To najbardziej tragiczny w skutkach pożar w USA od ponad wieku. Jego skala ujawniła się jeszcze bardziej w sobotę, kiedy ekipy poszukiwawcze z psami przeszukiwały zgliszcza niemal całkiem strawionego ogniem historycznego miasta Lahaina.

Gubernator Josh Green ostrzegał, że w miarę rozszerzenia akcji ratownicy natrafić mogą na coraz więcej osób zabitych uważanych dotąd za zaginione. NBC podało, że zgodnie z niektórymi szacunkami zaginionych może być nawet ok. 1 tys.

Według Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA), koszt odbudowy Lahainy oszacowano na 5,5 mld dolarów. Ponad 2200 obiektów zostało uszkodzonych lub zniszczonych, a ponad 850 hektarów gruntu spalonych.

Reklama

"Urzędnicy zobowiązali się zbadać stanowe systemy powiadamiania ratunkowego po tym, jak niektórzy mieszkańcy narzekali, że można było zrobić więcej, aby ostrzec ludzi, zanim ogień ogarnął ich domy" – napisał Reuters.

Jak dodał, syreny na wyspie, mające alarmować o zbliżających się klęskach żywiołowych, nigdy nie zabrzmiały. Powszechne przerwy w dostawie prądu i telefonii komórkowej utrudniały inne formy ostrzeżeń.

Przestrogi przed pożarami pojawiały się wcześniej

"New York Times" zwrócił uwagę, że wiele firm prawniczych ogłosiło plany reprezentowania ofiar pożarów, w tym co najmniej jedna w potencjalnym pozwie zbiorowym. Jak podejrzewają prawnicy, największe przedsiębiorstwo energetyczne w stanie, Hawaiian Electric, może być winne rozprzestrzenienia się pożaru.

Zarzuca się też, że zakład nie planował odcięcia zasilania, aby zapobiec dalszym wybuchom ognia, nawet po tym, jak płomienie zaczęły ogarniać wyspę.

Przestrogi przed pożarami pojawiały się wcześniej. "NYT" przypomniał, że plan łagodzenia zagrożeń przygotowany dla hrabstwa Maui w 2020 roku wymienia obszar West Maui – gdzie znajduje się Lahaina – jako narażony na największe prawdopodobieństwo pożarów ze wszystkich społeczności w tym hrabstwie.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)