Po latach finansowych kłopotów i postępującej zapaści przemysłu władze Detroit złożyły wniosek o upadłość. Łatwo jest przyjąć założenie, że błędem miasta było pełne oparcie się na przemyśle samochodowym. Detroit dokonało wyboru, a ten okazał się zły. Nic dziwnego więc w tym, że źle stało się także z samym miastem. W tym wypadku problemem było jego zadłużenie.

>>> Czytaj więcej: Detroit zbankrutowało. To największa plajta miasta w historii USA

Ale to nie zależność od przemysłu samochodowego była istotą problemu. Była nią zależność sama w sobie. Żadne miasto nie powinno opierać się wyłącznie na jednym typie przemysłu, samochodowym czy jakimkolwiek innym. Detroit nie uświadomiło sobie tego aż do chwili, w której było już za późno.

Detroit zapomniało o magicznej formule: jeżeli różne branże i różni ludzie z różnymi pomysłami mają ze sobą bezpośredni kontakt, dzieją się "magiczne rzeczy".

Reklama

„Magiczne rzeczy” to oczywiście techniczny termin, stosowany przez ekonomistów na określenie pozytywnych efektów zewnętrznych generowanych przez obszary miejskie.

Ironia historii jest nieubłagana: podręcznikowym przykładem tych pozytywnych efektów zewnętrznych było przed II wojną światową właśnie Detroit. Chodzi o teorię Jane Jacobs, socjolog miasta, która stała się znana w latach 60-tych ubiegłego wieku.

Jacobs twierdziła, że przemysł stoczniowy, dochodowy w XIX wieku, zapoczątkował w Detroit rozwój przemysłu samochodowego. W kreatywny sposób wykorzystano tam przemysłowy know-how, dzięki czemu miastu udało się przetrwać pomimo utraty dotychczasowej zalety, jaką było atrakcyjne położenie geograficzne.

Miasta rozwijające się w zdywersyfikowany sposób przeganiają takie jak Detroit, co potwierdziły kolejne badania. Powstaje w nich więcej miejsc pracy, a pensje rosną szybciej.

Innym dowodem są przykłady wynalazców, którzy składają w USA wnioski patentowe. Prawdopodobieństwo, że wynalazcy powołają się wzajemnie na swoje patenty, jest dwa do sześciu razy większe w przypadku, gdy żyją w tym samym mieście. Interakcje występują także pomiędzy branżami. Klucz do sukcesu miasta leży w pracy różnych wybitnych jednostek na tym samym obszarze, ale w różnych dziedzinach.

Dokonując zwrotu Detroit przejdzie przez trudny okres. Stanie przed dylematem jajka i kury: w jaki sposób zachęcić prawdziwe talenty do przyjazdu, skoro żadnych takich osób obecnie w Detroit nie ma? Jedynym sposobem jest ponowne odkrycie przemysłowej różnorodności, która zbudowała miasto i, jak sądzą ekonomiści, pozwala rozwijać się wszystkim innym metropoliom.

>>> Czytaj też: Kuczyński: Bankructwo Detroit to ostrzeżenie dla innych miast na świecie

Evan Soltas jest felietonistą serwisu Bloomberg View.