Według danych Urzędu Regulacji Energetyki na koniec 2012 r. w Polsce działało 199 elektrowni biogazowych o łącznej mocy 131 MW, z czego rolniczych – zaledwie 30. Marcin Korolec, minister środowiska, przyznał w rozmowie z DGP pod koniec lutego, że Polska ma ogromny potencjał rozwoju biogazowi rolniczych, ale go nie wykorzystuje.
Biogazownie rolnicze to instalacje służące do produkcji biogazu, zbliżonego swymi właściwościami i składem do gazu ziemnego. Podobnie jak on biogaz składa się głównie z metanu (od 45 do 75 proc. zawartości), CO2 i pary wodnej. Biogaz można wytwarzać z takich surowców, jak odpady z produkcji rolnej, np. gnojowica czy obornik, ale i z kiszonek kukurydzy, zbóż, traw, liści buraków i ziemniaków oraz innych roślin (w tym z tzw. roślin energetycznych).

Bez szans na więcej

Jak szacuje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Polsce aż w 20–30 tys. gospodarstwa rolnych mogą powstać małe biogazownie o mocy od 30 do 150 kW. Produkowana w nich energia i ciepło mogłyby zaspokajać potrzeby nie tylko producenta ale i najbliższej okolicy. I choć jak wynika z rządowych strategii, m.in. Krajowego Planu Działań w zakresie rozwoju odnawialnych źródeł energii, do 2020 r. Polska chce mieć 2 tys. biogazowni o łącznej mocy 980 MW, nie ma na to większych szans. Nie daje ich nawet szykowana ustawa o odnawialnych źródłach energii (OZE).
Reklama
W ocenie ekspertów szanse na boom w biogazowej branży wynoszą dziś zero.
– Zaproponowany przez Ministerstwo Gospodarki projekt ustawy o OZE nie pozwala uruchomić programu rozwoju biogazowni rolniczych w Polsce – mówi DGP Michał Ćwil, dyrektor generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej. Jego zdaniem przyczyn takiej diagnozy jest kilka.
– Najważniejsza sprawa to brak zapewnienia gwarancji minimalnej ceny zakupu zielonych certyfikatów. Jest to kluczowe dla inicjacji inwestycji przy obserwowanym dziś zjawisku nadpodaży, przy której wyższe od jedności współczynniki korekcyjne przestają mieć znaczenie. Ale nawet przy stabilnej cenie certyfikatów zniesienie waloryzacji ceny certyfikatów, skrócenie do 15 lat systemu wsparcia i ograniczenie sprzedaży energii elektrycznej po najmniejszej na rynku cenie stawia proponowany system wsparcia w przegranej pozycji w porównaniu dziś obowiązującym – zauważa Ćwil. – Proponowany system wsparcia nie pozwala na zagwarantowanie zwrotu zainwestowanych środków, a co najgorsze, wymusza zamknięcie każdej biogazowni po 15 latach eksploatacji – kwituje dyrektor PIGEO.

Konkursy na finansowanie

Ułatwienia w pozyskiwaniu finansowania na budowę biogazowni szykuje Ministerstwo Środowiska. Pieniądze mogłyby pochodzić ze sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla w ramach protokołu z Kioto. Środki trafiłyby do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jak dotąd w dwóch naborach konkursowych fundusz podpisał 11 umów i zakontraktował niemal 50 mln zł w formie dotacji i ponad 64 mln zł jako pożyczki.
– Drugi konkurs jest w trakcie realizacji – informuje biuro prasowe Ministerstwa Środowiska.
Polska na sprzedaży uprawnień może jeszcze zarobić od 1 do 3 mld zł, w zależności od wartości umów z zainteresowanymi nimi państwami. Barbara Koszułap, wiceprezes zarządu NFOŚiGW, zapewnia, że rozwój biogazowni jest jednym z priorytetów na kolejne cztery lata działania funduszu.

Niegroźne i pożyteczne

Według obiegowej, ale nieprawdziwej opinii biogazownie śmierdzą, a w ich okolicy roznosi się fetor. Rolnicze paliwo przetwarza się tymczasem w szczelnie zamkniętych komorach, z których zapach nie ma prawa wydostać się na zewnątrz. Sam proces przebiega w procesie tzw. beztlenowej fermentacji w wyniku naturalnych procesów biologicznych, podobnych do tego, co zachodzi w przewodzie pokarmowym krowy (dlatego biogazownie nazywa się czasem betonowymi krowami). Takie uciążliwości możliwe są jedynie wtedy, gdy instalacja zostanie źle zaprojektowana i nieprawidłowo eksploatowana. Dla otoczenia niegroźne są także spaliny powstałe w wyniku spalenia biogazu.
Ministerstwo Gospodarki liczy, że budowa biogazowni pozwoli zwiększyć zatrudnienie, zwłaszcza na terenach wiejskich. W Niemczech już w 2010 r. biogazownie zapewniały 39 tys. miejsc pracy. W Polsce, ze względu na nasz duży potencjał w tej dziedzinie, liczba etatów też mogłaby być liczona w tysiącach. Z kolei podatki płacone przez właścicieli biogazowi mogą się okazać świetnym sposobem na powiększenie budżetów samorządów. Zyskiwaliby także producenci roślin dla biogazowni. Np. szacuje się, że w Polsce zysk rolnika z jednego hektara takiej kukurydzy może sięgać 6 tys. zł rocznie.
– Dlatego warto rozważyć wprowadzenie w ustawie systemu cen gwarantowanych na poziomie umożliwiającym spłatę kapitału oraz dodatkowe zredukowane wsparcie operacyjne pozwalające funkcjonować biogazowniom po spłacie kredytu, szczególnie dlatego że biogazownie dają inne benefity społeczno-gospodarcze, jak utylizacja odpadów – dodaje Michał Ćwil.