W Unii obronność leży w gestii poszczególnych państw, a ich współpraca w obszarze produkcji uzbrojenia jest ograniczona, toteż potencjał wspólnoty jest de facto niewykorzystany. Tymczasem należy poważnie brać pod uwagę, że wsparcie militarne Ameryki może zostać poważnie ograniczone. Zwłaszcza jeśli wybory prezydenckie w USA wygra Trump, a uwaga Waszyngtonu skoncentruje się na rywalizacji z Chinami - ocenia autor.

Szef niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall Armin Papperger powiedział niedawno w wywiadzie dla "Financial Times", że obawia się, iż Europa zostanie "totalnie osamotniona" w przypadku konfliktu, ponieważ USA "koncentrują się w większym stopniu na regionie Azji-Pacyfiku".

Prezes Aribusa Guillaume Faury przyznał, że obawia się, że "zamiast budować obronność Europy, nadal pozwalamy na fragmentację (tego sektora)", czego najlepszym przykładem jest rywalizacja między producentami europejskich myśliwców - francuskiego Rafale, niemiecko-brytyjskiego Eurofightera i szwedzkiego Gripena.

Sytuację komplikują takie projekty jak Tempest - wielozadaniowy samolot myśliwski szóstej generacji - nad którym Włochy pracują wraz z Wielką Brytanią i Japonią, podczas gdy nad projektem europejskiego myśliwca następnej generacji pracują Airbus i Dassault - pisze Bezat.

Reklama

Na drugim planie odbywa się jeszcze inna rywalizacja o rynki europejskie i wygrywa ją amerykański przemysł zbrojeniowy; w latach 2019 - 2023 kraje unijne kupiły 55 proc. broni w USA.

Europejskie giganty tego sektora to zawodnicy "wagi średniej" w porównaniu z amerykańskimi koncernami jak Lockheed Martin, Raytheon Technologies, Northrop Grumman, General Dynamics i Boeing, zasilanymi przez zamówienia Pentagonu, którego budżet na ten rok wynosi 886 mld dol.

Tymczasem w Europie firmy zbrojeniowe muszą walczyć z przeszkodami nieznanymi amerykańskim konkurentom - podkreśla szef Airbusa.

Brak strategii

Brak ponadnarodowej strategii, przepisów ułatwiających konsolidację sektora, większe trudności z finansowaniem projektów, bardziej surowe przepisy środowiskowe sprawiają, że potencjał przemysłowy Europy w tym obszarze nie jest należycie wykorzystywany - uważa Faury.

W tym roku Komisja Europejska "obudziła się, przynajmniej w obszarze politycznym, i przedstawiła 5 marca program na rzecz rozwoju przemysłu obronnego" - relacjonuje publicysta. Zakłada on, że od 2030 roku kraje unijne powinny kupować co najmniej 40 proc. uzbrojenia, współpracując ze sobą, a za 10 lat 60 proc. budżetów wojskowych powinny przeznaczać na sprzęt europejski.

Bez nakładów UE, które wzmocniłyby budżety krajów unijnych, "cele te pozostaną pobożnymi życzeniami" - ostrzega Bezat.

Komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton proponuje utworzenie wartego 100 mld euro funduszu wspartego euroobligacjami, który przeznaczony byłby na wsparcie firm zbrojeniowych oraz programu "konstelacji satelitów i cyberbroni". Projekt ten poparła Francja, ale inne kraje nie wsparły go jednogłośnie, zastrzeżenia mają np. Niemcy.

Europa potrzebuje jednak większej integracji przemysłowej, w przeciwnym wypadku jej możliwości pozostają rozproszone. By to osiągnąć, potrzeba - oprócz woli politycznej i dużych pieniędzy - "instytucjonalnej śmiałości". Na przykład powołania unijnego komisarza ds. obrony - proponuje Jean-Michel Bezat.

Na razie w połowie marca Komisja Europejska postanowiła przekazać koncernom zbrojeniowym 500 mln euro na zwiększenie zdolności produkcyjnych amunicji artyleryjskiej, by móc dostarczać więcej pocisków Ukrainie i uzupełniać zapasy państw Unii.

Środki te trafią do takich firm jak Rheinmetall, Nammo, Chemring Nobel, Hellenic Defence Systems czy Eurenco. Mają one ponadto pobudzić inwestycje samego przemysłu zbrojeniowego poprzez współfinansowanie projektów, co ma przełożyć się na łączną kwotę inwestycji o wartości około 1,4 mld euro. (PAP)