"Musimy rozmawiać, bo tego domagają się obecnie przedstawiciele (rządzącej) koalicji SPD, Zielonych i FDP. My, to znaczy Zachód, z Rosjanami" - pisze w komentarzu na temat kryzysu ukraińskiego "Welt" i zauważa, że "negocjacje są możliwe tylko wtedy, gdy do stołu zasiadają co najmniej dwie strony".

Ale "prezydent Rosji Władimir Putin wyraźnie woli w tej chwili siedzieć w swoim War Roomie (pokoju wojennym). Podczas gdy w Berlinie mówiono w poniedziałek o deeskalacji, Putin rozmawiał ze swoimi dowódcami floty i wysyłał okręty wojenne na Morze Bałtyckie. Na tzw. manewry. Na naszym progu".

W tym czasie "Hiszpanie i Duńczycy przemieszczali okręty i samoloty bojowe na wschód, Francuzi ogłosili zamiar wysłania wojsk do Rumunii, a Holendrzy wysyłali samoloty do Bułgarii. A Niemcy? Kanclerz Olaf Scholz deklaruje, że +żadna broń śmiercionośna+ nie zostanie dostarczona na Ukrainę" - przypomina "Welt".

"Rząd niemiecki dokładnie bada, czy Estonia może przekazać Ukrainie dawne haubice z NVA (Nationale Volksarmee, czyli armii NRD - PAP), które kiedyś otrzymała od Finów. To nie żart. Jest to widoczny niemiecki wkład w utrzymanie pokoju" - czytamy w "Die Welt".

Reklama

"Pokój nie może być traktowany jako coś oczywistego. Pokój nie jest normalnym stanem, który pojawia się sam z siebie i trwa wiecznie. Czasami trzeba bronić pokoju, czasami trzeba jasno powiedzieć, że chce się o niego walczyć. W tej chwili prezydent Putin po raz kolejny sprawdza, ile pokój w Europie jest wart dla Europejczyków i Amerykanów. Przesłanie dla niego powinno brzmieć: tyle, że Rosja nie chce płacić ceny za (jego) naruszenie" - twierdzi gazeta.

"Hiszpanie, Francuzi, Duńczycy i Holendrzy wyraźnie to podkreślają. A Niemcy, SPD? Oni zwlekają i w ten sposób utwierdzają Putina w jego kursie" - pisze "Welt".