Najbogatszy Rosjanin zaczynał jako hutnik, a dziś jest głównym udziałowcem spółki Novolipetsk Steel. W 2005 roku koncern metalurgiczny z Nowolipiecka zadebiutował na giełdzie w Londynie. Jego kwartalne zyski są liczone w miliardach dolarów i jest on jednym z największych producentów stali w Rosji.

Lisin nie poprzestał jednak na podboju rodzimego rynku. Jedną z jego największych inwestycji było przejęcie amerykańskiego Winner Steel wraz ze strategicznym partnerem ze Szwajcarii, spółką Duferco. Swoje imperium miliarder pomnaża, inwestując nie tylko w huty, ale także w przemysł transportowy. Jego przedsiębiorstwo kontroluje m.in. Independent Transport Company, spółkę odpowiadającą za transport produkcji hutniczej w Rosji i za granicą.

Prasa nazywa go stalowym baronem, magnatem wschodu, cichym miliarderem i, jak wielu biznesmenów, którym udało się zbić majątek w Rosji, dobrym oligarchą. W kuluarach często mówi się, jak zachowywanie przyjaznych stosunków z Kremlem ułatwia najbogatszym Rosjanom robienie kokosowych interesów. W tej mierze Władimir Lisin nie należy do wyjątków – ostatnio gościł w swoim klubie sportowym „Lisia Nora” swojego imiennika, premiera Rosji Władimira Putina.

Lisin jest też wyznawcą starej rosyjskiej zasady „tisze jediesz, dalsze budiesz”. Nie przepada za rozgłosem i mówieniem w mediach o interesach, więc częściej jego zdjęcie można zobaczyć w piśmie łowieckim niż magazynie finansowym. Wygląda jednak na to, że status najmajętniejszego Rosjanina zagwarantuje mu w najbliższym czasie kilka okładek.

Reklama