Trzymani w odwodzie rezerwiści mogą zostać wezwani do służby w przypadku sytuacji kryzysowej. Do jakich jednostek trafią? Generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, jeszcze w marcu - jak pisała „Rzeczpospolita”- wskazywał, że nie wiadomo, jak wojsko może zasoby rezerwistów wykorzystać. - My nie mamy w ogóle formacji rezerwowych: dywizji czy brygad. Zatem gdzie ci rezerwiści mieliby być wchłonięci na wypadek mobilizacji? – stawiał pytanie Koziej. Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało dziennikowi, że informacje dotyczące formowania elementów struktur rezerwowych są objęte klauzulą niejawności i nie mogą być upubliczniane.
Plany mobilizacyjne i szkolenia wojskowe cywilów
Na razie pewne jest jedynie to, że armia rozważa mobilizację i analizuje w jaki sposób to przeprowadzić. Z kolei premier Donald Tusk jeszcze w marcu zapowiedział szkolenia wojskowe "na wielką skalę". Szczegółów wówczas nie podał Wiadomo, że będą skierowane do ochotników, głównie mężczyzn w wieku od osiemnastu do sześćdziesięciu lat, choć i kobiety będą mogły wziąć w nich udział. Wedle przekazanych przez Tuska informacji, Polska ma w 2027 roku osiągnąć "możliwość przeszkolenia 100 tys. ochotników w ciągu roku".
Czy teraz te zapowiedzi się konkretyzują?
Wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej Cezary Tomczyk w był o to pytany w TVN24. Jak stwierdził, że pewne "modele" szkoleń powinny się ziścić w kilka tygodni, a inne do końca roku.
- Zgodnie z wolą premiera i zgodnie z decyzją wtedy na Radzie Ministrów, ten model został opracowany przez Sztab Generalny Wojska Polskiego. W ciągu najbliższych dwóch, najdalej trzech tygodni będzie publicznie zaprezentowany ten program powszechnych szkoleń obronnych i również tych, które dotyczą obrony cywilnej. I każdy Polak i każda Polka będą mogli się zapisać i przejść takie przeszkolenie – powiedział cytowany przez PAP wiceszef MON.
Tomczyk zaznaczył też, że dla jego resortu powszechne szkolenia obronne są jednym z priorytetów. - Chcemy, aby w tym roku został uruchomiony pilotaż, żeby w przyszłym roku szkolenia już od 1 stycznia ruszyły pełną parą, a rok 2027 to już będzie skala - powiedzmy - 100 tysięcy przeszkolonych rocznie - przekazał.
Wiceszef MON przypomniał, że niezależnie od planowanego programu obecnie funkcjonuje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa, w ramach której szkolonych jest rocznie 20-40 tysięcy osób, a także programy takie jak "Wakacje z wojskiem", "Trenuj z wojskiem", Legia Akademicka czy inne formy zajęć przygotowawczych.
- My mówimy o uruchomieniu szkoleń indywidualnych, które pozwolą każdemu Polakowi zapisać się na takie szkolenie albo przejść je grupowo, na przykład w ramach zakładu pracy - tłumaczył Tomczyk. Dodał, że każda firma w Polsce - na przykład TVN, Poczta Polska, Polska Grupa Zbrojeniowa czy nawet samo Ministerstwo Obrony Narodowej - będzie mogła zgłosić grupę pracowników do wspólnego szkolenia.
- Jednocześnie każdy Polak i każda Polka już za chwilę będzie mogła zapisać się na indywidualne szkolenie - mówił i wyjaśnił, że chętna osoba otrzyma informację o dostępnych terminach oraz będzie mogła wybrać jednostkę wojskową, w której przejdzie przeszkolenie.
- W modelu idealnym chciałbym, żeby gotowych do wzięcia na siebie odpowiedzialności albo bycia w rezerwie Wojska Polskiego było około miliona ludzi, bo to jest fundament - powiedział wiceszef MON. Wskazał też, że skala programu szkoleń, który - jak ocenił - będzie miał znaczący wpływ społeczny, będzie jednak zależała od chęci obywateli.
Od tych wszystkich informacji zwyczajnemu Kowalskiemu ciarki przechodzą po plecach, a niektórzy wojskowi rysują mało optymistyczne scenariusze.
Pytanie, co tym szkoleniem chcemy osiągnąć i ile czasu potrzeba na to, żeby z przeciętnego Kowalskiego zrobić kogoś na kształt żołnierza - zastanawiał się w rozmowie z Onetem płk rez. Piotr Lewandowski, który - jak pisał portal- na wojskowych szkoleniach zjadł zęby, bo w ciągu ostatnich pięciu latach w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej przez jego ręce przeszło trzystu oficerów i około tysiąca innych kursantów.
Czego nauczą podczas szkolenia wojskowego zwykłego Kowalskiego
Jak tłumaczył Lewandowski, zdobycie podstawowych umiejętności wojskowych wymaga minimum stu godzin intensywnego szkolenia. Czego w tym czasie nauczy się zwykły Kowalski? - Umie już strzelać "w kierunku", bo z celnością może być różnie. Wie, jak obserwować pole walki, po czym identyfikować cele i jak do nich prowadzić ogień. Rozumie, kiedy używać ognia pojedynczego, kiedy krótkich serii, a kiedy ognia ciągłego. Poznaje podstawowe postawy strzeleckie. Nie to, że umie je zastosować. Poznaje. Wie, jakie są - wyjaśnia wojskowy.
Czego jeszcze Kowalski nauczy się podczas szkolenia? Będzie umieć załadować magazynek i go wymienić. Pozna podstawy bezpieczeństwa posługiwania się bronią, żeby nie postrzelić siebie albo kogoś innego. Przejdzie też podstawowe przeszkolenie medyczne i pozna podstawy poruszania się w terenie. Będzie umiał pracować w dwójce i w trójce — wyliczał w rozmowie Onetem pułkownik, który podkreśla, że te sto godzin szkolenia muszą prowadzić wysokiej klasy instruktorzy. - To nie może być na zasadzie, panie kapralu, pan jutro prowadzi szkolenie z tego i tego, niech pan sobie na ten temat coś poczyta – mówił Lewandowski, który sceptycznie odnosi się też do pomysłu polityków, którzy są za tym, żeby na szkolenia wojskowe przyjmować chętnych „w sile wieku”. W jego opinii w pierwszej kolejności należy przeszkolić ludzi relatywnie młodych, mających od 27 do 35 lat.
- Na moment wchodzę w rolę adwokata diabła, czyli tłumaczę, co mogą myśleć politycy. — Być może politycy boją się ustawić limit wieku 27-35, bo boją się zarzutów, że pozbawiają tak ważnych szkoleń resztę społeczeństwa i niejako zostawiają starszych ludzi na pastwę losu — stwierdził wojskowy i podkreśla, że o starszych rocznikach zapominać nie można, ale w tym przypadku szkolenie powinno być nieco inne i bardziej nakierowane na obronę cywilną — podkreślał wojskowy.
Kowalski po pięćdziesiątce nie da rady
Zdaniem Lewandowskiego zwykły Kowalski, po pięćdziesiątce, z nadwagą i chorobami, podczas intensywnych ćwiczeń odpadnie, bo szkolenie obejmuje między innymi bieg, czołganie się i szybką zmianę stanowisk ogniowych. Jest ewakuowanie rannego. To wszystko – jak podkreślał - wiąże się z ogromnym wysiłkiem.
Emerytowany pułkownik ma i inne wątpliwości. — Szkolenia mają być dobrowolne, prawda? To mamy sytuację, że przychodzi Kowalski i bardziej liczy, że będzie jak na pikniku. Trafia na intensywne szkolenie i po trzech godzinach mówi, nie podoba mi się, rezygnuję. Ma oczywiście do tego prawo. Ale obawiam się, że przez to na górze będzie nacisk na limitowanie wysiłku, by broń Boże, Kowalski się nie za mocno spocił – mówi Onetowi wojskowy.
Jak wskazywał Lewandowski, w jednostkach wojskowych, brygadach i pułkach są piony szkolenia, ale najważniejsze są priorytety. Jeśli ktoś je przesunie i zacznie rozliczać dowódców nie z wyszkolenia bojowego dowodzonego pułku i brygady, ale z efektywności tego szkolenia dla cywili, to będzie niedobrze. - Nie może być nacisków w stylu, a dlaczego panu 10 osób zrezygnowało z tego szkolenia? Co tam niewłaściwego robicie? – mówił wojskowy.
Czy to pokusa propagandowego sukcesu?
W ocenie płk. Piotra Lewandowskiego, projekt szkolenia cywilów niesie ze sobą wiele zagrożeń, ale jak podkreśla wojskowy, jak na razie trudno ocenić, jak dalece są one prawdopodobne, bo za mało o nim wiemy. Jak będziemy znali szczegóły, będziemy mogli określić, które są bardziej prawdopodobne, które mniej. Natomiast głównym zagrożeniem jest to, by nie skazać tego programu na taki propagandowy sukces. W sensie tego programu nie można oceniać na zasadzie, że sukces będziemy liczyć tylko przez liczbę osób, która przyszła do koszar. A jednocześnie zignorujemy ocenę efektywności tego szkolenia. To nie może tak wyglądać —uważa wojskowy.
— Z całym szacunkiem dla uczestników, super, że wzięli w tym udział. Szanuję, że wyszli ze swojej strefy komfortu. Ja naprawdę nie chcę nikogo obrażać, ale niestety spora część tych osób nie wytrzymałaby po prostu intensywnego szkolenia podstawowego. Albo robimy szkolenia z prawdziwego zdarzenia i budujemy rzeczywiste zdolności. Albo robimy coś, co ma tylko budować taką obronność w społeczeństwie — konstatował płk rezerwy Piotr Lewandowski.