- Twierdzenie, że papierosy są mniej szkodliwe od e-papierosów wprowadza w błąd miliony palaczy i jest potworną dezinformacją niezgodną z faktami naukowymi - mówi Jerzy Jurczyński, rzecznik prasowy eSmokingWorld.

27 listopada tego roku agencja AFP opublikowała informację, w której opisuje wyniki badań przeprowadzone przez japońskich naukowców z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Autorzy informacji napisali m.in. że „opary papierosów elektronicznych zawierają substancje rakotwórcze w ilościach często dużo większych niż dym tytoniowy”. Depesza AFP stała się źródłem wielu publikacji na ten temat, które lawinowo pojawiły się w mediach europejskich.

Zdaniem eSmokingWorld, agencyjna informacja jest manipulacją w wielu aspektach. - Dotarliśmy do badań przeprowadzonych w Japonii, o których pisała AFP. Badacze wykryli w aerozolu e-papierosa tylko jeden związek klasyfikowany przez Międzynarodową Agencję do Badań nad Rakiem (IARC) jako związek o udowodnionym działaniu rakotwórczym na człowieka. Jest nim formaldehyd, czyli związek, który powszechnie występuje w naszym otoczeniu w niewielkich stężeniach. Mówienie więc w informacji AFP o rzekomej obecności „substancji rakotwórczych” w liczbie mnogiej jest czystą dezinformacją – mówi Jurczyński.

>>> Czytaj też: Czarny rynek używek w Polsce kwitnie. Przemycamy, aby taniej pić i palić

Reklama

Według niego AFP zapomniała jednocześnie dodać, że japońskie badania nie stwierdziły w e-papierosach obecności jakiejkolwiek innej z kilkudziesięciu substancji rakotwórczych, które znajdują się w dymie tytoniowym i są wielokrotnie silniej kancerogenne. Agencja pominęła nawet tak oczywiste dla laika fakty, jak ten, że w e-papierosach nie występuje proces spalania tytoniu i nie ma w nich na przykład zabójczego tlenku węgla.

Rzecznik eSmokingWorld podkreśla, że w raporcie z badania japońskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, na które powoływała się AFP, wyraźnie napisano, że wysoki poziom formaldehydu stwierdzono tylko w jednym z kilkunastu badanych produktów i to przy przegrzaniu grzałki urządzenia, czyli w warunkach innych, niż normalna eksploatacja dostępnego na rynku e-papierosa.

Polska firma będzie się domagać od AFP opublikowania sprostowania, ale w przypadku odmowy, może zażądać odszkodowań.