Po siedmiu latach niepodzielnych rządów prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan będzie musiał współpracować z Nacjonalistyczną Partią Działania (MHP) - wskazują eksperci, zastanawiając się, czy nowy układ sił zagrozi pozycji Erdogana.

Jak podały tureckie media, podczas środowego spotkania Erdogan i lider MHP Devlet Bahceli uzgodnili, że obowiązujący w kraju od połowy 2016 roku stan wyjątkowy zostanie zniesiony w lipcu. Dyskutowali też o przyszłej współpracy prezydenckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) z MHP oraz o szczegółach funkcjonowania nowego systemu prezydenckiego.

„W zamian za poparcie w niedzielnych wyborach Bahceli i członkowie jego partii na pewno dostaną od Erdogana kilka ważnych stanowisk w ministerstwach i innych instytucjach państwowych” – komentuje dla PAP znana turecka dziennikarka Barcin Yinanc z anglojęzycznego dziennika "Hurriyet Daily News".

Zniesienie stanu wyjątkowego - wprowadzonego w Turcji po udaremnionym przez władze puczu z 15 lipca 2016 roku i dającego prezydentowi prawo do rządzenia krajem za pomocą specjalnych dekretów wykonawczych - Erdogan obiecał w kampanii przed wyborami prezydenckimi z 24 czerwca. Otrzymał w nich ponad 52 proc. głosów, stając się pierwszym prezydentem skupiającym w swym ręku zarówno władzę wykonawczą, jak i prawodawczą. Współpraca między islamską AKP, której jest przewodniczącym i która w zorganizowanych również w ostatnią niedzielę wyborach parlamentarnych straciła parlamentarną większość, a jej sojusznikiem MHP, da Erdoganowi kontrolę także nad tureckim parlamentem.

Wielu ekspertów podkreśla jednak, że zwycięstwo Erdogana może okazać się pyrrusowe, a prawdziwym wygranym jest skrajnie nacjonalistyczny lider MHP Bahceli.

Reklama

„W pewnym sensie to, co się stało w Turcji w niedzielę, zakrawa na ironię. Z jednej strony, turecki system polityczny zmienił się z demokracji parlamentarnej na system prezydencki. Z drugiej, właśnie pożegnaliśmy się z niepodzielnymi rządami Erdogana, które trwały przez ostatnie siedem lat, a powitaliśmy nowy układ sił, w którym działania prezydenta będą uzależnione od przywódcy MHP” - powiedział PAP niezależny konsultant ds. międzynarodowych Yoruk Isik.

Jednak spadek poparcia dla Erdogana i AKP w tureckim społeczeństwie niekoniecznie musi oznaczać wieczną utratę części zwolenników - ocenia Yinanc z "Hurriyet".

„Od trzech-czterech lat zwolennicy AKP często przenoszą swoje poparcie na MHP, a potem wracają do AKP, i tak w kółko. Obecnie w tureckich mediach społecznościowych widzimy sporo wiadomości typu: +kocham Tayyipa i głosowałem na niego, ale nie na AKP, bo oni nie zasługują na mój głos, tym razem popieram MHP+. Według tych ludzi oddanie głosu na MHP nie było zdradą, bo obie partie są w tym samym (bloku wyborczym) Sojusz Ludu. Jednocześnie chcieli oni ukarać AKP, a nawet samego Erdogana, więc zagłosowali na MHP” – wyjaśnia dziennikarka.

Yinanc twierdzi, że Bahceli dobrze zdaje sobie sprawę z powodów, dla których jego partia odniosła wyborczy sukces. Dlatego w przemówieniu po ogłoszeniu wyników powiedział, że w nowym układzie sił w tureckim parlamencie MHP będzie odgrywała rolę „kontrolera”. „Bahceli uważa, że ludzie, którzy zagłosowali na MHP, chcą, by jego partia pełniła w rządzie Erdogana rolę pewnego rodzaju języczka u wagi” – mówi.

Z kolei Dimitris Triantafylu, wykładowca nauk politycznych na stambulskim Uniwersytecie Kadir Has zwraca uwagę, że Erdogan ponownie prawidłowo odczytał nastroje wśród swoich wyborców. Pokazała to jego kampania wyborcza, w której był prezentowany jako „ojciec i zbawiciel narodu pracujący nad przywróceniem Turcji jej dawnej potęgi”.

„Opozycja miała nadzieję, że współpracując z konserwatywną, islamistyczną Partią Szczęścia, zdoła przeciągnąć na swoją stronę część religijnego elektoratu niezadowolonego z Erdogana, jednak nic takiego nie nastąpiło. Poprzez monopolizację mediów, skoncentrowanie kampanii wyborczej na tylko jednym przeciwniku (kandydacie opozycyjnej Partii Ludowo-Republikańskiej Muharremie Incem - PAP), którego Erdogan ustawicznie oskarżał o współpracę z wrogami państwa, kompletne zignorowanie pozostałych kandydatów, a także nacjonalistyczną retorykę, prezydentowi udało się skupić uwagę swoich wyborców na tej ideologii, co spowodowało, że ci niezadowoleni ze stanu gospodarki i AKP zagłosowali na MHP” - ocenił Triantafylu.

„Cała turecka opozycja przed wyborami martwiła się, czy prokurdyjskiej HDP (Ludowej Partii Demokratycznej) uda się przekroczyć 10-procentowy próg wyborczy, w przekonaniu, że to jej obecność w parlamencie zapobiegnie dominacji AKP. W praktyce szalę zwycięstwa na stronę AKP przechyliła MHP, partia, co do której wszyscy byli przekonani, że tak bardzo straciła na znaczeniu, że bez koalicji z AKP nie weszłaby nawet do parlamentu. To było bardzo sprytne zagranie ze strony Erdogana” - dodał.

Jeśli chodzi o współpracę między AKP i MHP Yinanc nie oczekuje poważniejszych problemów, przynajmniej do wyborów lokalnych, planowanych na wiosnę 2019 roku.

„Ideologia MHP nie różni się tak bardzo od AKP. Dlatego tak łatwo było im zawrzeć sojusz. Kłopoty mogą się zacząć dopiero przed wyborami lokalnymi, jeśli Bahceli będzie chciał, by Erdogan zapewnił mu przywileje w pewnych wybranych przez niego prowincjach, ułatwiając mu sukces w wyborach” – mówi Yinanc.

Pozytywnie o wyniku wyborów dla gospodarki wypowiada się strateg ds. rynków wschodzących Timothy Ash z firmy doradczej BlueBay Asset Management. Uważa on, że zarówno zwycięstwo Erdogana już w pierwszej turze wyborów prezydenckich, jak i bezpieczna większość sojuszu AKP z MHP w parlamencie mogą odegrać stabilizującą rolę.

„Wiele będzie zależało od tego, kto znajdzie się wśród doradzających Erdoganowi ekonomistów. Jeśli znajdą się wśród nich tacy specjaliści jak (były minister finansów i wicepremier) Mehmet Simsek, to będzie to dla międzynarodowego rynku sygnał pozytywny” – mówi PAP Ash.

W jego ocenie fakt, że w trakcie kampanii wyborczej prezydent wbrew swoim wcześniejszym zapewnieniom zgodził się na dużą podwyżkę stóp procentowych, dowodzi, iż w sytuacjach podbramkowych nadal kieruje się on pragmatyzmem. „Dlatego kręgi biznesowe uważają, że nadal można z nim współpracować pod warunkiem, że przyhamuje z antyrynkową retoryką i pozwoli Bankowi Centralnemu Turcji działać niezależnie” - wskazuje.

Ash charakteryzuje Erdogana jako polityka, któremu zależy na tworzeniu miejsc pracy i nowych inwestycjach, takich jak budowa szkół, szpitali, dróg i lotnisk.

„To w zasadzie jest cecha pozytywna. Problem polega na tym, że w ostatnich latach trochę z tym przesadził. Obecnie tureckiej gospodarce potrzebny jest nieco mniejszy wzrost gospodarczy, trochę więcej uwagi poświęcanej inflacji i przywrócenie równowagi na rachunku bieżącym. Jeśli Erdogan będzie działał racjonalnie i nie będzie nalegał na zbyt szybkie obcięcie stopy procentowej, Turcja ma dużą szansę na szybką poprawę sytuacji” - ocenił. Wyraził przy tym nadzieję, że potrzeba uzyskania poparcia MHP w parlamencie pozytywnie wpłynie na decyzje Erdogana w sprawie gospodarki.

Triantafylu wskazuje jednak, że MHP to partia o antyzachodniej ideologii i może negatywnie wpłynąć na i tak napięte stosunki Turcji z UE i NATO, nie wspominając już o możliwości zwiększenia militarnego zaangażowania Ankary w Syrii i Iraku. „W najbliższych tygodniach dowiemy się więcej na temat zależności Erdogana od Bahcelego i praktycznych aspektów działania nowego systemu prezydenckiego” – powiedział ekspert.

Jednocześnie podkreśla, że turecki prezydent znany jest z umiejętnego manipulowania swoimi sojusznikami i pozbywania się ich, kiedy stają się zbędni. „Tak stało się z liberalnymi Turkami, których wykorzystał w początkowym okresie swojej władzy, Kurdami, kiedy potrzebował ich poparcia, oraz jego własnymi kolegami z AKP. Całkiem możliwe, że to samo będzie chciał zrobić z nacjonalistami” - podkreśla Triantafylu.

>>> Czytaj też: Czy USA mogą jeszcze powstrzymać rosnącą potęgę Chin? [CZĘŚĆ 4: STRATEGIA AMERYKI]