Mówią, że jako studenci chcieli jak najtaniej zjeść pizzę. Ale założyciele Qpony.pl zamienili promocje w biznes.

W jednej ze swoich piosenek amerykański piosenkarz satyryk Al Yankovic opowiada o mężczyźnie, który chce zaimponować kobiecie w bardzo niskobudżetowy sposób. Zamiast obiadu w wykwintnej restauracji oferuje zamówienie pizzy, chociaż – jak zaznacza – wybranka może sama sobie wybrać dodatki. Na zakupy zabiera ją do znanego z niskich cen Wal-Martu, podwózkę do kuzyna oferuje tylko, jeśli dziewczyna dorzuci się do paliwa, i jest na tyle hojny, że nawet chce się podzielić przydziałowym serem z opieki społecznej. Natomiast w ramach rozrywki oferuje „odrywanie przez całą noc kuponów”. Piosenka nazywa się „Możesz mieć, co chcesz” i ma oczywiście satyryczny charakter, co nie zmienia faktu, że kupony promocyjne i rabatowe stanowią nieodłączną część amerykańskiego krajobrazu. Można je znaleźć w niedzielnych wydaniach lokalnych gazet, regularnie wydają je sieci gastronomiczne i handlowe. Istnieją nawet firmy o ogólnokrajowym zasięgu (tj. Valpak), które zajmują się wysyłką kuponów bezpośrednio do domów.
To właśnie za Atlantykiem zetknął się z nimi w 2008 r. Tomasz Jabłoński, wówczas student prawa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Do Polski wrócił ze stertą kuponów i refleksją – dlaczego czegoś takiego nie ma u nas? – Tym bardziej że korzystanie z kuponów w Stanach nie jest domeną osób o niskich dochodach. W ramach programu Work and Travel mieszkałem kiedyś u zamożnej rodziny w nowojorskim Long Island i dla nich było to całkowicie normalne – wspomina Marcin Lenkiewicz, jeden ze współwłaścicieli Qponów. W sieci nietrudno znaleźć poradniki adresowane do amerykańskiego konsumenta o tym, jak najefektywniej wykorzystywać kupony. W przeciwieństwie do Polski, gdzie często promocje się nie łączą, w USA jest to proste – wystarczy zapolować na przeceniony towar, a następnie jeszcze obniżyć jego cenę, korzystając z kuponu.
Jabłoński stwierdził, że kupony mogą przyjąć się w Polsce. Założył więc firmę w Akademickim Inkubatorze Przedsiębiorczości (AIP) w Poznaniu i wciągnął do niej swojego kolegę z czasów licealnych, Krzysztofa Łuczaka (podówczas studenta rachunkowości i finansów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu). O swoim pomyśle opowiedział na „Szkole Milionerów”, jednej z imprez organizowanych przez inkubator. Tam usłyszał go Lenkiewicz, wtedy jeszcze student filologii angielskiej na UAM. Dzisiaj tych trzech absolwentów, każdy z nich z rocznika 1988, stanowi trzon Qponów.
Reklama
Kupony najczęściej bazują na lokalnym biznesie, zaczęli więc razem stukać od drzwi do drzwi. Rozmawiali z właścicielami małej gastronomii, pizzerii, kebabów, siłowni, klubów fitness, basenów, szkół językowych i nauki jazdy. – Staraliśmy się przemówić do nich językiem korzyści: że nawet jeśli nie cierpią na brak klientów, to np. mogą mieć godziny wolniejszych obrotów. Reklamowaliśmy kupony jako doskonałe remedium na ten problem – mówi Lenkiewicz. Pierwszą, kilkunastostronicową książeczkę w formacie A6 udało im się skompletować w 2010 r. Sami rozdawali ją w najbardziej ruchliwych miejscach Poznania, takich jak most Teatralny i rondo Kaponiera. Po czterech edycjach Qpony stały się rozpoznawalną, lokalną marką, o którą ludzie zaczęli sami pytać. Jabłoński i spółka zaczęli rozglądać się za współpracownikami w innych miastach, którzy byliby chętni do budowy lokalnych wersji Qponów.
Pomimo, że biznes się rozwijał, założyciele nie byli jeszcze w stanie się z niego utrzymać. Jabłoński dorabiał w kabarecie, Łuczak zaczął pracować na Uniwersytecie Ekonomicznym, a Lenkiewicz wieczorami uczył angielskiego. „Kopem rozwojowym” był solidny zastrzyk finansowy w postaci 100 tys. zł, jakie udało im się wygrać w konkursie organizowanym przez AIP dla firm skupionych w inkubatorach. Konkurs nazywał się „House of the Walkers”, a wygrana zbiegła się z powrotem Łuczaka z pracy w Wielkiej Brytanii. Tam podpatrzył wzbierającą rewolucję smartfonów, co kazało mu stwierdzić, że Qpony muszą się przenieść z kieszeni na ekrany telefonów komórkowych.
Wtedy także udało im się nawiązać współpracę z pierwszym z wielkich partnerów, którym była Ikea w Poznaniu. Co prawda meblowy gigant oferował kupony na posiłki w marketowej restauracji, ale – jak mówi Lenkiewicz – współpraca ze Szwedami sprawiła, że łaskawszym okiem na Qpony spojrzeli inni wielcy, co otworzyło drogę do współpracy ze Starbucksem czy Subwayem. – W zeszłym roku generalnie zmieniło się nastawienie do kuponów w Polsce, przede wszystkim wśród dużych firm. Z pewnością pomogło w tym nastawienie McDonalda, który konsekwentnie oferuje je swoim klientom – ocenia Lenkiewicz. Dziś w przedsięwzięciu pracuje 12 osób, a jego sukces wzbudził zainteresowanie inwestorów. Rozmowy z jednym z nich zakończyły się w ubiegłym miesiącu. Inwestor wycenił firmę na 4 mln zł, ale kwota ta może wzrosnąć trzykrotnie, jeśli firmie uda się do kwietnia przyszłego roku zrealizować postawione przed nią cele biznesowo-finansowe.
Nie ulega wątpliwości, że przyszłość Qponów leży w aplikacji mobilnej, chociaż papierowa część biznesu wciąż przynosi spore dochody. Za pięć lat Qpony chcą być numerem jeden wśród mobilnych serwisów służących do kupowania w sieci. Docelowo jak najwięcej kuponów miałoby być realizowanych już z poziomu aplikacji. Tak więc użytkownik widziałby, że jakiś lokal oferuje kanapkę w promocji, kupowałby ją, a następnie odbierał w lokalu. Najważniejsze dla firmy jest, aby zostać krajowym liderem tego rynku. – Jesteśmy realistami i wiemy, że nie tak łatwo zrobić ekspansję na całą Europę. Pierwsze miejsce w Polsce chcemy osiągnąć dzięki zasięgowi i ofercie produktowej – mówi Lenkiewicz.