Poinformował o tym rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Jak wyjaśniał, śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień, które miało polegać na zawarciu nieformalnego porozumienia. Miało ono zakładać zgodę Belki na finansowanie deficytu budżetowego ze środków banku centralnego w zamian za odwołanie ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmniejszenie roli Rady Polityki Pieniężnej. Prokuratorzy sprawdzą, czy było takie porozumienie i czy pośredniczył w jego zawarciu szef MSW. Byłoby to naruszenie niezależności NBP.

>>> Czytaj też: Google: Najwięksi wygrani afery taśmowej to Wprost, Latkowski i Korwin-Mikke

Śledztwo toczy się "w sprawie", nie przeciwko komuś

Przemysław Nowak mówił też, że śledztwo jest prowadzone pod kątem nadużycia władzy, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Rzecznik zastrzegł jednak, że toczy się ono "w sprawie", a nie przeciwko konkretnym osobom i znajduje się na wczesnym etapie. Na razie nie wiadomo, czy przesłuchiwany będzie premier, szef MSW i prezes NBP. W przyszłości zdecyduje o tym prokurator.

Reklama

Śledztwo zostało wszczęte z zawiadomienia kilku osób - w tym prezesa Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. W podsłuchanej rozmowie chodziło, według Ziobry, o zapewnienie zwycięstwa w wyborach parlamentarnych Platformie Obywatelskiej przez dodrukowanie pieniędzy bez pokrycia. To naruszenie apolityczności NBP i sprzeczne z zasadami demokracji - przekonywał prezes Solidarnej Polski.

Do rozmowy Marka Belki i Bartłomieja Sienkiewicz doszło w warszawskiej restauracji "Sowa i Przyjaciele". Została ona podsłuchana, a taśmy z nagraniami opublikował tygodnik "Wprost", co doprowadziło do kryzysu w rządzie. Donald Tusk nie zdecydował się odwołać Bartłomieja Sienkiewicza, a zgłoszony przez PiS wniosek o wotum nieufności wobec rządu PO-PSL został odrzucony przez Sejm. Do tej pory nie wiadomo kto stoi za podsłuchiwaniem polityków. Tę sprawę również bada prokuratura.

>>> Czytaj też: 80 proc. Polaków: Nagrania "Wprost" kompromitują uczestników afery podsłuchowej

Ziobro zadowolony z decyzji warszawskiej Prokuratury Okręgowej

Zbigniew Ziobro zadowolony z decyzji warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie rozmowy szefa NBP Marka Belki z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem. Prezes Solidarnej Polski przypomniał, że sam zawiadamiał o możliwości popełnienia przestępstwa. Dotyczy ono przekroczenia uprawnień, które miało polegać na zawarciu nieformalnego porozumienia między prezesem NBP i premierem, działającym za pośrednictwem szefa MSW. Miało ono zakładać zgodę Belki na finansowanie deficytu budżetowego ze środków banku centralnego w zamian za odwołanie ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmniejszenie roli Rady Polityki Pieniężnej.

>>> Czytaj też: Nowe taśmy "Wprost": Giertych chciał wymuszać pieniądze od najbogatszych Polaków

Jak mówił przewodniczący SP, tematy poruszane podczas rozmowy Belka-Sienkiewicz wskazują na naruszenie prawa i ustawy zasadniczej. Godzą także, według Ziobry, w podstawy demokratycznego państwa.

Do rozmowy szefa NBP i ministra spraw wewnętrznych doszło w warszawskiej restauracji "Sowa i Przyjaciele". Została ona podsłuchana, a taśmy z nagraniami wyciekły do mediów i doprowadziły do kryzysu w rządzie. Donald Tusk nie zdecydował się odwołać Bartłomieja Sienkiewicza, a zgłoszony przez PiS wniosek o wotum nieufności wobec rządu PO-PSL został odrzucony przez Sejm.

Do tej pory nie wiadomo kto stoi za podsłuchiwaniem polityków. Tę sprawę również bada prokuratura.

>>> Czytaj także: Afera taśmowa: prokuratura znalazła ukryte i uszkodzone nośniki z nagraniami

Ćwiąkalski o śledztwie: Burza w szklance wody. Nie będzie procesu

Formalne dochodzenie - tak o wszczęciu śledztwa w sprawie rozmowy Belka - Sienkiewicz mówi profesor Zbigniew Ćwiąkalski. Były minister sprawiedliwości uważa, że decyzja prokuratury najprawdopodobniej nie zakończy się procesem.
Podkreśla, że trudno przewidzieć losy śledztwa, ale znamienne jest, że wcześniej prokuratura nie wszczęła osobnego śledztwa w tej sprawie.

- Całkiem możliwe, że jest to burza w szklance wody, bo jak widać prokuratura do tej pory w tym kierunku śledztwa nie prowadziła - powiedział Ćwiąkalski, ale zaznaczył, że nigdy nie można mieć całkowitej pewności ostatecznych ustaleń śledztwa. Profesor przypomina, że prokuratura, jeśli nie może sprawdzić doniesienia w ciągu 30 dni, jest zmuszona do rozpoczęcia śledztwa.

Profesor podkreśla, że nagranie ujawnione przez tygodnik "Wprost" zostało zarejestrowane nielegalnie. Oznacza to, że prokuratorzy będą musieli przesłuchać bohaterów tych nagrań i zapytać o to, czy minister Sienkiewicz poszedł na spotkanie z prezesem Belką z upoważnienia premiera. Ćwiąkalski przypomina, że premier temu zaprzeczał.

Śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień, które miało polegać na zawarciu nieformalnego porozumienia między prezesem NBP i premierem, działającym za pośrednictwem szefa MSW. Miało ono zakładać zgodę Belki na finansowanie deficytu budżetowego ze środków banku centralnego w zamian za odwołanie ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmniejszenie roli Rady Polityki Pieniężnej.