Emilewicz przybyła do Waszyngtonu, by rozmawiać o wsparciu amerykańskiej agencji USAID dla programu stażowego dla ukraińskich urzędników i pracowników organizacji pozarządowych, podczas którego mają oni korzystać z doświadczeń Polski z procesu akcesji do Unii Europejskiej.

"Ciągle w polskiej administracji są urzędnicy, którzy ten sam proces przechodzili przed 2004 r. i mogą się dzielić tym doświadczeniem i bezcenną wiedzą. Szukając podobnego kraju, który przechodził podobny proces, to nie ma lepszego miejsca niż Polska - ze względu na rozmiar, strukturę społeczną, czy gospodarczą" - powiedziała minister. Jak dodała, przedstawiciele Departamentu Stanu i USAID byli zainteresowani wsparciem, który dodałby euroatlantycki komponent do programu.

Zbudować "soft power"

Reklama

W ramach przygotowanego programu, który - jak zapewniała Emilewicz - będzie kontynuowany przez kolejny rząd i cieszy się ponadpartyjnym poparciem, grupa łącznie 90 Ukraińców odbędzie kilkumiesięczne szkolenia w Warszawie, na Ukrainie, w Brukseli oraz być może w Waszyngtonie. Jak przekonuje minister, program ten to zarówno element budowania "soft power" na Ukrainie, jak i pomoc w przygotowaniu odpowiednich warunków i standardów dla polskiego i zachodniego biznesu w perspektywie odbudowy kraju, np. w zakresie zamówień publicznych.

"Ten konflikt będzie trwał długo, a sposobem na wspieranie Ukrainy jest obecność gospodarcza - bo jeśli wejdziemy tam dopiero jak wojna się skończy, będzie już za późno. Tymczasem nowa Ukraina będzie potrzebowała nowych standardów - a tego nie wypracowuje się tylko poprzez zmianę prawa, ale też poprzez zmianę mentalności tych, którzy to prawo wdrażają" - podkreśliła Emilewicz. Jak dodała, byłby to dodatkowy element zachęcający Amerykę do zaangażowania się na Ukrainie w obliczu słabnącego zainteresowania Waszyngtonu.

Minister rozmawiała też na temat trwającego sporu między Polską i Ukrainą związanego z blokadą przejść granicznych przez polskich kierowców w proteście przeciwko nierównej konkurencji. Jak przyznała minister, oficjele Departamentu Stanu wyrazili zaniepokojenie sytuacją, lecz przedstawiła im polskie racje i zaznaczyła, że przyczyną problemu są nierówne warunki konkurencji wynikające z jednostronnego otwarcia się europejskiego rynku.

Amerykanie zaskoczeni skalą problemu?

"Mam wrażenie, że Departament Stanu był zaskoczony, tym co usłyszał - o tym, jak dużą częścią PKB jest branża transportowa, ile ludzi zatrudnia, jakie są źródła tego protestu. To była taka wiedza, którą - mam wrażenie - partnerzy usłyszeli po raz pierwszy" - powiedziała. Jednocześnie ostrzegła swoich rozmówców, że problem prawdopodobnie nie zostanie rozwiązany jeszcze za kadencji obecnego rządu, zaś kolejny nie będzie w łatwiejszej sytuacji, by rozwiązać spór.

"My sobie zdajemy sprawę, że liczba problemów związanych ze zbliżaniem się Ukrainy do Zachodu będzie w nadchodzącym okresie rosła. Taką przystawką do tego była kwestia zbożowa, a dziś już kwestia transportowa. Tych obszarów kolizyjnych będzie dużo, dużo więcej" - podkreśliła Emilewicz. Dodała przy tym, że nie można porównywać obecnej sytuacji do sytuacji Polski sprzed wejścia do Unii, bo obecnie mamy do czynienia z "jednostronnym otwarciem rynku europejskiego na część towarów czy usług, które powoduje warunki nierównej konkurencji". Zaznaczyła, że choć Polska jako sąsiad jest pierwszym dotkniętym tymi problemami państwem, to dotyczy on całej Unii - wskazując np. na protesty francuskich cukrowników przeciwko wejściu cukru z Ukrainy.

Jest prawie jednomyślne wsparcie

"Ten proces powinien znów zostać przywrócony na nogi - jeżeli rozszerzamy się, to tak jak Polska musiała spełniać acquis, tak samo będzie musiała zrobić Ukraina" - oceniła Emilewicz.

Dodała, że mimo tych problemów, zarówno Polska, jak i większość państw członkowskich "jest gotowa, by powiedzieć Ukrainie +tak+".

"Czeka nas wkrótce Rada Europejska. Jest duża gotowość do otwarcia negocjacji z Ukrainą. Jednym wyjątkiem, który bardzo jasno definiuje swój sprzeciw, jest Viktor Orban. Więc to będzie niewątpliwie bardzo interesująca Rada" - powiedziała Emilewicz.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)