Szkoły wyższe nie interesują się tym, jak na rynku pracy radzą sobie ich absolwenci. Te, które zbierają informacje na ten temat, stanowią margines. Takie wnioski płyną z analizy przeprowadzonej przez DGP.
Losy absolwenta warto śledzić. Placówki, które to robią, mają precyzyjną wiedzę na temat tego, które kierunki są perspektywiczne, a które sprzyjają bezrobociu.
Reklama
– Badania zaczęliśmy prowadzić już 4 lata temu, dzięki temu wiemy, ile czasu i po jakich kierunkach szuka się pracy, jakie są potem zarobki, komu udaje się objąć stanowiska kierownicze etc. – mówi Grzegorz Kierner, szef Biura Karier z Politechniki Łódzkiej. Właśnie Łódź, Kraków i Śląsk najbardziej interesują się swoimi absolwentami.
Szczegółowe raporty przesyłane są do dziekanów i pod tym kątem też modyfikowane są programy studiów. Z badań wynika, że najlepiej radzą sobie informatycy, którzy pracę zaczynają już na studiach. Podobnie jest z tymi po budownictwie i automatyce oraz inżynierii środowiska. Najgorzej jest ze znalezieniem pracy w zawodzie po studiach ekonomicznych, ochronie środowiska, zarządzaniu i biotechnologii. Ale 80 proc. wszystkich absolwentów w ciągu roku i tak znajduje zatrudnienie (nie zawsze zgodne z kierunkiem studiów).
Losy byłych studentów bada też Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Z jej danych wynika, że tylko 10 proc. absolwentów szukało pracy po pół roku od ukończenia uczelni. W czołówce kierunków gwarantujących sukces znalazły się: mechanika i budowa maszyn, elektronika i telekomunikacja oraz automatyka i robotyka.
Podobnie było w przypadku studentów Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie, gdzie najlepiej radzili sobie absolwenci mechaniki i budowy maszyn oraz informatycy. Najgorzej mieli studenci filologii oraz edukacji wczesnoszkolnej czy pedagogiki społeczno-opiekuńczej.
Zaskoczeniem są również dane z Uniwersytetu Śląskiego. Najszybciej pracę dostawali absolwenci... politologii i teologii. W czołówce byli również tradycyjnie informatycy i filolodzy. Najgorzej mieli kończący administrację, historię i pedagogikę.
Z analiz resortu nauki wynika, że obowiązek monitoringu losów absolwentów zrealizowało bądź realizuje 96 proc. uczelni publicznych. To jednak dane zbyt optymistyczne. Pierwsze rzetelne wyniki o tym, jak w całej Polsce wygląda relacja między kierunkiem a sytuacją na rynku pracy, mogą pojawić się najwcześniej w roku 2014. – Dziś nie mamy kompletnych informacji o losach naszych absolwentów, ale prowadzimy pilotaż, który pozwoli nam je śledzić – mówi DGP Mikołaj Jasiński, kierownik Pracowni Ewaluacji Jakości Kształcenia Uniwersytetu Warszawskiego. System na UW będzie się składał nie tylko z ankiet wypełnianych przez absolwentów, lecz także oprze się na rejestrach uczelni i ZUS.
W roku 2011/2012 szkoły wyższe zostały zobligowane do monitorowania karier zawodowych, ale po upływie trzech i pięciu lat od ukończenia studiów. Stąd furtka, by odkładać ten obowiązek na później.
Współpraca: JK, JKK

Weźmy przykład z Europy

W Europie losy absolwentów badane są regularnie w 12 krajach: Norwegii, Szwecji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Holandii, Danii, we Francji, w Niemczech, Czechach, na Węgrzech i we Włoszech. We Francji są to badania generacyjne obejmujące co 3. rocznik. Karierę śledzi się za pomocą wywiadów telefonicznych po 3, 5 i 10 latach od ukończenia studiów. Podobnie wygląda to w Niemczech, gdzie od 1989 r. bada się co czwarty rocznik 5 i 10 lat po opuszczeniu uczelni. Najstarszy system istnieje w Wielkiej Brytanii. Losy absolwentów monitoruje się od 1961 r. Dane do badania Destination of Leavers from Higher Education (DLHE) każda uczelnia wyższa zbiera na własną rękę i ma obowiązek przesłać do HESA (Higher Education Statistics Agency). Absolwentów bada się dwukrotnie: pół roku i 3,5 roku po opuszczeniu uczelni.

KK