– Gdyby jakiś inwestor miał kiedykolwiek przejść przez to piekło, po prostu by tu nie przyjechał – mówi szef Fundacji Rozwoju Lublina, agencji, której celem jest przyciągnięcie inwestycji do jednego z najbiedniejszych regionów Polski.

Owe kilka godzin okropnej podróży to jeden z powodów, dla których bardzo niewielu zagranicznych inwestorów zadaje sobie trud ruszenia się na wschód od Warszawy. Przeważająca większość zagranicznych fabryk jest zlokalizowana na zachodzie kraju, blisko Niemiec, największego rynku eksportowego Polski, w regionie przyzwoicie skomunikowanym z resztą kontynentu.

Gorsza Polska

– W regionie brakuje dużego inwestora, który mógłby podziałać jak magnes na innych – mówi Kidyba. Lena Kolarska-Bobińska, lokalna eurodeputowana, ściągnęła do Lublina, największego miasta regionu, liczącego 350 tys. mieszkańców, około tuzina potencjalnych inwestorów. Wszyscy są Polakami. Żaden cudzoziemiec nie zainteresował się tamtym terenem.

Reklama

Podobny problem występuje wzdłuż całej polskiej granicy wschodniej z Białorusią i Ukrainą. Region znany jako ściana wschodnia jest historycznie zacofany. Powstał na zapomnianych peryferiach rosyjskiego i austrowęgierskiego imperium i długo był ignorowany przez rząd w Warszawie. Dziś ma jedynie dwie trzecie średniego dochodu na głowę mieszkańca w Polsce, wyższe bezrobocie i większą migrację w poszukiwaniu pracy niż reszta kraju. Transport jest jednym z głównych powodów odstawania od bardziej rozwiniętych regionów Polski. Siedząc w swoim biurze w Warszawie, Magdalena Jaworska, zastępczyni szefa rządowej agencji budowy dróg, spogląda na wielką ścienną mapę, pokazującą wszystkie autostrady i nieco gorszej jakości drogi ekspresowe, które są budowane w całym kraju.

Zachód kraju jest niemal czarny – kolor ten pokazuje drogi ukończone – z akcentami czerwieni – co oznacza drogi w budowie. Jednak wschód kraju jest zielony i biały – pokazuje drogi na etapie planowania, które zostaną ukończone w odległej przyszłości.

>>> Czytaj też: Aż 37 proc. mieszkańców wsi utrzymuje się z zasiłków

Bardzo niewiele projektów drogowych we wschodniej Polsce spełnia kryteria Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o natężenie ruchu i korzyści ekonomiczne, przyznaje. To dlatego robi się niewiele poza budowaniem obwodnic wokół większych miast, tak by ciężarówki nie rozjeżdżały miejskich ulic.

Fundusze strukturalne z Unii Europejskiej, z których 67 mld euro napłynie do Polski w bieżącym cyklu budżetowym 2007 – 2013, mają pomagać niwelować niektóre różnice, ale w tym przypadku to się nie udaje.

Bardziej rozwinięte regiony w centrum i na zachodzie kraju wypełniają więcej wniosków o granty innowacyjne niż te na Wschodzie, w dużej mierze dlatego, że łatwiej jest ekonomicznie uzasadnić takie projekty w zamożniejszych częściach kraju i ponieważ urzędnicy w bogatszych regionach mają większe doświadczenie w kontaktach z Brukselą.

W ramach dysponującego 2,7 mld euro programu przeznaczonego wyłącznie dla wschodniej Polski zaaprobowano jak dotąd 114 projektów, ale te pieniądze to za mało, by zasypać przepaść między Wschodem a Zachodem.

Jedynym regionem wschodniej Polski, który notuje wzrost zainteresowania inwestorów, jest Podkarpackie, gdzie budowana jest autostrada A4, łącząca granicę niemiecką z ukraińską. Gdzie indziej ruch jest dużo mniejszy.

A jednak warto

Pol-Mot Warfama, producent sprzętu rolniczego mający fabryki w zachodniej Polsce, otwiera nowy zakład w Lublinie na bazie fabryki samochodów, która wcześniej należała do Daewoo, zanim koreańska firma na początku dekady nie wpadła w problemy i wycofała się z Polski.

Pomysł polega na tym, by montować chińskie traktory i pikapy.– Mamy doświadczenie na zachodzie kraju i widzieliśmy, że coraz trudniej jest znaleźć wykwalifikowaną siłę roboczą za rozsądną cenę – mówi prezes firmy Karol Zarajczyk. Szacuje, że robotnik w Lublinie kosztuje o blisko jedną trzecią mniej niż w zachodniej Polsce. Bezrobocie w Lublinie sięga 11,9 proc. wobec 8,5 proc. w okolicach Poznania, gdzie zlokalizowana jest jedna z fabryk Pol-Motu.

Jan Wielgus, inżynier odpowiedzialny za lubelski projekt, mówi, że nie będzie miał problemu ze znalezieniem 70 wykwalifikowanych robotników, których chce zatrudnić w najbliższych kilku miesiącach. – Spójrz na tę furę aplikacji od spawaczy, która leży na moim biurku – mówi. Zadaniem dla regionu jest to, by inni, duzi inwestorzy także to zobaczyli.