Z najnowszego raportu wynika, że część sprzętu, którym dysponuje nasza drogówka, nadaje się tylko do wymiany.

Zdaniem autorów opracowania, część policjantów jest źle wyszkolona, czego skutkiem są między innymi niewłaściwie zgromadzone i opisane materiały dowodowe z miejsc wypadków. Rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak zapewnia, że szkolenia są cały czas prowadzone, a w przyszłym roku pojawi się nowy sprzęt. Resort przeznaczył na ten cel sto milionów złotych. Za te pieniądze zostaną kupione zarówno radiowozy, jak i i pojazdy nieoznakowane. Policjanci dostaną także samochody terenowe. Rzeczniczka zastrzega też, że tego typu zakupy są robione cyklicznie, więc i w tym roku funkcjonariusze otrzymują nowy sprzęt.

NIK zaleca też w raporcie, by policja wchłonęła Inspekcję Transportu Drogowego, która również czuwa nad bezpieczeństwem na drogach. Małgorzata Woźniak nie wyklucza, że się tak stanie, ale droga do tego jest bardzo długa. Zapowiada jedynie, że sprawa będzie analizowana. Podkreśla jednocześnie, że połączenie policji i ITD będzie bardzo skomplikowanym procesem.

NIK skrytykowała też straże miejskie i gminne. Zdaniem autorów raportu, strażnicy nie powinni łapać kierowców, posługując się mobilnymi fotoradarami. Zdaniem NIK, takie radary to maszynka do robienia pieniędzy, a nie sposób na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Co więcej, według NIK urządzenia są ustawiane w miejscach, które nie są konsultowane z policją.

Reklama

Zdecydowany odpór tym oskarżeniom daje rzeczniczka stołecznej straży. Monika Niżniak zapewnia, że strażnicy pracują tam, gdzie jest zagrożenie wypadkami. Dodała, że wszystkie lokalizacje są uzgadniane i zgłaszane do Komendy Stołecznej i nikt nie ma zastrzeżeń co do współpracy. Monika Niżniak zaznacza, że miejsca, gdzie są mobilne fotoradary, są wyraźnie oznakowane. Tak samo, jak samochody strażników, którzy prowadzą kontrolę.

Monika Niżniak zapewnia też, że stołeczni strażnicy "nie chowają się w krzakach", a miejsca, w których znajdują się radary, są wyraźnie oznakowane. Zapewnia też, że urządzenia przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. Z danych, którymi dysponuje straż wynika, że w miejscach, w których prowadzone są kontrole, spada prędkość, a co za tym idzie, nie dochodzi do śmiertelnych wypadków.

Rzeczniczka chwali się, że do straży napływają listy z podziękowaniami za ustawienie fotoradaru od mieszkańców miasta. Monika Niżniak podkreśla jednak, że może się wypowiadać jedynie w imieniu warszawskich funkcjonariuszy.

Z raportu zadowolony jest Szef Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych Janusz Popiel. Jego zdaniem jest on dowodem na błędną politykę rządu, która polega jedynie na wymyślaniu nowych obowiązków i kar za ich nieprzestrzeganie. Jako przykład podaje konieczność noszenia tak zwanych odblasków po zmroku, poza terenem zabudowanym. Zdaniem prezesa stowarzyszenia, ludzie powinni dbać o swoje bezpieczeństwo nie z powodu obawy przed mandatem lub aresztem, lecz w trosce o bezpieczeństwo swoje i innych. Janusz Popiel uważa, że najważniejsze są działania profilaktyczne i kompleksowa edukacja. Szef Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych ubolewa, że od wielu lat więcej się mówi niż robi w tym zakresie.
Analizą raportu zajmą się teraz politycy i urzędnicy.

>>> Polecamy: Komisja Europejska alarmuje. Polska gospodarka zwalnia