Wraz z zawarciem przez Rosję i Koreę Północną traktatu o współpracy wojskowej i pojawieniu się ludzi Kima na ukraińskim froncie, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że dzięki temu Ukraina zyska nowego dostawcę broni. Korea Południowa zaczęła bowiem wysyłać sygnały, że jest gotowa rozważyć wysyłanie swego uzbrojenia nie tylko do krajów NATO, ale też na Ukrainę.
Nie będą strzelać do Rosjan koreańską bronią
I właśnie między innymi w tym celu do Korei Południowej udała się w tym tygodniu ukraińska delegacja z ministrem obrony, Rustemem Umerowem na czele. Goście spotkali się z prezydentem Korei, Yoon Suk-yeolem oraz tamtejszym ministrem obony, jednak wbrew oczekiwaniom, po rozmowach tych nie pojawił się pełen radości komunikat o nawiązaniu współpracy zbrojeniowej. Zamiast niego światło dzienne ujrzała enigmatyczna wzmianka o kontynuowaniu wymiany informacji o wojskach północnokoreańskich na Ukrainie i zapewne na tym by się skończyło, gdyby nie koreańska telewizja SBS.
Ujawniła ona bowiem, że strony nie porozumiały się w sprawie dostaw broni, a koreańska odmowa była jasna i zdecydowana. Korea Południowa nadal ma odmawiać wysyłania swego uzbrojenia do państw, w których trwa wojna i to pomimo tego, iż Ukraina chciała za cały sprzęt zapłacić. A czego oczekiwać miała od Koreańczyków? Chodziło przede wszystkim o systemy radarowe oraz wyrzutnie KM-SAM, zwane również Cheongung. Słysząc odmowę, Ukraińcy mieli próbować załatwić sprawę nieco inaczej.
„Pomimo odmowy rządu delegacja ukraińska skontaktowała się z kilkoma południowokoreańskimi firmami zbrojeniowymi. Ministerstwo Obrony Narodowej Korei Południowej nalegało jednak, aby powstrzymały się od samodzielnego omawiania porozumień z Kijowem” – podaje ukraińska agencja Unian.
Na poligonie strzelają do rosyjskich czołgów
Koreańczycy mieli również odmówić Ukraińcom sprzedaży amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm, a nawet ładunków do jej produkcji. W tej sytuacji trudno było nawet negocjować dostawy czołgów K2, czy armatohaubic K9, bo skoro strona koreańska odmówiła dostarczenia broni defensywnej, to tym bardziej nie zgodziłaby się na wyposażenie ściśle ofensywne. Jak informują koreańskie media, ewentualna zgoda na zmianę tego podejścia uwarunkowana może być decyzją, jaką w sprawie pomocy Ukrainie podejmie amerykański prezydent Donald Trump.
Tymczasem w dokładnie tej samej chwili, w której Ukraińców odprawiano z kwitkiem, niektóre media branżowe zwróciły uwagę na fakt, że armia Korei Południowej niszczy na poligonach sprzęt, który strona ukraińska chętnie widziałaby na wyposażeniu swego wojska. A chodzi o rosyjskie czołgi T-80. Maszyny te bowiem wykorzystywane są na poligonach jako cele dla koreańskich dronów przeciwpancernych, czym sami pochwalili się Koreańczycy.
Na portalu X zamieścili zdjęcia z takich ćwiczeń, pokazując niszczenie rosyjskich maszyn. Jak zaś donosi portal Bulgarian Military, Korea Południowa może być w posiadaniu aż 33 czołgów T-80U oraz pokaźnej liczby BMP-3.
„W 1996 r. Korea Południowa nabyła łącznie 33 czołgi T-80U, wraz z innymi radzieckimi systemami uzbrojenia, takimi jak BMP-3, w ramach umowy z Federacją Rosyjską. Umowę zawarto w celu uregulowania długu Rosji wobec Korei Południowej, który powstał w czasach Związku Radzieckiego, kiedy to Rosja importowała towary i usługi z Korei Południowej, ale nie spłacała swoich zobowiązań” – informują bułgarscy eksperci.
Maszyny te miały jednak nie odpowiadać koreańskiej taktyce, opierającej się głównie na amerykańskim sprzęcie, i trafiły do magazynów. Teraz znów ujrzały światło dzienne, ale jak widać, nie trafią na Ukrainę.