MICHAŁ DUSZCZYK
30 września mija termin postępowania przetargowego na generalne wykonawstwo gazoportu. Jakie jest zainteresowanie firm tym przetargiem?
ZBIGNIEW RAPCIAK
W seminarium dla potencjalnych wykonawców terminalu uczestniczyło 60 firm z trzech kontynentów. Było wiele liczących się firm z Korei, Japonii, Kanady, Hiszpanii, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii i polskie spółki. Przed 11 listopada 2009 r. chcemy ogłosić czterech oferentów. Do końca roku potencjalni wykonawcy przedstawią oferty wstępne, a w kwietniu 2010 roku ostateczne.
Reklama
Kiedy podpiszecie pierwsze umowy z wykonawcami?
Planujemy w maju 2010 r. W lipcu, najpóźniej w sierpniu chcielibyśmy rozpocząć prace budowlane. Termin jest oczywiście uzależniony od tego, czy będą odwołania. Zakładamy, że tę kwestię rozstrzygniemy w ciągu dwóch miesięcy.
Czym będziecie się kierować, wybierając generalnego wykonawcę?
O jakości oferty w 60 proc. decydować będzie cena, w 25 proc. możliwość współfinansowania tego projektu przez wykonawcę, w 10 proc. gwarancje, jakie zaoferuje potencjalny wykonawca, a w 5 proc. możliwość ewentualnego skrócenia terminu zakończenia budowy.
Czy jest zatem szansa na przyspieszenie budowy?
Tak. Przejrzeliśmy harmonogram budowy kilkunastu terminali na świecie i wiemy, że jest to możliwe od strony technologicznej. Ale pojawia się pytanie, czy wcześniejsze oddanie gazoportu do użytku jest nam potrzebne? Pierwsza dostawa LNG do Polski spodziewana jest w lipcu 2014 r. Wcześniejsze oddanie terminalu do eksploatacji oznaczałoby konieczność jego utrzymywania, a to są przecież olbrzymie koszty.
Kiedy zatem zamierzacie zakończyć budowę?
Aby zdążyć z uruchomieniem gazoportu do lipca 2014 r., większość robót powinna być zakończona do grudnia 2013 r. Potem będzie czas na prace odbiorowe, które w tym przypadku mogą potrwać do sześciu miesięcy. Już dziś prowadzimy rozmowy z Urzędem Dozoru Technicznego, bo wiemy, że nie będzie to proces łatwy. Nikt wcześniej w Polsce nie realizował takiej inwestycji. Budujemy pierwszy terminal LNG w naszej części Europy.
Czy nie ma w takim razie groźby, że z uruchomieniem terminalu nie zdążymy do lipca 2014 r.?
Zdążymy. Projekt jest dobrze przygotowany i koordynowany. Podmioty zaangażowane w tę inwestycję, czyli oprócz nas Zarząd Portów Morskich w Szczecinie i Świnoujściu, Urząd Morski w Szczecinie i Gaz-System, czują odpowiedzialność za swoją część prac i realizują je zgodnie z harmonogramem. Jeśli któryś z inwestorów nie wywiąże się z prac w terminie, poniesie konsekwencje finansowe.
Czy już wiadomo, jaka będzie struktura finansowania inwestycji, której wartość szacowana jest na 600–700 mln euro?
Intensywnie nad tym pracujemy od kilku miesięcy. Liczymy, że środki własne, czyli Gaz-Systemu jako naszego właściciela, będą stanowić ok. 30 proc. Drugie źródło to pieniądze unijne. Mamy szansę uzyskać 80 mln euro z tzw. Recovery Planu. We wniosku do Komisji Europejskiej zapisaliśmy jednak, że z tej kwoty 25 mln euro zostanie przekazane do Zarządu Portów Morskich, który przygotowuje morską część terminalu.
A co z udziałem instytucji finansowych oraz banków komercyjnych?
Chcemy skorzystać ze środków Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, z którymi prowadzimy już intensywne rozmowy. Szacujemy, że z EBI będziemy mogli pozyskać co najmniej 200 mln euro. Ponadto organizujemy finansowanie z banków komercyjnych. Cały proces koordynuje PKO BP, z którym podpisaliśmy w sierpniu list intencyjny. 14 banków komercyjnych złożyło już oferty na finansowanie terminalu. W najbliższym czasie wybierzemy kilka, z którymi będą prowadzone negocjacje. Nie wykluczamy też dodatkowego źródła pozyskania środków w postaci pieniędzy, które mogą zapewnić sami wykonawcy terminalu.
Od 2014 roku terminal będzie mógł nam zagwarantować 5 mld m sześc. gazu rocznie. Faktyczne wykorzystanie gazoportu będzie chyba niższe?
Gdyby terminal przez cały czas utrzymywał moce szczytowe, jest możliwość regazyfikacji 5 mld m sześc. w skali roku. To jednak założenie teoretyczne. Żaden z podobnych terminali na świecie nie pracuje na 100 proc. możliwości. W praktyce wykorzystanie jest znacznie mniejsze. Eksperci twierdzą, że jeśli gazoport wykorzystuje połowę swych mocy, trzeba to uznać za bardzo dobry wynik. W sierpniu byliśmy z wizytą w Portugalii, gdzie zapoznaliśmy z funkcjonowaniem terminalu w Sines. Wystartował on z mocami regazyfikacyjnymi na poziomie kilku procent swych możliwości. Dziś jego obłożenie sięga ok. 50 proc.
Ile więc gazu zapewni świnoujski terminal?
Jeżeli będziemy regazyfikować powyżej 4 mld m sześc. gazu rocznie, wówczas całkowicie zabezpieczymy rynek odbiorców indywidualnych. Zakładamy, że w 2018 roku terminal będzie rozbudowany do 7,5 mld m sześc. A to z kolei gwarantuje zaspokojenie ponad 50 proc. krajowych potrzeb. Prowadzimy obecnie procedurę open season, czyli badanie zapotrzebowania na usługi gazoportu. Na razie zgłosiło się PGNiG. Na tym etapie jest to jednak zrozumiałe, bo tylko ta firma ma podpisany kontrakt na dostawę skroplonego gazu do Polski. Sądzę jednak, że po rozpoczęciu budowy terminalu zainteresowanie firm znacznie wzrośnie.
Terminal to sposób na uniezależnienie Polski od dostaw surowca z Rosji. Kupując gaz LNG, musimy chyba liczyć się jednak z tym, że generalnie będziemy za gaz płacić więcej?
Do tej inwestycji należy podejść długookresowo. Po pierwsze, ten projekt otworzy drogę do realnej dywersyfikacji. Dzięki niemu będziemy mogli odbierać gaz praktycznie z dowolnego kierunku na świecie, co przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. Po drugie, umożliwi pozyskiwanie gazu na tzw. transakcjach spotowych, na których gaz bywa często dużo tańszy od kupowanego na podstawie kontraktu długoterminowego. W długiej perspektywie korzystanie z terminalu może więc przynieść pozytywne efekty finansowe, zarówno dla firm handlujących tym surowcem, jak i odbiorców w Polsce.
Zbigniew Rapciak
Od 1 maja 2009 r. prezes PLNG, spółki celowej OPG Gaz-System, odpowiedzialnej za budowę w Świnoujściu terminalu regazyfikacyjnego do odbioru LNG