Pytana przez niemiecki tygodnik o swoje oczekiwania przed spotkaniami ze Steinmeierem i z politykami w Bundestagu, Cichanouska odpowiada: "Domagamy się między innymi zniesienia obowiązku wizowego dla tych (Białorusinów - PAP), którzy są prześladowani, i tych wszystkich, którzy potrzebują szybko pomocy".

Na uwagę, że Niemcy z reguły zachowują ostrożność w kwestiach wizowych, opozycjonistka zauważa, że "kiedy ludzie są zamykani i bici, jest to moment, w którym Niemcy i inne kraje powinny pomyśleć, czy należy być ostrożnym, czy też przestrzegać zasad demokracji, których tak gorliwie się broni".

"Berlin zrobił wiele dla społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju, także pod względem finansowym. Unia Europejska nałożyła nawet sankcje na białoruskich przywódców, za co jesteśmy wdzięczni. To był pierwszy ważny znak dla Białorusi" - zaznacza liderka białoruskiej opozycji.

"Ale lista (osób objętych tymi restrykcjami) jest nieproporcjonalnie krótka, środki karne wyglądają absurdalnie, gdy widzimy, ile osób zostało do tej pory aresztowanych (na Białorusi); od sierpnia było ich ponad 30 tys. Sankcje muszą zostać przedłużone. Słyszymy wiele słów wsparcia, ale potrzebujemy działań. Chcemy wezwać Niemcy do wzięcia większej odpowiedzialności za Białoruś" - dodaje.

Reklama

W kwestii zapowiedzianego przez białoruskie władze zakazu opuszczania kraju, oficjalnie uzasadnianego pandemią koronawirusa, Cichanouska ocenia, że "zdecydowanie nie ma to nic wspólnego z koronawirusem". "(Alaksandr) Łukaszenka nigdy nie przejmował się koronawirusem, granice były zawsze otwarte mimo sytuacji (pandemicznej). (Teraz) używa wirusa jako wymówki" - wskazuje.

"Niektórzy uważają, że Łukaszenka chce dać przywódcom naszej rewolucji znak: +teraz możesz wyjechać+. Inni uważają, że chce on przekształcić Białoruś w coś w rodzaju Korei Północnej, że tak naprawdę chce zbudować mur, który uniemożliwi opuszczenie kraju lub ucieczkę" - dodaje.

Jej zdaniem nie można mówić, że na Białorusi zapanował impas. "Nie widzę impasu, jesteśmy w większości. Tak, ludzie są wyczerpani, ale reżim też, nie możemy o tym zapominać. Nawet jeśli teraz, zimą, protesty uliczne zmaleją, to przeżyjemy i wrócimy jeszcze silniej wiosną, gdy pogoda się poprawi. Wierzę, że możemy wygrać" - mówi opozycjonistka.

Cichanouska, która pozostaje w kontakcie z przedstawicielami politycznymi wielu krajów, a wkrótce ma się udać do USA, na pytanie o kontakty z Rosją, deklaruje, że jest "zawsze otwarta na rozmowę". Podkreśla jednak, że "do tej pory nie było żadnych oficjalnych ani nieoficjalnych kontaktów". "Rozumiem, że jestem dla Kremla toksyczna" - dodaje.

Przebywająca od kilku miesięcy na emigracji na Litwie Cichanouska na pytanie, czy obawia się o swoje życie, przyznaje: "Muszę uważać przy jedzeniu i piciu, np. nie (mogę) pić z otwartej już butelki". "Na Litwie czuję się bezpiecznie. Niedawno były oficer wywiadu ostrzegł, że białoruskie służby mają długie ręce: jeśli chcą kogoś zlikwidować, zrobią to. Ale nie ma sensu cały czas o tym myśleć" - podkreśliła.

Cichanouska to była kandydatka na prezydenta Białorusi, która według oficjalnych wyników w sierpniowych wyborach, uznanych przez opozycję za sfałszowane, znacząco przegrała z Łukaszenką, w poniedziałek odwiedza Berlin po raz drugi w ciągu kilku tygodni. Po wyborach wyjechała na Litwę, skąd przewodzi opozycji. (PAP)