"Dziennik Gazeta Prawna" podał w środę, że rząd rozważa wstrzymanie przekazywania części składek do OFE. Pomysł poparł wicepremier Waldemar Pawlak. Oznacza to, że rząd premiera Donalda Tuska przyznał się, iż nie jest w stanie powstrzymać narastającego lawinowo długu publicznego.

Nie pomogła podwyżka podatku VAT do 23 proc. Teraz urzędnicy sięgnęli do kieszeni przyszłych emerytów. Zmiany mają pozwolić na utrzymanie 55-procentowego progu ostrożnościowego długu finansów publicznych.

Jakie mogą być konsekwencje najnowszego pomysłu? Emeryci mogą otrzymać niższe świadczenia, ponieważ kapitał inwestowany przez OFE da im więcej niż świadczenia waloryzowane przez ZUS. Poza tym publiczny system emerytalny będzie miał coraz wyższe zobowiązania, a to spowoduje, że będzie musiał w przyszłości zwiększyć np. wysokość składek płaconych przez obywateli. Ale kto by tam martwił się przyszłością, przecież ważne jest "tu i teraz".

>>> Czytaj też: Przyszli emeryci dostaną mniej, bo rząd łata dziurę w budżecie

Reklama

"Ewentualne zawieszenie transferu składek emerytalnych do OFE na przykład na dwa lata będzie wymuszone sytuacją kryzysową. Trzeba określić polityczne priorytety - czy ważniejsze są ulgi rodzinne, wsparcie dla bezrobotnych i niepełnosprawnych, wsparcie dla żłobków i przedszkoli, czy też ważniejsze są transfery finansowe do OFE za każdą cenę - nawet cięć w wydatkach społecznych" - powiedział wicepremier Waldemar Pawlak w środę na konferencji prasowej.

Pawlak zapomniał dodać, że to nie jest rozwiązanie problemu, a jedynie odsunięcie go w przyszłość. A im później zabierzemy się za prawdziwe reformy, tym będzie trudniej, bo dług publiczny rośnie z każdym dniem. Za kilka lat może dojść do tego, że samo ograniczenie wydatków nie wystarczy i trzeba będzie całkowicie ściąć fundusze na pomoc społeczną, żeby państwo nie zbankrutowało. Ale skoro ważne jest "tu i teraz", to po co przejmować się tym, co będzie za kilka lat...

>>> Polecamy: Rybiński: Licznik długu publicznego

"Od OFE oczekujemy, że będą z większą aktywnością i efektywnością inwestować te pieniądze, które zostały wytransferowane z budżetu na ich rachunki" - dodał Pawlak na wspomnianej konferencji.

Cóż, dobrze, że rząd wymaga od innych. Szkoda, że politycy nie wymagają od siebie. A może to była taka zjadliwa ironia w wykonaniu wicepremiera? Jeśli tak, pozostaje tylko wyrazić szacunek dla zdolności analitycznych i umiejętności autokrytyki Waldemara Pawlaka.