I faktycznie, gdy te jednostki już wejdą do służby, będzie to kolosalne wzmocnienie naszych zdolności morskich. A jeśli weźmiemy pod uwagę obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową (taki okręt może zapewnić parasol ochronny np. aglomeracji Trójmiasta), to doskonale widać, że będzie to olbrzymi krok do przodu. W tych trzech beczkach miodu, jakimi dla marynarki wojennej będą nowe fregaty, można jednak znaleźć co najmniej taką samą liczbę nie łyżek, ale wręcz chochli dziegciu.

Treść całego artykułu można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu DGP.