Trwają prace nad zmianami w ustawie – Prawo energetyczne, które wprowadzą obowiązek sprzedaży energii na giełdzie. Jak Pan ocenia te regulacje?
Giełda jest ważną, jeśli nie najważniejszą, instytucją rynku energii. Jak najbardziej pożądane jest, aby giełda energii rozwijała swoje produkty, a wolumen energii przechodzący przez nią systematycznie rósł. Wprowadzenie obowiązku handlu na parkiecie nie jest jednak dobrym rozwiązaniem. Zwolennicy wprowadzenia obligatoryjnego handlu na giełdzie przekonują, że taki obowiązek automatycznie doprowadzi do wzrostu płynności i stworzenia cen referencyjnych. Obligatoryjność handlu przyniesie być może niewielki efekt, ale rewolucji oczekiwać nie należy.
Można wprowadzać nowe rozwiązania na rynku energii, ale na drodze ewolucyjnej i takie, do których są przekonani wszyscy uczestnicy rynku. Mechanizm zmian powinien wyglądać w ten sposób, że giełda wychodzi z propozycją, co chce zrobić dla klientów, a uczestnicy rynku decydują o ostatecznym kształcie przyjmowanych rozwiązań. Jeżeli jakieś rozwiązania zostaną narzucone, to pojawi się naturalny sprzeciw.
Zwolennicy obligatoryjności handlu giełdowego przekonują, że zwiększy to transparentność rynku energii. Zgadza się pan z tą oceną?
Reklama
W pewnym stopniu na pewno to nastąpi. Jeżeli to będzie rozwiązanie obligatoryjne, to na pewno wzbudzi sprzeciw i każdy zrobi tylko tyle, ile będzie musiał. O rynku transparentnym będziemy mówić wówczas, gdy zdecydowana większość transakcji realizowana będzie na parkietach udostępniających informacje dotyczące wolumenu i cen do publicznej wiadomości. To czy nazywamy to giełdą, czy platformą internetową, na obecnym etapie rozwoju polskiego rynku energii nie ma to znaczenia. Jeżeli uczestnicy rynku wykażą wolę, aby te informacje podawać, wtedy można mówić o budowaniu transparentności. Natomiast, jeżeli ktoś mówi, że chce mieć rynek i równocześnie zawiera transakcje w ramach grupy kapitałowej i nikt z zewnątrz nie wie, czy transakcja odbiega od warunków i cen rynkowych, to nie jest to słuszna droga.
Od chwili, gdy zaczęła się dyskusja o obligatoryjności handlu giełdowego nastąpił poważny postęp na rynku. Organizowanych jest więcej przetargów, gdzie ceny i wolumeny podane są do publicznej wiadomości. Rośnie także liczba uczestników rynku korzystających z platform brokerskich. Niektórzy z czterech krajowych „czempionów” deklarują chęć zawierania transakcji wyłącznie poprzez te platformy. Coraz więcej uczestników przekonuje się do tego modelu, co pokazuje, że bez obligatoryjności handlu giełdowego można osiągnąć zamierzony cel w postaci zwiększonego obrotu, kontraktacji na produktach standardowych i tworzenia cen referencyjnych.
Czy odbiorcy końcowi są przygotowani do handlu na giełdzie energii?
Wiele się mówi o tym, że proponowane zmiany są podyktowane dobrem klienta końcowego. Warto zadać pytanie, czy klientów stać będzie na korzystanie z giełdy. Wydaje się, że przy obecnym systemie rozliczeń i zabezpieczeń transakcji tak nie będzie. Zapowiedziano, co prawda, że system rozliczeń zostanie zmieniony pod względem rygorów zabezpieczeń, ale według naszych obliczeń, zawarcie niewielkiej transakcji z dostawą roczną 10 MW wymaga pozostawienia w depozycie ok. 1 mln zł. Kogo z odbiorców końcowych będzie na to stać? W takiej sytuacji przy zakupie niewielkiej ilości energii na giełdzie może utracić płynność finansową.
Obecnie mówi się tylko o tym, że odbiorcy będą mieli łatwiejszy dostęp do giełdy. Powinno się jednak więcej mówić o tym, jakie będą skutki dla odbiorcy końcowego. A ta sprawa nie jest chyba jasno przedstawiona klientom. Gdyby wprowadzono obligatoryjność handlu na giełdzie i pozostawiono obecne zasady funkcjonowania, to wielu odbiorców końcowych z giełdy korzystać nie będzie. Nawet najwięksi odbiorcy nie będą odgrywali dużej roli, zaś struktura udziałów w obrotach się nie zmieni.
Przewiduje się również, że jeśli energia będzie sprzedawana za pośrednictwem giełdy, to jej ceny spadną.
A spadną?
Rynek jest z zasady zmienny. Nikt nie wie, w jaki sposób będą kształtowały się ceny na efektywnie działającym rynku, na który nikt nie może wywierać wpływu. Zapewnianie, że ceny na pewno będą niższe albo na pewno będą wyższe, jest oderwane od rzeczywistości. W dłuższej perspektywie rynek będzie najefektywniejszym narzędziem wpływającym na racjonalizowanie cen energii.
* Marek Krzysteczko
absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach oraz podyplomowych studiów na Uniwersytecie Śląskim i w Szkole Głównej Handlowej. W Vattenfall Energy Trading pracuje od 2005 roku.
ikona lupy />
Można wprowadzać nowe rozwiązania na rynku energii, ale na drodze ewolucyjnej i takie, do których są przekonani wszyscy uczestnicy rynku – mówi Marek Krzysteczko Fot. Piotr Waniorek / DGP