Japoński koncern Nissan zapowiedział w czwartek, że w swojej fabryce na terytorium Wielkiej Brytanii będzie produkował dwa modele samochodów. Tymczasem władze w Londynie zapewniają, że nie oferowały producentowi rekompensaty w zamian za utrzymanie produkcji.

Nissan poinformował w czwartkowym oświadczeniu, że w fabryce w Sunderlandzie będzie produkować nową wersję modelu Qashqai a także X-Traila. Według mediów jest to ważna informacja dla władz w Londynie i gabinetu premier Theresy May.

Jeszcze we wrześniu prezes Aliansu Renault Nissan Carlos Ghosn zapowiadał, że koncern może wycofać się z nowych inwestycji w zakłady, które znajdują się na północnym wschodzie Anglii, jeżeli rząd nie zagwarantuje im kompensacji w związku z możliwością wprowadzenia ceł wynikających z Brexitu.

"Wsparcie i zapewnienia brytyjskiego rządu pozwoliły nam podjąć decyzję o produkcji nowej generacji modelu Qashqai i X-Traila w Sunderlandzie" - podkreślał Ghosn w komunikacie.

Tymczasem w reakcji na ten dokument rzecznik premier May powiedział, że władze w Londynie nie zaoferowały Nissanowi żadnych form kompensacji, aby przekonać go do budowy na terytorium kraju nowych modeli samochodów.

Reklama

"Nie ma żadnego pakietu kompensacji. (...) Jasno poinformowaliśmy Nissana i inne firmy motoryzacyjne, że to czego chcemy, to konkurencyjne środowisko dla wszystkich przedstawicieli tej branży" - mówił rzecznik szefowej brytyjskiego rządu cytowany przez agencję Reutera.

Jak informowali wcześniej anonimowi rozmówcy Reutersa brytyjskie władze przesłały Nissanowi pisemne zapewnienie o wsparciu na wypadek konsekwencji płynących z wyjścia kraju ze struktur Unii Europejskiej, a co za tym idzie opuszczenia europejskiego wolnego rynku.

Fabryka Nissana w Sunderlandzie jest największym tego typu zakładem w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku wyprodukowano tam prawie jedną trzecią ze wszystkich samochodów powstałych w tym kraju. Tamtejsza generuje co najmniej 7 tys. miejsc pracy.

Na początku października premier Wielkiej Brytanii zapowiedziała, że jej rząd formalnie uruchomi procedurę wystąpienia z UE do końca marca 2017 roku. Podkreśliła, że jej kraj nie zamierza wykorzystać istniejących modeli relacji państw zewnętrznych z UE, lecz wypracować własny. Odrzuciła też konieczność utrzymania swobody przepływu osób w zamian za dostęp do wspólnego rynku unijnego; zaznaczyła, że jej rząd nie zamierza zrezygnować z postulatu odzyskania pełnej kontroli nad swoimi granicami.

>>> Polecamy: Brexit nie taki straszny? Wyniki brytyjskiej gospodarki lepsze od prognoz