Polacy, Gruzini, Litwini i inni zagraniczni specjaliści, zatrudniani przez władze Ukrainy w celu przyspieszania reform, nie zawsze radzą sobie w realiach postkomunistycznego, wciąż toczonego przez korupcyjne układy kraju - mówią PAP eksperci.

Choć nieraz odnoszą sukcesy, często są – jak polski prezes kolei państwowych Ukrzaliznycia Wojciech Balczun – bezlitośnie atakowani. Czasem także - jak były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili - przez wygórowane ambicje polityczne stają się dla swych ukraińskich pracodawców problemem.

„Nierzadko można odnieść wrażenie, że zagraniczni menedżerowie ściągani są na Ukrainę raczej dla poprawy jej wizerunku na Zachodzie niż dla dokonania realnych przemian w dziedzinach, w których pracują” – mówi PAP kijowski politolog Wołodymyr Cybulko.

Balczun kieruje ukraińskim odpowiednikiem PKP od kwietnia, gdy wygrał konkurs na stanowisko szefa Ukrzaliznyci, pokonując 30 kontrkandydatów. Ówczesny minister rozwoju gospodarczego Ukrainy, pochodzący z Litwy Aivaras Abromaviczius wyjaśniał, że Polak zwyciężył ze względu na doświadczenie w kolejnictwie, a przede wszystkim sukcesy w restrukturyzacji PKP Cargo.

Mimo, że od jego nominacji minęło dopiero kilka miesięcy, media dostrzegły, że udało mu się m.in. obejść układy korupcyjne przy zakupach paliw, dzięki czemu jego przedsiębiorstwo zaoszczędziło ogromne pieniądze. „W 2016 roku cena oleju napędowego była o 7 procent niższa niż w 2015 roku” – podaje Balczun na swoim Facebooku.

Reklama

Państwowa agencja informacyjna Ukrinform chwaliła niedawno Polaka za współpracę, którą z myślą o rozwoju Ukrzaliznyci nawiązał z zachodnimi firmami kolejowymi, a także za podwyżki wynagrodzeń pracowników, modernizację systemu rezerwacji biletów oraz za „rozumienie ukraińskiej mentalności”.

Zwierzchnik Balczuna, minister infrastruktury Wołodymyr Omelan, zdaje się nie podzielać tego entuzjazmu i wciąż żąda od niego lepszych wyników. Wytyka mu, że za długo adaptuje się do ukraińskich warunków i za bardzo skupia się na autopromocji.

„Balczun kieruje takim gigantem, że trudno, żeby nie miał problemów. Podoba mi się, że ma czyste, biznesowe podejście do pracy, ale wiadomo, że chcąc zreformować system, wciąż narusza czyjeś interesy. Pojawiają się w związku z tym plotki, że pracuje na jednego czy drugiego oligarchę. Najważniejsze, by zachował poparcie rządu. Bez niego nie da sobie rady” – ocenił w rozmowie z PAP dziennikarz portalu gospodarczego „Delo.ua” Serhij Czepinski.

Niezależni eksperci na razie nie chcą wypowiadać się na temat pracy szefa Ukrzaliznyci. „Za krótko jest na stanowisku. Przy tak wielkim przedsiębiorstwie nie można oczekiwać szybkich wyników. Proszę zadzwonić za jakieś pół roku” – przekazano PAP w sekretariacie szefa Federacji Pracodawców Transportu Ukrainy, pierwszego ministra transportu tego kraju, Oresta Kłympusza.

Innym Polakiem zatrudnionym przez ukraińskie władze jest b. minister transportu Sławomir Nowak. Państwową agencją drogową Ukrawtodor kieruje on od października br. - także zbyt krótko, by jego działalność można było oceniać.

„Pojawienie się na Ukrainie Nowaka, przedstawiciela poprzedniej ekipy rządowej w Warszawie, nie pomoże w porozumieniu z obecnymi władzami Polski. Wydaje mi się jednak, że Nowak przede wszystkim ma pomóc naszym władzom w kontaktach z Brukselą. Liczy się także jego doświadczenie w rozwoju infrastruktury” – wyjaśnia Cybulko.

Pytany o Leszka Balcerowicza, doradcę władz Ukrainy ds. reform i przedstawiciela prezydenta Petra Poroszenki w rządzie premiera Wołodymyra Hrojsmana, ekspert ocenił, że nie ma on większego wpływu na podejmowanie decyzji. „Zadaniem doradców jest ocenianie procesów i i ich wspieranie. Balcerowicz nie ma bezpośredniego wpływu na działania rządu, jednak jego duże doświadczenie może być użyte z korzyścią dla Ukrainy” – powiedział komentator.

Według Cybulki za przykład częściowego sukcesu odniesionego na Ukrainie przez zagranicznego specjalistę można stawiać Gruzinkę Chatię Dekanoidze. Do niedawna była ona szefową ukraińskiej policji, jednak podała się do dymisji, tłumacząc, że nie zgadza się, by w jej pracę ingerowali politycy. Dekanoidze odpowiadała za reformę policji.

„Jej zasługą jest to, że Ukraińcy przestali się bać policji. Reforma nie została jednak zakończona. W dużych miastach pojawili się młodzi eleganccy policjanci ze służby patrolowej. W mniejszych miejscowościach nadal rządzą dawni milicjanci ze starej gwardii” – ocenił ekspert.

Rodak Dekanoidze, Micheil Saakaszwili, nie spełnił natomiast pokładanych w nim oczekiwań, a stał się dla władz Ukrainy kłopotem. Polityk, który był gubernatorem obwodu odeskiego na południu, na początku listopada ustąpił ze stanowiska, oskarżając prezydenta Poroszenkę o popieranie klanów korupcyjnych. Dziś tworzy własny ruch polityczny i domaga się wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Zapowiada też, że oczyści Ukrainę z korupcji i złodziejstwa.

„Saakaszwili w scenariuszach wielu ukraińskich polityków występuje w roli użytecznego idioty. Może być jednak wabikiem dla elektoratu, który wciąż głosuje na piękne hasła. Jeśli uda mu się zbudować partię, może zaostrzyć konkurencję w segmencie populistycznym naszej polityki i w przypadku sukcesu we wcześniejszych wyborach do parlamentu stać się partnerem w jakiejś nowej koalicji” – powiedział Cybulko PAP.

Z Kijowa Jarosław Junko

>>> Czytaj też: Menedżerowie, finansiści, programiści. Do Polski przyjeżdża coraz więcej wykształconych Ukraińców