Transakcje, w których pojawiają się terytoria, gdzie obowiązują niskie podatki, przyciągają uwagę połowy władz podatkowych z różnych krajów świata (badaniem objęto 49 państw). – Jest coraz bardziej prawdopodobne, że transakcje dokonywane z „rajami podatkowymi” będą szczegółowo badane przez władze podatkowe i że firmy, które prowadzą takie operacje, trafią na oficjalne „listy obserwacyjne” – stwierdza Ernst & Young.
W przeszłości rządy rzadko wyraźnie odnosiły się do rajów podatkowych, gdy chciały podważyć stosowaną przez firmy wielonarodowe politykę „cen transferowych”: chodzi o rozwiązania, które określają sposób podziału zysków do opodatkowania między poszczególne części przedsiębiorstwa.
Te właśnie ceny transferowe, które mogą prowadzić do milionowych strat urzędów skarbowych, przez długie lata stanowiły najtrudniejszy problem podatkowy, związany z działaniem firm wielonarodowych. Staje się on coraz bardziej kontrowersyjny, ponieważ coraz więcej krajów wprowadza odnoszące się do tej kwestii przepisy, a poszukujące źródeł wpływów rządy nasilają posunięcia, które mają im zapewnić odpowiedni udział w przychodach wielonarodowych przedsiębiorstw.
– Bez wątpienia pojawi się tutaj coraz więcej punktów spornych – mówi John Honster, partner w Ernst & Young. Sugeruje on, że firmy powinny mieć na uwadze rosnące ryzyko opodatkowania tych samych dochodów w więcej niż jednym obszarze prawnym. Powinny się więc one skupić na zmniejszeniu zagrożeń ze strony władz podatkowych i na ograniczeniu ryzyka narażenia się na kary.
Reklama
Wykorzystywanie jurysdykcji, w których obowiązują niskie podatki, stanowiło – zdaniem Ernst & Younga – obszar „potencjalnych nieporozumień z władzami podatkowymi”. Wymagało to od przedsiębiorstw wielonarodowych udowadniania, że zawierają one umowy na warunkach rynkowych: odbywało się to poprzez wykazywanie, że rozdział zysków do opodatkowania miał uzasadnienie w geograficznym rozmieszczeniu personelu i prowadzonych przez firmę operacji.