Groźba międzynarodowej interwencji oraz zamachów w samym Libanie spowodowała, że w Bejrucie od rana zaostrzono i tak już wysoko postawione środki bezpieczeństwa.

Jak relacjonuje obecny na miejscu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, w centrum Bejrutu tysiące samochodów stoją w ogromnych korkach. Piątek to dzień modlitw muzułmanów w meczetach, a władze obawiają się, że przy tej okazji może dojść do zamachów. Dlatego zamknięto wiele ulic przy których znajdują się ministerstwa, ambasady czy większe meczety.

>>> Polecamy: Brytyjczycy nie wezmą udziału w ataku na Syrię. To nie powstrzyma USA

Mieszkańcy Bejrutu mówią, że dawno nie widzieli takich korków. „To strasznie denerwujące. Straciłem godzinę na pokonanie kilkuset metrów samochodem. Jestem wściekły” - mówi jeden z kierowców. Na ulicach libańskiej stolicy ustawiono też kolejne posterunki wojskowe.

Reklama

Napięcie w Libanie jest bardzo wysokie. Rano w nadmorskim Trypolisie doszło do starć sunnitów z szyitami. Interweniowało wojsko, a trzy osoby zostały ranne.

Do Libanu przez syryjską granicę cały czas uciekają uchodźcy. Na jednym z przejść widać niekończącą się kolejkę samochodów. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni do Libanu przyjechało około 5 tysięcy Syryjczyków. W sumie w Libanie jest już ponad 700 tysięcy Syryjczyków, którzy uciekli przed krwawą wojną domową.

>>> Czytaj też: Economist: Atak na Syrię musi być krótki, ale ostry