak chociażby siepomaga.pl.

Jeśli trafimy na post, który wydaje się nam podejrzany, to warto zgłosić go administratorom danej platformy. Wtedy ich boty oraz pracownicy przystąpią do weryfikacji i na tej podstawie ocenią, czy faktycznie mowa tutaj o kolejnej próbie oszustwa.

Niestety, ale w dzisiejszych czasach empatia to nie wszystko i jeśli nie podchodzi się do treści w internecie z należytym dystansem, to bardzo łatwo stać się albo ofiarą, albo chociaż częścią większego oszustwa. Dlatego też czujność jest niezbędna i wbrew opinii niektórych - wcale nie musi ona kłócić się z emaptią i chęcią niesienia pomocy.