Manifestacja w stolicy Tuwy, Kyzyle, została przerwana przez policję po pięciu minutach od rozpoczęcia protestu. Do rozpędzenia go wysłano tak wielu funkcjonariuszy, że ich liczba przewyższała liczbę zgromadzonych osób. Zatrzymywano nawet kobiety, które zgadzały się dobrowolnie opuścić miejski plac - poinformowała telewizja za lokalnymi mediami i niezależną organizacją pozarządową OWD-Info.

W czwartek komisarz wojskowy Tuwy Artyn Demir-ooł ogłosił, że republika wypełniła już plan poboru do armii. Władze utrzymują, że powołano około 700 mężczyzn - oznajmiły Nastojaszczeje Wriemia.

Prezydent Rosji Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem z Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać wezwanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.

Reklama

Po ogłoszeniu mobilizacji dziesiątki tysięcy Rosjan próbują uniknąć powołania do wojska i wyjechać z kraju. Osoby uciekające przed służbą w armii starają się przedostać m.in. do Finlandii, Kazachstanu, Mongolii i Gruzji.

Od ubiegłego tygodnia w Rosji trwają protesty przeciwko decyzji głowy państwa. Odnotowywane są też ataki na komisariaty wojskowe (wojskowe komendy uzupełnień). Do najbardziej gwałtownych wystąpień dochodziło dotychczas w Dagestanie na rosyjskim Północnym Kaukazie. OWD-Info szacuje, że funkcjonariusze zatrzymali już w całym kraju ponad 2,4 tys. uczestników manifestacji.

Położona przy granicy z Mongolią 330-tysięczna republika Tuwy to jeden z regionów, na które szczególnie wpłynęła rosyjska inwazja na Ukrainę - podobnie jak inne części kraju zamieszkane przez mniejszości etniczne, m.in. Buriacja i Dagestan, Tuwa charakteryzuje się wysokim odsetkiem mężczyzn powołanych na wojnę oraz poległych dotychczas na froncie.

Z Tuwy pochodzi rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. (PAP)