Rząd Viktora Orbana za pomocą kontraktów studenckich walczy z exodusem lekarzy. Od 2015 r. absolwent państwowej uczelni będzie musiał przepracować w kraju okres dwukrotnie dłuższy niż czas trwania jego studiów. Jeśli zdecyduje się na emigrację wcześniej, odda tyle, ile państwo włożyło w jego wykształcenie. Przepisy dotyczą absolwentów wszystkich uczelni państwowych. Powołano je z myślą o zatrzymaniu lekarzy.
Jak wynika z najnowszych danych Węgierskiego Stowarzyszenia Lekarzy (MOK), od 2004 r. – czyli od momentu przystąpienia kraju do UE – wyjechało ich ponad 5 tys. To 14 proc. wszystkich przedstawicieli tego zawodu nad Balatonem. Liczba lekarzy, którzy deklarują chęć wyjazdu, jest o połowę wyższa niż cały rocznik absolwentów wszystkich akademii medycznych. Według władz w Budapeszcie jeśli obecny trend zostanie utrzymany, system opieki zdrowotnej ulegnie załamaniu.
Prawdziwy rekord padł jednak w ubiegłym roku. Jak podaje Narodowy Fundusz Zdrowia (OEP), ok. 1600 lekarzy złożyło wniosek o udzielenie pozwolenia umożliwiającego podjęcie pracy za granicą. Największą chęć do emigracji zgłaszają młodsi specjaliści. Aż dwie trzecie wszystkich aplikantów to osoby poniżej 40. roku życia.
Reklama
Drenowanie węgierskiego rynku lekarskiego to efekt różnic w zarobkach. O ile młody węgierski lekarz może liczyć średnio na 140 tys. forintów (ok. 420 euro) pensji miesięcznie, o tyle początkujący lekarz w Niemczech, Skandynawii i Wielkiej Brytanii zarobi co najmniej pięć razy więcej. Takie szacunki w wywiadzie dla AFP podał Emese Batizan, szef budapeszteńskiego oddziału agencji A-Team Medical Recruitment, która zajmuje się werbunkiem lekarzy.
Rząd Orbana nie ma argumentów, by ich powstrzymać. Wydatki na zdrowie per capita na Węgrzech stanowią zaledwie 3,7 proc. PKB, czyli połowę średniej wydatków krajów OECD. Fidesz zdecydował się na radykalne rozwiązanie, wprowadzając kontrakty studenckie. Obligują one każdego absolwenta – wykształconego za państwowe pieniądze – do pracy w kraju w okresie dwukrotnie przekraczającym liczbę lat spędzonych na akademii medycznej.
Młody lekarz, który ma co najmniej 6 lat studiów za sobą, będzie uziemiony w kraju przez 12 lat. Jeśli zdecyduje się na wyjazd, będzie musiał zwrócić państwu równowartość wydanych na jego wykształcenie pieniędzy. Roczne czesne na uczelni medycznej wynosi średnio 2 mln forintów (ok. 7 tys. euro). Oznacza to, że osoba chcąca wyjechać za granicę będzie musiała oddać państwu 42 tys. euro. Pierwsi absolwenci, którzy podpisali kontrakty, opuszczą uczelnie w 2015 roku. W tej sprawie do Komisji Europejskiej na Orbana poskarżyło się już węgierskie zrzeszenie studentów i profesorów. Ich zdaniem kontrakty studenckie godzą w zapisy traktatu lizbońskiego, zapewniającego swobodę przepływu pracowników w ramach UE.
Jak pisaliśmy wcześniej, wprowadzenie podobnych rozwiązań dla młodych lekarzy rozważa polskie Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z przygotowywanymi przez resort zmianami w systemie kształcenia lekarzy młodzi medycy, którzy zdecydują się na emigrację zarobkową, będą musieli zwracać państwu pieniądze wydane na ich kształcenie w ramach trzech lat rezydentury. Od 2004 r. mogło ich wyjechać z Polski nawet 6 tys.
Pracownicy służby zdrowia to druga pod względem mobilności grupa zawodowa w Unii. W ubiegłym roku do innego państwa UE za pracą wyjechało blisko 44 tys. lekarzy. Jak wskazują ostatnie szacunki OECD, odsetek zagranicznych lekarzy największy jest w Wielkiej Brytanii (ok. 30 proc. wszystkich specjalistów). W Niemczech i we Francji wskaźnik ten wynosi 5 proc. W Polsce obcokrajowcy to zaledwie 0,6 proc. lekarzy.