Wzrost na poziomie 6,2 proc. PKB w drugim kwartale br. jest najniższy od 1990 r., gdy działalność gospodarcza ograniczona była środkami bezpieczeństwa po stłumieniu protestów na placu Tiananmen w Pekinie. Nie należy jednak na podstawie tych danych wyciągać pochopnych wniosków – zauważa "FT" w artykule redakcyjnym. Mimo spowolnienia chińskie PKB zwiększyło się w ub.r. o wartość odpowiadającą całej gospodarce Australii, a jeśli obecne trendy utrzymają się, w tym roku Chiny "znów dołożą do swojego PKB kolejną Australię". Gospodarka Chin wciąż jest największym motorem światowego wzrostu, a wieści, że w pierwszej połowie roku powiększyła się o 6,3 proc., nie powinny wywoływać obaw o zbliżający się kryzys – uważa gazeta.

Wskazuje jednak przy tym na pewne powody do obaw, w tym możliwy wpływ wojny handlowej z USA na rozwój chińskiej gospodarki. Nakładane przez obie strony cła na wzajemny eksport oraz amerykańskie restrykcje wymierzone w firmy, takie jak Huawei, mają konsekwencje. W czerwcu import z USA do Chin spadł o 31,4 proc. rok do roku, a chiński eksport do Stanów Zjednoczonych – o 7,8 proc.

Wpływ spadków w dwustronnym handlu nie jest jednak tak duży, jak mogłyby sugerować te liczby, ponieważ handel od dawna nie jest już głównym motorem napędowym chińskiego wzrostu – twierdzi londyński dziennik. Jak dotąd w tym roku nadwyżka na rachunku bieżącym odpowiadała za jedynie 1,5 proc. PKB, znacznie mniej niż nieco ponad dekadę temu, gdy było to prawie 10 proc.

Przyczyny prawdziwych problemów chińskiej gospodarki znajdują się w kraju, a nie za granicą – twierdzi "FT". Ceny aktywów, szczególnie nieruchomości, wzrosły do takiego poziomu, że młodych pracowników nie stać na lokale w rozwijających się miastach. Tymczasem miejskie władze posiłkują się pożyczkami, z których duża część trwoniona jest na projekty o ograniczonej użyteczności.

Reklama

Gospodarstwa domowe również coraz bardziej się zadłużają. Chiński rząd stąpa po cienkim lodzie, zmieniając model rozwoju gospodarczego z napędzanego inwestycjami na oparty na konsumpcji, jednocześnie starając się unikać powiększania wewnętrznych nierówności.

Te słabości strukturalne dają ciężar, który będzie prawdopodobnie spowalniał chiński wzrost przez lata – uważa "FT". Gazeta zastanawia się, czy w obliczu presji handlowej i inwestycyjnej ze strony Waszyngtonu Pekin powinien znów zdecydować się na taką stymulację gospodarki, jaką zastosowano w czasie globalnego kryzysu w 2009 roku i w latach 2014-2015. Jak dotąd wydaje się, że chińskie władze nie ulegają takiej pokusie.

Pekin powinien pamiętać, że główne obciążenie dla dynamiki chińskiej gospodarki bierze się z zadłużenia, a ponowne zalanie gospodarki kredytami byłoby jak picie octu, by ugasić pragnienie – podsumowuje "Financial Times".

>>> Czytaj też: Chiny odnotowały najniższy od 27 lat wzrost gospodarczy. Pekin zwiększa wydatki