Otto von Bismarck powiedział kiedyś, że tylko głupiec uczy się na własnych błędach. „Ja uczę się na cudzych” – oświadczył XIX-wieczny kanclerz Niemiec. Zadziwiające jest, że armia rosyjska powtarza błędy swojej radzieckiej poprzedniczki. W kwietniu 1945 roku marszałek Georgij Żukow, pod silną presją Stalina, wysłał swoje armie czołgów do Berlina bez wsparcia piechoty. Wojska Władimira Putina nie tylko popełniły ten sam błąd, ale nawet skopiowały sposób, w jaki ich poprzednicy przyczepiali dziwne fragmenty żelaza (np. ramy łóżek) do czołgów w nadziei, że dodanie metalu spowoduje przedwczesną detonację broni przeciwpancernej. Nie uratowało to rosyjskich czołgów. Podniosło to tylko ich rangę i przyciągnęło ukraińskich łowców czołgów, podobnie jak sowieckie czołgi w Berlinie przyciągnęły grupy młodzieży hitlerowskiej i SS, które atakowały je z Panzerfaustami – przypomina Antony Beevor na łamach serwisu The Atlantic.

Obsesja Putina na punkcie czołgów

Obsesja prezydenta Rosji na punkcie historii, zwłaszcza „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” przeciwko Niemcom, wykrzywiła jego retorykę polityczną, wprowadzając dziwaczne sprzeczności. Ma to wyraźny wpływ na jego podejście do spraw wojskowych. W czasie II wojny światowej czołgi były wielkim symbolem siły. To, że Putin nadal tak je postrzega, jest wręcz niewiarygodne. W niedawnych konfliktach w Libii i innych krajach pojazdy te okazały się bardzo podatne na ataki bezzałogowych samolotów i broni przeciwpancernej. Umiejętność Azerbejdżanu do łatwego niszczenia ormiańskich czołgów miała zasadnicze znaczenie dla jego zwycięstwa w 2020 roku w regionie Górskiego Karabachu.

Putin wiele zapomniał?

Reklama

Wydaje się jednak, że Putin równie mało się nauczył, co wiele zapomniał. W sierpniu 1968 roku wojska Układu Warszawskiego, które wkroczyły do Czechosłowacji, otrzymały od swoich oficerów politycznych zapewnienie, że zostaną powitane jako wyzwoliciele. Okazało się, że żołnierze ci byli znienawidzeni, nie mieli paliwa i byli głodni. Morale zostało zdruzgotane. Putin, kontrolując krajowe media, może ukrywać prawdę przed większością społeczeństwa Rosji, ale jego poborowi, zmuszeni teraz do podpisania nowych kontraktów, które mają ich przekształcić w ochotników, są aż nadto świadomi rzeczywistości.

Traktowanie przez Putina własnych obywateli jest równie bezlitosne, jak traktowanie wrogów. Armia sprowadziła na Ukrainę ruchome krematorium, aby pozbywać się rosyjskich ofiar, co ma zmniejszyć liczbę worków z ciałami żołnierzy w drodze do domu. Sowieccy poprzednicy Putina w podobny sposób lekceważyli życia swoich żołnierzy. W 1945 roku Armia Czerwona stanęła w obliczu licznych buntów. Żołnierze, często traktowani z pogardą przez oficerów i wydziały polityczne, otrzymywali rozkazy wyjścia nocą na ziemię niczyją – jednak nie po to, by odebrać ciała poległych towarzyszy, lecz by pozbawić ich mundurów, które były wykorzystywane przez oddziały zastępcze.

Bóg wojny, organy Stalina i bomby próżniowe

Innym starym schematem, który powtarza się na Ukrainie, jest zależność armii rosyjskiej od ciężkiej broni. W czasie II wojny światowej Armia Czerwona chwaliła się potęgą swojej artylerii, którą nazywała „bogiem wojny”. Podczas operacji berlińskiej artyleria Żukowa wystrzeliła ponad 3 miliony pocisków, niszcząc więcej miasta niż strategiczna ofensywa powietrzna aliantów. Do wybicia wszystkich pozostałych obrońców Sowieci użyli wyrzutni rakietowych Katiusza, które niemieccy żołnierze nazwali „organami Stalina” ze względu na ich wyjący dźwięk. Podczas gdy konwencjonalna artyleria Putina rozbija ukraińskie budynki w ten sam stary sposób, aby wyeliminować potencjalne pozycje snajperów, miejsce starych katiusz zajmuje broń termobaryczna – niszczycielskie bomby próżniowe, które tworzą kulę ognia wysysającą tlen.

Zniszczenie przez Rosjan Groznego i Aleppo już wcześniej pokazało, jak bardzo ich doktryna prowadzenia konfliktów miejskich, w przeciwieństwie do doktryny zachodnich sił zbrojnych, zmieniła się od czasów II wojny światowej. Międzynarodowa koalicja, która odzyskała z rąk Państwa Islamskiego Rakkę i Mosul, zademonstrowała o wiele bardziej ukierunkowane podejście: odcięła każde miasto, a następnie oczyszczała je sektor po sektorze.

Armia Putina to nie Armia Czerwona

Armia Putina to oczywiście nie Armia Czerwona, tak jak Rosja Putina to nie Związek Radziecki. Korupcja instytucjonalna w całym rządzie ma wpływ na wszystko, nawet na to, że oficerowie czerpią zyski ze sprzedaży części zamiennych i ignorują wsparcie logistyczne na rzecz projektów prestiżowych. Podczas gdy ukraińscy obrońcy niszczą rosyjskie czołgi T-72 z okresu zimnej wojny niczym kaczki, rosyjskim priorytetem jest zarezerwowanie wystarczającej ilości pieniędzy, aby zapłacić za kolejną generację zaawansowanych technologicznie czołgów Armata. Jednak Armata wciąż może zrobić niewiele więcej, niż tylko przemierzać Plac Czerwony w paradach z okazji Dnia Zwycięstwa każdego 9 maja, by zrobić wrażenie na tłumach i zagranicznych mediach. Na polu walki czeka ją dokładnie taki sam los jak T-72.

Elitarne jednostki, spadochroniarze i siły specjalne Spetsnazu nadal funkcjonują w rosyjskim wojsku, ale same niewiele mogą osiągnąć w chaosie złego dowodzenia. Przykładem może być mało przezorne wprowadzanie nowego systemu szyfrowanej łączności armii rosyjskiej Era: system, który ma być rzekomo bezpieczny, opiera się na wieżach 3G, które Rosja zniszczyła, najeżdżając na Ukrainę. Ponieważ system ten po prostu nie działa, rosyjscy oficerowie muszą porozumiewać się za pomocą telefonów komórkowych, a ukraińscy ochotnicy chętnie podsłuchują ich rozmowy.

Inwazja na Gruzję w 2008 roku skończyła się klęską tej byłej republiki radzieckiej, ale ujawniła niekompetencję i słabość Rosji, co doprowadziło do powstania planów doposażenia i zreformowania sił zbrojnych Putina. Wysiłki te nie powiodły się. To wiele mówi o braku idealizmu, uczciwości i poczucia obowiązku w reżimie Putina. Trudno sobie wyobrazić, na ile to się może zmienić na tak późnym i kluczowym etapie inwazji na Ukrainę.

Bezlitosna destrukcja albo upokarzający odwrót

Pod Stalingradem pod koniec 1942 roku Armia Czerwona zaskoczyła siebie i cały świat nagłym zwrotem, a wiele wskazuje na to, że siły Putina dostosowują swoją taktykę i przygotowują dwie duże strategiczne kontrofensywy: wokół Kijowa i na wschodzie Ukrainy. Niemal stalinowska determinacja, by naprawić rosyjskie wojsko – w czym mają pomóc egzekucje dezerterów i niekompetentnych oficerów – może doprowadzić do przedłużenia krwawej łaźni bezlitosnej destrukcji.

Wbrew przedwojennym oczekiwaniom, możliwa jest także rosyjska zapaść militarna. Całkowity upadek morale mógłby doprowadzić do upokarzającego wycofania się, co byłoby potencjalnie druzgocącym skutkiem niezdolności Putina do rozstania się z sowiecką przeszłością.

Antony Beevor jest autorem książki „Stalingrad” i innych książek z zakresu historii wojskowości