Czy bylibyście w stanie pracować w fabryce 12 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu, z jedną 30-minutową przerwą? Na dodatek w takim hałasie, że musielibyście się nauczyć czytać z ust, żeby zrozumieć, co chce powiedzieć wam kolega. W temperaturze prawie 30 st. C, bez klimatyzacji, a nawet możliwości otwarcia okna, za to z ryzykiem złapania choroby płuc. I z przełożonym, który obcinałby pensję za najmniejsze uchybienie. Zakładam, że wasza odpowiedź brzmi „nie”.

A jednak gdybyście żyli w drugiej połowie XIX w. w miastach Europy i USA, prawdopodobnie nie mielibyście wielkiego wyboru. Taka praca może byłaby nawet szczytem marzeń w porównaniu z beznadzieją głodującej wsi.

Treść całego tekstu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.

Reklama