Liberalny dziennik przypomina, że amerykańscy dyplomaci i oficerowie wywiadu byli na Kubie i w Chinach celami "tajemniczych ataków". Zaczynały się od głośnego dźwięku, po którym następował ból uszu i głowy oraz zawroty głowy. Następnie pojawiły się m.in. problemy ze wzrokiem oraz szum. "Dwóch funkcjonariuszy CIA doznało tej dolegliwości podczas podróży po Australii i Tajwanie" - zauważa także "Washington Post".

Oprócz tego gazeta odnotowuje, że rosyjski wywiad wojskowy oferował nagrody bojownikom powiązanym z talibami za ataki na amerykańskich żołnierzy w Afganistanie. Przywołuje również przypadki ataków cybernetycznych, w tym na serwery Partii Demokratycznej w trakcie kampanii prezydenckiej w 2016 roku.

"O co tu chodzi? Wszystkie powyższe zdarzenia miały miejsce od 2016 do bieżącego roku. Chociaż pozostają niejasne kwestie i pytania bez odpowiedzi, to jako całość wygląda to coraz bardziej jak skoordynowane działania prezydenta Rosji Władimira Putina mające na celu prowadzenie asymetrycznej wojny przeciwko Stanom Zjednoczonym" - ocenia "Washington Post".

Reklama

Dziennik spekuluje, że w ten sposób rosyjski przywódca może chcieć osiągnąć swoje cele polityczne, wśród których wymienia m.in. wyjście wojsk USA z Afganistanu, wpływanie na proces demokratyczny w USA oraz torpedowanie prób polepszenia relacji na linii Waszyngton-Hawana. Jedocześnie takie ataki "mogą służyć celom taktycznym" Kremla - "osłabieniu cyberbezpieczeństwa USA czy nękaniu amerykańskich dyplomatów i oficerów wywiadu służących za granicą".

"Washington Post" uważa, że prezydent Donald Trump "z tajemniczych powodów nigdy nie konfrontował się z Putinem w kwestii jego brudnych sztuczek". I wzywa Bidena, by "jasno postawił" rosyjskiemu prezydentowi, że "nie będzie siedział cicho czy tolerował tych lub innych ataków rosyjskich służb wywiadowczych na Amerykanów".

"Kto namierzał niewidzialnymi promieniami Amerykanów? Kto oferował zapłatę za zabijanie żołnierzy USA? Jak na dobrego dawnego szpiega KGB Putin zaprzecza. Ale nadszedł czas, by te czarne operacje Kremla zostały nazwane tym, czym są, przez nowego prezydenta USA" - konkluduje swój redakcyjny komentarz "Washington Post".

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)