Jej objawy obejmują desperackie poszukiwania pewności przewidywań, jaka cechuje nauki ścisłe. Ekonomiści co najmniej od XVIII wieku zapożyczają z fizyki, starając się wykorzystać wszystko – od termodynamiki po zasadę zachowania energii – do zrozumienia makroekonomii oraz całej generacji wymyślnych instrumentów pochodnych (derywatów). Globalny kryzys finansowy skłania finansistów do zarzucania tych naukowych sieci jeszcze dalej, chcą oni bowiem zrozumieć, co zawiodło, a także – co zrobić, żeby w przyszłości system bankowy był bardziej stabilny. W efekcie rozwija się wśród nich „zazdrość o biologię”.

Zbuki w koszyku

Bankierzy oraz ekonomiści specjalizujący się w finansach współpracują z matematyko-biologami, żeby wyciągnąć wnioski z cechującej naturalne ekosystemy – od zasobów rybnych po lasy – zdolności powracania do równowagi, a także z mechanizmów rozprzestrzeniania się chorób. Te badania mają oczywiście cel nie tylko naukowy. Jak mówi Andrew Haldane, dyrektor wykonawczy ds. stabilności finansowej w Banku Anglii, być może struktura regulacyjna dla bankowości zostanie ukształtowana w efekcie prowadzonych obecnie studiów, w których globalne finanse traktuje się jako „złożony system adaptatywny”, czyli podobnie jak żyjące ekosystemy.
Reklama
Część wniosków z tych badań jest już znana. Jeden z nich dotyczy tego, że system bankowy stał się zbyt złożony, a jednocześnie – zbyt homogeniczny. Problem polega na tym, że w ciągu minionych mniej więcej 20 lat niemal wszystkie duże, działające w skali globalnej banki dywersyfikowały swój stan posiadania i ryzyko, przestawiając się na coraz bardziej złożone (i nieprzejrzyste) instrumenty finansowe. Na nieszczęście dla systemu jako całości wszystkie banki dywersyfikowały działalność biznesową w identyczny sposób, a trakcie tego procesu stały się od siebie wzajemnie zależne i to w sposób właściwie nie do rozwikłania.

– Z perspektywy pojedynczej firmy te strategie sprawiały wrażenie rozsądnych prób eliminacji ryzyka: do koszyka włożono więcej jajek – mówi Andrew Haldane. – Jeśli jednak spojrzeć na system jako całość, to obecnie jest jasne, że te strategie przyniosły odwrotny rezultat: im więcej jajek w koszyku, tym większa jego kruchość – i tym większe prawdopodobieństwo, że wśród jajek znajdą się zbuki.



Pojawienie się takiego właśnie efektu przewidywaliby matematyko-biologowie, gdyby wiedzieli, co dzieje się w świecie finansów. Na przykład tropikalne lasy deszczowe, w których występuje niezliczona ilość wzajemnie zależnych gatunków, są znacznie bardziej podatne na wstrząsy zewnętrzne niż charakteryzujące się mniejszym zróżnicowaniem ekologicznym sawanny czy pastwiska.

40 lat opóźnienia

Biologia matematyczna pomaga także w retrospektywnym wyjaśnieniu, dlaczego fundusze arbitrażowe – czyli instytucje uważane kiedyś za obciążone największym ryzykiem załamania finansowego – przetrwały kryzys w dobrej kondycji. W porównaniu bowiem z bankowością, sektor funduszy arbitrażowych składa się ze stosunkowo małych, wyspecjalizowanych graczy; w zróżnicowanym ekosystemie stanowiliby oni najbardziej odporną strukturę. Jednym z wybitnych matematyko-biologów, zgłębiających finansowy ekosystem, jest Lord Robert May, profesor zoologii Uniwersytetu Oksfordzkiego i poprzedni prezes brytyjskiego Royal Society. Jego zdaniem teoretycy finansów mają sporo do nadrobienia: – Im więcej słyszę o ekonomii finansowej, tym bardziej uderza mnie jej podobieństwo do ekologii w latach 60. XX wieku – mówi.
Ekonomiści rozprawiający o „efektywnych” czy „doskonałych” rynkach przypominają Lordowi Mayowi ekologów wypowiadających się o „równowadze naturalnej” 40 lat temu, kiedy sądzono, że najbardziej stabilne są ekosystemy, w których istnieje obfita sieć wzajemnych współdziałań. Kolejne analizy wykazały jednak, że jest akurat odwrotnie: najsilniejsze systemy mogą się rozdzielić na odrębne elementy, a mimo to się nie załamią.
Niektórych to ryzyko systemowe niepokoiło, zanim jeszcze wybuchł kryzys finansowy. Bank Anglii już pięć lat temu zaczął eksperymentować z modelami komputerowymi, w których system bankowy opisany był jak sieć połączeń ekologicznych. W USA National Academy of Sciences i nowojorski Bank Rezerwy Federalnej zainicjowały w 2006 roku wspólne, skupiające stu ekspertów badania, żeby przeanalizować podobieństwa między ryzykiem systemowym w sektorze finansowym i w różnych dziedzinach nauki i techniki – od ekologii po inżynierię. Burza finansowa nadeszła jednak przed opublikowaniem wyników ich prac.

Zdaniem Lorda Maya, występują interesujące paralele między zarządzaniem w rybołówstwie a regulacjami finansowymi. Przez ostatnie 50 lat zasobami rybnymi zarządzano, kierując się zasadą „każdy gatunek osobno”, co miało na celu maksymalizację „trwałej wielkości połowów” dorszy czy śledzi; było to podejście podobne do regulacji dotyczących analiz ryzyka, które skupiają się na poszczególnych bankach. Wraz jednak z pustoszeniem niektórych ważnych terenów połowowych badacze morzą dochodzą do wniosku, że tak naprawdę liczy się ekosystem w szerszym rozumieniu i w kontekście środowiska naturalnego. Nie można chronić np. zasobów dorsza, jeśli nie uwzględni się takich organizmów jak dobijaki, witlinki, łupacze i kałamarnice, na których żerują dorsze.



Leczenie zdrowych

Owocne źródło zapożyczeń dla analiz finansowych stanowi również epidemiologia medyczna. Podobnie bowiem jak epidemiolodzy, którzy – próbując powstrzymać wybuch choroby – skupiają się na ustaleniu najbardziej niebezpiecznych „superprzenośników zarazków” i na wynalezieniu szczepionki, również organy regulacyjne muszą mieć kontrolę nad niszczącymi dla całej sieci bankowej konsekwencjami upadku dużych, wzajemnie ze sobą powiązanych instytucji.
Międzynarodowe regulacje bankowe, takie ja umowa Bazylea II były z tego punktu widzenia przewrotne, gdyż najsurowsze wymogi kapitałowe nałożyły one na mniejsze i słabiej zróżnicowane banki (które stanowiły najmniejsze zagrożenie dla całego systemu), zostawiając jednocześnie więcej luzu wielkim instytucjom, czyli „superprzenośnikom zarazków”. Sięgając do analogii z chorobami przenoszonymi drogą płciową, Andrew Haldane mówi: – Regulacje bazylejskie są jak szczepienie osób mających naturalną odporność kosztem zakażonych: żyjących w celibacie zaszczepiono, a rozwiązłych upito.

Finansowa WHO

Do dalszych spostrzeżeń na ten temat prowadzi współpraca Davida Randa z programu dynamiki ewolucyjnej Uniwersytetu Harvarda oraz Nicolasa Beale’a, kierującego londyńską firmę doradczą Sciteb. – Podstawowy wymóg pod adresem organów regulacyjnych jest taki, iż powinny one zapewnić, że nie dojdzie do sytuacji, w której wszystkie banki dywersyfikują swoją działalność w ten sam sposób że zamiast tego mamy do czynienia ze „zdywersyfikowaną dywersyfikacją” – mówi Nicolas Beale.
Ich podejście, opierające się na modelach matematycznych wywodzących się z biologii ewolucyjnej, stwarza jego zdaniem „realną perspektywę, że opierając się na paru prostych, sięgających głęboko i nowo odkrytych właściwościach sieci finansowych organy regulacyjne będą w stanie zapobiec wystąpieniu w nich niebezpiecznych odruchów stadnych”. Kluczowym elementem nowego systemu powinno być zatem zapewnienie bankom narzędzi „oceny ryzyka systemowego” dla każdej klasy aktywów – i to takich, które wymuszą na nich dywersyfikowanie działalności w różnych kierunkach.

Bankowość może także sięgnąć po doświadczenia emidemiologii jeśli chodzi o gromadzenie, analizę i przekazywanie danych. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stale monitoruje pojawiające się na całym świecie wczesne oznaki epidemii chorób zakaźnych; a gdy już jakaś z nich wybucha – jak SARS w 2003 roku czy świńska grypa obecnie – rządom, specjalistom z zakresu medycyny i opinii publicznej WHO dostarcza o niej istotnych informacji. Zdaniem Andrew Haldane’a, światu bankowości powinno się zapewnić istnienie instytucji stanowiącej odpowiednik WHO.



Profesor Andrew Lo z Massachusetts Institute od Technology osobiście uważa, że USA powinny utworzyć „radę bezpieczeństwa” rynków kapitałowych, wzorowaną na istniejącej już w Krajowej Radzie Bezpieczeństwa w Transporcie.

Czerpać, skąd się da

Choć analiza ekosystemów to przejaw najnowszych dążeń do wykorzystania w finansach biologii matematycznej, analizy systemowe tego typu nie ograniczają się bynajmniej do biologii. Jeśli bowiem chodzi o stabilność systemu bankowego, to dla ekspertów użyteczne są także doświadczenia inżynierów, dotyczące ochrony sieci dostarczania prądu przed zapaścią. Niektórzy skłaniają się ku fizyce i to na bardziej zaawansowanym poziomie. Korzenie dominujących w sferze finansów teorii sięgają badań akademickich, które przeprowadzono wiele lat temu – i których wyniki często były zmienianie dokładnie w tym samym czasie, gdy przenikały one do świata finansów.
Rozwinięte w latach 70. XX wieku wstępne formy „hipotezy efektywnych rynków” zaczęły istotnie wpływać na kształt bankowego świata w latach 90., czyli w okresie, gdy ekonomiści akademiccy skłaniali się już ku bardziej subtelnym formom finansów behawioralnych. Również stanowiące punkt wyjścia do inżynierii finansowej elementy fizyki klasycznej zostały już dawno wyparte przez teorie bardziej skomplikowane, takie jak odświeżona teoria względności czy teoria kwantowa. Jeśli nie uda się więc wykorzystać w ekonomii doświadczeń biologii, być może trochę światła rzucą nań najnowsze koncepcje z dziedziny fizyki. Taką przynajmniej nadzieję mają pozbawieni dotychczasowych złudzeń analitycy, zajmujący się badaniami ilościowymi.