Austria jest sfrustrowana obrotem spraw wokół Nord Stream 2. Pod koniec roku tamtejsi politycy regularnie wzywali do uruchomienia rurociągu, nie ukrywając rozdrażnienia, że sprawy Ukrainy rzutują na UE. W trakcie rosyjskich gróźb wobec Kijowa niemiecki regulator energetyczny zadecydował jednak o wstrzymaniu procesu certyfikacji gazociągu. Wydanie końcowego pozwolenia opóźnia się, a szanse, że zielone światło pojawi się w pierwszej połowie 2022 r., są małe. Możliwe są też kolejne sankcje, nad którymi w styczniu zagłosuje Senat USA.
W oświadczeniu dla DGP austriackie MSZ tłumaczy swoje stanowisko tym, że „Europa potrzebuje dywersyfikacji źródeł energii oraz szlaków dostaw”. W ocenie Wiednia NS2 „przyczynia się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego w Europie” i „powinien ruszyć tak szybko, jak to możliwe”. Twarda obrona gazociągu nie zaskakuje. To od lat stały punkt w polityce Austrii, uzależnionej od rosyjskiego gazu i aktywnie sprzeciwiającej się sankcjom na NS2. Na podejście Wiednia do sprawy w żaden sposób nie wpłynęły przetasowania nad Dunajem.