Premier Grecji Lukas Papadimos wyznaczył na dziś rozmowy ostatniej szansy z przywódcami trzech głównych partii politycznych kraju na temat akceptacji programu oszczędnościowego. Od ich powodzenia zależy wypłata przez UE i MFW drugiego pakietu pomocowego dla Aten. Jednak Bruksela ma coraz większe obawy, że niewypłacalność Aten spowoduje reakcję łańcuchową i doprowadzi do rozpadu unii walutowej. I usztywnia swoje stanowisko w negocjacjach z Grekami.

– Wyjście Grecji ze strefy euro absolutnie nie będzie dramatem. Niektórzy sądzą, że to spowoduje upadek innych krajów. Ale tak po prostu nie jest – powiedziała wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Neelie Kroes w wywiadzie dla holenderskiego dziennika „Volkskrant”. – Nie da się przekonać holenderskich i niemieckich podatników do dalszej pomocy, jeśli ze strony Greków nie będzie dobrej woli – dodała. W tym samym tonie wypowiedział się także dla niemieckiego Inforadio szef Eurogrupy (spotkania ministrów finansów państw unii walutowej) Jean-Claude Juncker. – Euro przeżyje nie tylko wyjście Grecji, ale nas wszystkich – przekonywał.

Bankructwo? To nic

Opublikowany wczoraj przez Citibank raport podwyższył z 25 – 30 do 50 proc. prawdopodobieństwo bankructwa Grecji w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Zdaniem amerykańskich analityków z perspektywy Brukseli taki scenariusz jest coraz łatwiejszy do zaakceptowania przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, z każdym kolejnym planem restrukturyzacji europejskie banki spisują na straty coraz większą część greckiego długu. Gdy w razie bankructwa greckie papiery staną się całkowicie bezwartościowe, straty dla unijnych instytucji finansowych będą więc stosunkowo niewielkie.

Reklama

>>> czytaj też: Najbardziej i najmniej zadłużone kraje w Europie – zobacz ranking

Po drugie, rynki finansowe coraz wyraźniej oddzielają przypadek Grecji i Portugalii, które nie są w stanie przetrwać bez pomocy z zewnątrz od Irlandii, Hiszpanii i Włoch. To potwierdzają wyniki rentowności tych ostatnich państw. Mimo niepokojów wokół Grecji wczoraj rentowność 10-letnich włoskich obligacji wynosiła 5,65 proc., czyli była o 1,5 pkt proc. niższa niż pod koniec ubiegłego roku. W tej sytuacji Bruksela ma znacznie mocniejszą pozycję negocjacyjną w rozmowach z Grekami. – Rozmowy nie posuwają się niestety dobrze. Nasi partnerzy są tak sztywni, że kiedy uda się nam zamknąć jeden rozdział, zaraz otwiera się nowy – przyznał wczoraj o 4 nad ranem po wielogodzinnych rozmowach z przedstawicielami UE i MFW premier Papadimos.

Unia i fundusz domagają się m.in. obniżenia o 1/5 pensji minimalnej i wcześniejszych emerytur oraz zwolnienia tylko w tym roku 15 tys. urzędników. Roczne wydatki na ochronę zdrowia mają spaść o 1,1 mld euro, na obronę o 400 mln euro, podobnie jak dotacje dla samorządów.

Kiedy nadejdzie krach

W negocjacjach z Grecją podawane były liczne „ostateczne” terminy. Jednak z pewnością musi ona dojść do porozumienia z wierzycielami przed 20 marca. Tego dnia mija termin zapadalności greckich obligacji o wartości 14,4 mld euro. Bez pomocy z zewnątrz kraj nie znajdzie na to pieniędzy i stanie się niewypłacalny. Rząd nie będzie miał środków nie tylko na spłatę długu, ale także podstawowe funkcje państwa: utrzymywanie kolei, szpitali i szkół, pensje dla urzędników i policjantów. Zdaniem ekspertów Citibanku będzie musiał emitować własny pieniądz lub kupony, których wartość wobec euro gwałtownie się załamie, a to spowoduje hiperinflację. Jednocześnie greckie władze zostaną zmuszone do wprowadzenia ostrych kontroli transakcji walutowych, aby powstrzymać masową ucieczkę kapitału z kraju. Zapewne nasili się też emigracja. Zdaniem amerykańskich analityków najbardziej prawdopodobny scenariusz to chaos gospodarczy i polityczny, który przekształci Grecję w upadłe państwo.