Te problemy dotyczą jej i setek tysięcy innych portugalskich pracowników na czasowych kontraktach, w tym ponad połowy wszystkich zatrudnionych poniżej 25. roku życia. To efekt lokalnego prawa pracy, które rząd w Lizbonie musi, zdaniem wielu, zliberalizować.
– Firmy unikają zatrudniania pracowników, kiedy ich biznes się rozwija, ponieważ prawo powoduje, że redukcja siły roboczej jest zbyt trudna i kosztowna, gdy rynki się kurczą – mówi doświadczony menedżer jednej z wiodących portugalskich spółek giełdowych. – Bardziej elastyczne prawo pracy pomogłoby firmom zwiększyć konkurencyjność i stworzyć miejsca pracy.

>>> Czytaj także: Czy Portugalia będzie kolejnym państwem, który stanie w kolejce o pomoc?

W ubiegłym miesiącu związki zawodowe przeprowadziły największy strajk generalny w najnowszej historii, protestując przeciwko cięciom płac w sektorze publicznym, podwyżkom podatków i innym rozwiązaniom, które mają ograniczyć zadłużenie, ale prawdopodobnie zepchną w przyszłym roku Portugalię z powrotem w recesję i wywindują bezrobocie do poziomu ponad 11 proc., najwyższego od ponad dekady.
Reklama
Stojąc w obliczu tych sprzecznych interesów, centrolewicowy premier Jose Socrates stąpa po cienkiej politycznej linie. Przeciwnicy oskarżają go, że w Brukseli obiecuje daleko idącą liberalizację rynku pracy, podczas gdy w kraju zapewnia, że chce jedynie zwiększyć efektywność istniejącego prawa.
W zgodnej opinii większości portugalskich pracodawców, Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego główny problem polega na tym, że krajowe prawo pracy stanowi przeszkodę dla podniesienia konkurencyjności eksportu i przywrócenia wzrostu gospodarczego, ponieważ przystosowanie się do zmieniających się warunków rynkowych jest dla firm zbyt kosztowne i skomplikowane.

>>> Zobacz też: Nikt nie ufa już Portugalii

– Wysoki poziom odpraw powoduje, że trzeba od pięciu do sześciu lat, by osiągnąć jakikolwiek zwrot ekonomiczny z kapitału przeznaczonego na zwolnienie pracowników – mówi wysoki rangą menedżer jednej z lizbońskich firm, która zatrudnia kilka tysięcy ludzi. – To zniechęca do tworzenia miejsc pracy.
Według niego wolno działający system sądowy i propracownicze prawo pracy de facto uniemożliwiają zwolnienie poszczególnych pracowników w sprawach dyscyplinarnych, takich jak np. kradzież. W takich przypadkach firmy wolą dobrowolnie wypłacić odprawę rzędu 30 tys. euro, niż iść do sądu.
Wiele firm odpowiada, zatrudniając pracowników na kontrakty czasowe, które można zerwać z dnia na dzień i bez wypłaty odprawy. Według niedawnego raportu Komisji Portugalia jest jednym z czterech państw członkowskich UE, obok Hiszpanii, Polski i Słowenii, gdzie kontrakty czasowe są bardziej popularne niż stałe.
Odnosi się to w szczególności do młodych pracowników. W zeszłym roku w Portugalii 53,5 proc. zatrudnionych poniżej 25. roku życia pracowało na kontraktach czasowych, podczas gdy średnia w UE wynosi 40,2 proc.
Ponieważ Borges nigdy nie miała stałego kontraktu, nie otrzymuje składki na ubezpieczenie społeczne od swojego pracodawcy i nie będzie miała prawa do zasiłku, jeżeli straci pracę. – Firma może zatrudnić dwóch lub trzech pracowników na kontrakty czasowe tak jak mnie i będzie ją to rocznie kosztowało tyle samo ile jeden pracownik na etacie – mówi.

>>> Polecamy: Portugalia zaprzecza, by potrzebowała pomocy finansowej

To prowadzi do dwupoziomowego rynku pracy, na którym głównie starsi pracownicy cieszą się bezpieczeństwem zatrudnienia, a młodzi, gorzej wykwalifikowani są zmuszeni miotać się między jedną czasową posadą a drugą.