W Polsce jest ok. 1,5 mln studentów, najwięcej z nich uczy się w Warszawie (ćwierć miliona). Poza stolicą ponad 100 tys. żaków znajdziemy jeszcze w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. W większości ośrodków akademickich sporą część stanowią studenci przyjezdni, a nie dla każdego wystarczy miejsc w akademikach, ponad połowa studentów szuka więc mieszkania do wynajęcia.

Największą popularnością cieszą się dwu- i trzypokojowe mieszkania, w których może zamieszkać troje lub czworo żaków, co znacząco obniża koszty na osobę. A gdyby tak stanąć jednocześnie po obu stronach tej swoistej barykady? Kupić mieszkanie, w którym studiujące dziecko zamieszka i jednocześnie jego część wynająć znajomym młodego studenta? Home Broker przyjrzał się konkretnemu przykładowi uczelni w Warszawie by sprawdzić, czy taka operacja się opłaca.

Własne mieszkanie za kilkaset złotych miesięcznie

Reklama

Stołeczna Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego ma wprawdzie sporo miejsc w akademikach, ale nie starcza ich dla wszystkich, poza tym nie każdy chce w domu studenckim zamieszkać. Kampus uczelni zlokalizowany jest na Ursynowie, w pobliżu alei Jana Rodowicza „Anody”. W sąsiedztwie nie brakuje osiedli (głównie budowanych z tzw. „wielkiej płyty”), jest więc gdzie zamieszkać. Trzypokojowe mieszkanie o powierzchni ok. 60 metrów kwadratowych to w tej okolicy wydatek rzędu 400-450 tys. zł. Z drugiej strony, gdybyśmy chcieli taki lokal wynająć, trzeba się liczyć z kwotą 2,5-2,7 tys. zł. Jeśli w lokalu, oprócz dziecka właściciela, zamieszka trójka studentów, każdy z nich będzie płacił co najmniej 600 zł, co i tak będzie stawką atrakcyjną w tej lokalizacji. Po uwzględnieniu czynszu i podatku, miesięcznie w portfelu zostanie ponad 1200 zł. Jednocześnie nie trzeba wydawać 600-700 zł na wynajem dla dziecka, więc de facto mamy ok. 1800 zł na plusie.

W przypadku zaciągnięcia na w/w mieszkanie kredytu na 25 lat należy liczyć się z miesięczną ratą około 2,1 tys. zł. Zatem nadwyżka kwoty raty nad zyskiem wynosi zaledwie 300 zł. Realnie płacimy więc każdego miesiąca ratę kredytową w wysokości 300 zł, a mieszkanie się spłaca. Jeszcze lepiej wyjdzie to, gdy mieszkanie zostanie kupione za gotówkę – wówczas można odliczyć wszelkie koszty bankowe i odsetki kredytowe. Sytuacja w innych dzielnicach stolicy oraz pozostałych ośrodkach jest podobna. Trudno o rozwiązanie, w którym kredyt sam będzie się spłacał, zwykle należy liczyć się z dodatkowym obciążeniem maksymalnie kilkuset złotych, wszystko zależy od danej nieruchomości.

Czy zakup mieszkania za gotówkę jest w obecnej sytuacji realnym pomysłem? Z danych transakcyjnych Home Broker wynika, że ponad 60 proc. mieszkań jest obecnie kupowanych za gotówkę, klientów z pełnym portfelem więc na rynku nie brakuje, a to m.in. w związku z niskimi stopami procentowymi, które zniechęcają zamożnych klientów do zakładania lokat w bankach lub inwestowania w obligacje skarbowe.