Premier Węgier Viktor Orban zaakcentował w piątek korzyści, z jakimi wiązałoby się rozszerzenie Unii Europejskiej na Bałkany Zachodnie. W radiu Kossuth mówił m.in., że spodziewa się o to sporu między krajami członkowskimi UE.

"Europa potrzebuje więcej rynków, liczniejszej siły roboczej, większego potencjału gospodarczego, większego wzrostu i większego bezpieczeństwa i wszystko to możemy dostać od Bałkanów Zachodnich" – oznajmił Orban.

Wyraził przekonanie, że gdyby UE się tak nie wahała i gdyby w 2015 roku Macedonia (dziś Macedonia Płn.), Czarnogóra i Serbia były już państwami członkowskimi, to wielka fala nielegalnej imigracji nie dotarłaby wówczas aż do Niemiec.

"Gdyby na Bałkanach nie było tej +białej plamy+, tylko gdyby była ona wypełniona, bo tam też znajdowałyby się państwa unijne, to po przejściu Grecji nie Węgry byłyby następnym miejscem, gdzie można zatrzymać migrantów, tylko Czarnogóra, Macedonia i Serbia" – powiedział premier.

Według Orbana Węgry, opowiadając się za rozszerzeniem, "zamachnęły się siekierą na wielkie drzewo", bo wśród państw zachodnich istnieje zjawisko zmęczenia rozszerzeniem.

Reklama

"Kiedy nie chcę, żeby mnie wskazywano jako odpowiedzialnego, to muszę sam pokazać kogoś innego, dlatego Europa Środkowa często powraca jako wytłumaczenie słabszych wyników zachodnioeuropejskiej polityki. Ale jest wręcz przeciwnie" – przekonywał węgierski premier.

Zastrzegł, że zadanie przekonywania do rozszerzenia UE będzie należeć do desygnowanego na komisarza ds. unijnej polityki sąsiedztwa i rozszerzenia Laszlo Trocsanyiego. "Ale będzie też spór między premierami, czy ma być rozszerzenie i kiedy" – powiedział Orban, dodając, że właśnie dlatego doszło w czwartek w Pradze do spotkania przywódców państw Grupy Wyszehradzkiej z przedstawicielami krajów zachodniobałkańskich, którzy jednoznacznie opowiedzieli się za rozszerzeniem.

Odnosząc się do kandydatury Trocsanyiego, Orban powiedział, że spodziewa się "walki" podczas przesłuchiwania kandydatów w Parlamencie Europejskim, ale podkreślił, że Trocsanyi jest świetnym kandydatem: profesorem, którego książki ukazywały się także za granicą, był sędzią Trybunału Konstytucyjnego, jest doświadczonym dyplomatą międzynarodowym i przez lata pracował w Komisji Weneckiej.

Sprzeciw wobec kandydatury Trocsanyiego zapowiedzieli m.in. europosłowie niemieckich socjaldemokratów i Zielonych, których zdaniem działał on na rzecz osłabiania praworządności w swoim kraju. Jednak według Orbana krytycy Trocsanyiego zarzucają mu w istocie to, że "przyszedł ze złego miejsca, bo jest Węgrem".

Premier wyraził też przekonanie, że kraje V4 będą miały w nowej Komisji Europejskiej lepszą pozycję niż wcześniej, bo wiceprzewodniczącymi KE mają być Viera Jourova z Czech i Marosz Szefczovicz ze Słowacji, a "Polacy dostali tekę rolnictwa, która jest jedną z najważniejszych polityk w całej UE; jest w niej najwięcej pieniędzy i dotyczy największej liczby osób".

Węgrom przypadło zaś rozszerzenie i polityka sąsiedztwa, a "to oznacza całe Bałkany Zachodnie, Ukrainę, która jest dla nas szczególnie ważna, podtrzymywanie więzi z krajami kaukaskimi i – co szczególnie istotne z punktu widzenia migracji – kraje wschodnioafrykańskie, które po drugiej stronie morza też są sąsiadami Europy" – zauważył Orban. Wskazał też, że dodatkowo na czele Międzynarodowego Funduszu Walutowego ma stanąć Bułgarka Kristalina Georgiewa.

"Grupa Wyszehradzka ma więc coraz większe znaczenie. Otwiera to też Węgrom większą możliwość realizowania swoich interesów" – podkreślił Orban.

>>> Czytaj też: Anders Fogh Rasmussen: Gruzja może wejść do NATO, ale bez obszarów okupowanych