Mniejsza podaż długów i zainteresowanie rynkiem inwestorów zagranicznych mogą wpłynąć na utrzymywanie się wysokich cen portfeli wierzytelności.
Dziś za portfel wierzytelności konsumenckich firmy windykacyjne muszą płacić 13–14 proc. jego wartości nominalnej. W którą stronę pójdą ceny? Będzie to zależało od kilku czynników. Pierwszy to obsługa zadłużenia zaciągniętego w czasie windykacyjnej hossy. Jeśli firmy nie będą sobie z tym radzić, mogą mieć problem z uzyskaniem nowego finansowania – co może ograniczyć popyt na portfele. A to powinno powodować spadek cen.
Piotr Krupa, prezes spółki Kruk, lidera rynku, mówi, że pod tym względem kluczowy będzie przyszły rok. – Kruk ma w 2014 r. do wykupu obligacje za 130 mln zł. Inne spółki – dużo mniejsze od nas – mają wykupy na zbliżonym poziomie. Rynek powie więc „sprawdzam” – przewidywał wczoraj prezes Krupa przy okazji publikowania wyników firmy za I kw.

>>> Czytaj także: Obligacje korporacyjne: Ile zarobisz na windykacji?

Z zestawienia podanego przez spółkę wynika, że Polska nadal jest dla niej rynkiem wiodącym – około dwóch trzecich z 48,9 mln zł wydatków inwestycyjnych, jakie firma poniosła w I kw., trafiło na rynek krajowy. To wcale nie jest takie oczywiste, bo pierwsze symptomy ograniczenia popytu już są. Niektóre liczące się spółki z branży na rynku krajowym wyraźnie zaciągnęły inwestycyjny hamulec. Przykład to Kredyt Inkaso, które skupiło się na kupowaniu portfeli za granicą (głównie w Rumunii). Powód to właśnie utrzymujące się wysokie ceny portfeli w Polsce.
Reklama
Jednak utrzymywanie się wysokiej podaży długów nie jest wcale pewne. Na razie przedstawiciele branży szacują, że w tym roku na sprzedaż trafią wierzytelności o wartości nominalnej rzędu 7,5–8 mld zł. W przyszłym roku wierzyciele mogą mieć do zaoferowania mniej. To działałoby w kierunku wzrostu albo przynajmniej stabilizacji cen.
Anna Paczuska, prezes EOS KSI Polska, mówi, że rynek wierzytelności rośnie wtedy, gdy zwiększa się akcja kredytowa. Tymczasem po wybuchu kryzysu i zaostrzeniu polityki kredytowej przez banki wartość udzielanych kredytów systematycznie spada, zwłaszcza w segmencie kredytów konsumpcyjnych. – Można więc zakładać, że liczba wierzytelności oferowanych na sprzedaż również odzwierciedli ten trend – ocenia Paczuska. Według niej rokiem próby będzie 2014, a wiele zależy od strategii, jaką przyjmą banki. Podaż mogłaby wzrosnąć, jeśli banki zaczęłyby sprzedawać swoje wierzytelności hipoteczne. Na razie tego nie robią.
Prezes EOS KSI podaje inny powód, dla którego portfele wierzytelności nie muszą tanieć – polski rynek wierzytelności jest nadal atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów. Dowód tego zainteresowania to choćby obecność w Polsce grupy EOS. Firma działa w 27 krajach, region Europy Środkowo-Wschodniej (gdzie Polska to największy rynek) wypracowuje prawie 20 proc. przychodów całej grupy. Według danych za 2011 r. przychody całej grupy to 546 mln euro.
Paczuska dodaje, że nie tylko firmy z branży interesują się kupowaniem długów w Polsce. – Mówimy również o bankach i funduszach inwestycyjnych, które nabywają wierzytelności, a następnie przekazują je do obsługi spółkom takim jak nasza. Nasz kraj jest postrzegany jako rynek duży i stabilny dla tego typu inwestycji – podkreśla prezes EOS KSI.

>>> Polecamy: Zadłużenie Polaków i ich firm: rekordziści są na Mazowszu