Wielkie sieci handlowe walczą o redukcję opłat związanych z transakcjami kartami bankowymi od kilkunastu lat. Starania te nie miały szans powodzenia do czasu, aż znalazły wsparcie w Narodowym Banku Polskim. Od stycznia tego roku dzięki działaniom NBP po raz pierwszy w historii naszego rynku prowizja interchange została obniżona. Jednocześnie trwają prace parlamentarne nad ustawą, która kwestię wysokości opłat na rynku kart ma regulować administracyjnie. I ponownie ją obniżyć, docelowo do 0,5 proc., z obecnych 1,1–1,3 proc. Działania te będą miały ogromny wpływ na wszystkie strony biorące udział w rozliczaniu transakcji kartami, a więc na: banki, czyli wydawców kart, organizacje płatnicze MasterCard i Visa oraz agentów rozliczeniowych – operatorów terminali. I na właścicieli sklepów. Mogą też wykreować nowy standard płatności, w którym dla obecnych głównych graczy zabraknie miejsca.

Małe sklepy obniżki odczują najpóźniej

Zmniejszenie prowizji interchange jako pierwsi odczują agenci rozliczeniowi. Gdy decyzja o zmniejszeniu tej opłaty wejdzie w życie, zaczną przekazywać niższe kwoty bankom wydawcom kart z tytułu transakcji rozliczonych na obsługiwanych przez siebie terminalach. Przez pewien czas będą jednak mogli cieszyć się przychodami na dotychczasowym poziomie. Dlaczego? W większości umów zawartych między agentami a punktami handlowymi, zwłaszcza tymi mniejszymi, funkcjonuje stała opłata wyrażona jako procent kwoty transakcji. W jej skład wchodzą interchange, opłaty serwisowe na rzecz organizacji płatniczych oraz marża agenta rozliczeniowego. Obniżenie tej pierwszej nie oznacza więc, że sklep będzie automatycznie płacił mniej. Najpierw musi zmienić umowę z agentem. A na to potrzeba czasu, i to niemało. Jak dużo, pokazuje styczniowa obniżka. Po kilku miesiącach od wejścia w życie decyzji MasterCardu i Visy znaczna część małych i średnich przedsiębiorców wciąż płaci po staremu. – Z naszych obserwacji wynika, że obniżkę odczuły tylko wielkie sieci handlowe. Większości pozostałych przedsiębiorców nikt opłat nie zmniejszył – mówi Marcin Nowacki, dyrektor ds. relacji publicznych w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego zdaniem to dlatego, że większość mniejszych przedsiębiorców nie ma świadomości zmian, jakie zachodzą na rynku opłat kartowych, i nie wie, że może się domagać renegocjacji stawek.

>>> Czytaj też: Karty płatnicze: coraz bliżej do regulacji rynku

Reklama
W znacznie lepszej sytuacji znajdują się duże przedsiębiorstwa, których umowy skonstruowane są w oparciu o prowizje rozbite na czynniki pierwsze. Eksperci nazywają to formułą „interchange plus, plus”, co oznacza, że w kontrakcie oddzielnie zapisane są interchange, opłaty serwisowe oraz marża agenta rozliczeniowego. Zmniejszenie interchange z automatu zmniejsza koszty obsługi kart ponoszone przez punkt handlowy. Jednak podmiotów, które mają tego rodzaju kontrakty, jest zdecydowana mniejszość. W krótkim okresie po redukcji agenci rozliczeniowi poprawią zatem swój wynik finansowy. W dłuższym horyzoncie zaś redukcja interchange oznaczać będzie wzrost udziału marży agenta w całości prowizji odprowadzonej przez punkty handlowe.

Banki podwyższą opłaty

Niewątpliwie obniżka interchange będzie miała wpływ na przychody banków. Z danych NBP wynika, że dzięki tej prowizji inkasują one co roku ponad 1,5 mld zł. Pieniądze te nie są jednak ich czystym zyskiem. Ile z nich zostaje dokładnie, nie wiadomo, bo żaden bank nie upublicznił danych na temat kosztów wydawania i obsługi kart płatniczych. Bankowcy opisują jednak koszty, a wśród nich na pierwszym miejscu wymieniają wydatki na programy lojalnościowe, jak np. money back. Zmniejszenie przychodów zmusi więc banki do przebudowy formuły tego rodzaju programów. W jakim to pójdzie kierunku, pokazuje przykład mOkazji, czyli wdrożonego przed miesiącem nowego programu rabatowego mBanku. Klientom tej instytucji punkty handlowo-usługowe oferują zniżki. A bank nie dokłada do tego interesu ani grosza.
Kolejną konsekwencją dla bankowców będzie konieczność przebudowy tabeli opłat i prowizji, czego doświadczamy już od co najmniej kilku miesięcy. Zmiany doprowadzą do podwyżek opłat dla tych klientów, którzy z kart korzystają rzadko, wypłacają nimi jedynie gotówkę z bankomatów lub nie używają ich wcale. Użytkownicy aktywni w większości przypadków nie odczuwają podwyżek w ogóle.
Jednak część ekspertów jest zdania, że to się zmieni i podwyżki dotkną wszystkich. Jeżeli do tego dojdzie, zmiany na rynku mogą okazać się poważniejsze. W środowisku rosnących cen wyróżnić się mogą banki oferujące konta za darmo. Mniejsze instytucje mogą z niskiej ceny uczynić źródło swojej przewagi konkurencyjnej i odebrać klientów największym graczom. To recepta na sukces, co udowadniają Alior Sync i Meritum Bank. Tym samym bezzasadne okażą się obawy przeciwników redukcji interchange argumentujących, że spadek prowizji może oznaczać koniec darmowych kart. Najbiedniejsi Polacy wciąż więc będą mieli dostęp do tego instrumentu.

Ceny w sklepach raczej nie spadną

Jak wcześniej wspomnieliśmy, spadek interchange odczują też akceptanci, a więc właściciele sklepów i punktów handlowo-usługowych. W pierwszej kolejności będą to duże sieci super- i hipermarketów oraz stacji benzynowych. Orlen podaje, że w ubiegłym roku wydał na obsługę kart ponad 100 mln zł. W tym roku, dzięki styczniowej obniżce prowizji, ta kwota ma szansę być o co najmniej kilkanaście procent niższa. W przyszłości, gdy ustawa regulująca administracyjnie tę opłatę wejdzie w życie, oszczędności sięgną kilkudziesięciu procent.

Czy zatem zmniejszenie kosztów działalności detalistów przełoży się na ceny dla finalnych odbiorców? Będzie bardzo ciężko to zmierzyć i udowodnić. Jak wiadomo, na to, ile płacimy za dezodorant czy kajzerkę, wpływ ma bardzo wiele czynników. Zwolennicy obniżki interchange twierdzą jednak, że styczniową redukcję już widać. – Proszę spojrzeć na obecny poziom inflacji w naszym kraju. Dynamika wzrostu cen zmniejsza się w szybkim tempie. To oczywiście rezultat wielu procesów zachodzących w gospodarce, ale ja jestem przekonany, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest styczniowa obniżka interchange – uważa Karol Stec z departamentu prawnego Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej największe sieci handlowe działające w Polsce.

Przybędzie terminali

Banki pójdą inną drogą?

>>> Czytaj też: Płatności mobilne: Koniec gotówki, karty do muzeum

Historia walki o obniżenie interchange

Batalia o obniżenie prowizji interchange toczy się od początku tego wieku, ale dynamiki nabrała pod koniec 2011 r., kiedy włączył się w nią Narodowy Bank Polski. Powołano specjalny zespół, którego zadaniem było wypracowanie harmonogramu obniżek interchange. W jego skład weszli przedstawiciele wszystkich stron biorących udział w transakcjach kartami, m.in.: banków, agentów rozliczeniowych, sieci handlowych i organizacji płatniczych.

Prace tego gremium zbojkotowane zostały przez MasterCard, co postawiło pod znakiem zapytania możliwość wypracowania kompromisu. Ten jednak powstał i zakładał stopniowe obniżki prowizji do poziomu średniej unijnej, czyli 0,7 proc. Redukcja stawek miała być uwarunkowana m.in. wzrostem wartości transakcji kartami. Pod porozumieniem nie podpisał się MasterCard i nie weszło ono w życie. W tej sytuacji bank centralny poparł pomysł uchwalenia ustawy, która w sposób administracyjny regulowałaby maksymalny limit interchange.

Posłowie przygotowali kilka projektów ustaw w tej sprawie. Swój przygotował także Senat, i to właśnie projekt izby wyższej zyskał największe uznanie wśród przedstawicieli rządu i NBP. Obecnie pracuje nad nim specjalna podkomisja, powołana przez członków sejmowej komisji finansów publicznych. Projekt zakłada stopniowe obniżanie prowizji aż do 0,5 proc. w 2016 r. Zawiera również przepisy, w myśl których właściciel sklepu mógłby pobierać dodatkową prowizję (surcharge) w razie przyjmowania płatności kartą kredytową.