ObserwatorFinansowy.pl: Ukraina przez trzy miesiące nie otrzymywała gazu z Rosji [komisarz ds. energii Guenther Oettinger powiedział we wtorek 21. października, po zakończeniu trójstronnych rozmów w Brukseli, że Rosja i Ukraina uzgodniły cenę gazu >>więcej - przyp.red.]. Czym różni się ta sytuacja od poprzednich wojen gazowych z 2006 i 2009 r.?

Michajło Honczar: Postępowanie Gazpromu to w rzeczywistości kolejny element wojny hybrydowej. W przypadku Ukrainy przewiduje ona także prowadzenie działań zbrojnych, ale odcinając gaz Ukrainie, Rosjanie pokazali, co może się przydarzyć Unii Europejskiej. Rosja stwarza wrażenie zagrożenia płynności tranzytu gazu przez Ukrainę. Podobnie jak w 2006 i 2009 r. tworzy się wrażenie, że Ukraina jest krajem niepewnym, nieprzewidywalnym, gdzie gaz ginie po drodze. Towarzyszy temu zmasowana kampania propagandowa w czerpiących informacje z rosyjskich źródeł mediach europejskich. Próbuje się przedstawić rosyjską agresję przeciwko sąsiadowi jako „problem ukraiński”, z którym rzekomo Europa po raz kolejny musi się zmagać.

Rosja odcięła Ukrainie gaz, jednak nie przerwała dostaw do EU. Czy Gazprom może w ogóle zatrzymać tranzyt przez Ukrainę i transportować gazu do Europy inną drogą?

Rosja technicznie nie jest w stanie zastąpić tranzytu przez Ukrainę. Gdyby to było możliwe, Rosjanie dawno by to zrobili. Moce przesyłowe gazociągu Jamał już od dawna są wykorzystywane w pełnym zakresie. Z kolei Gazociąg Północny dysponuje wolnymi mocami, jednak Komisja Europejska wprowadziła ograniczenie na wykorzystanie jego możliwości. Celem prowadzonej przez Rosjan hybrydowej wojny jest wywołanie paniki, tak by komisarz Gűnter Oettinger doprowadził do zdjęcia zakazu pełnego wykorzystania tego gazociągu. Ma to polegać na wyłączeniu z III pakietu energetycznego jego odnogi, czyli gazociągu OPAL biegnącego przez Niemcy.

Reklama

Argumentem ma być rzekomo zbliżająca się katastrofa tranzytowa na Ukrainie. Nawet pełne wykorzystanie Gazociągu Północnego nie wykluczy jednak Ukrainy z tranzytu. Przez jej terytorium przechodzi bowiem 80 mld m sześc. gazu (dane z w 2013 r. – red.). Zostaje jeszcze co najmniej 50 mld m sześc. surowca, który nie dotarłby do odbiorców w UE, gdyby zamknąć ukraiński tranzyt. To duży deficyt, szczególnie odczuwalny w sezonie grzewczym.

>>> Czytaj też: Izolacja Rosji postępuje. Moskwa niemal całkowicie odcięła się od unijnych produktów

Co się stanie, jeśli więcej gazu popłynie przez Nord Stream?

Jeżeli Komisja Europejska ugnie się pod naciskiem, Gazprom od razu ograniczy tranzyt przez Ukrainę, co z przyczyn technicznych może postawić system transportowy Ukrainy w ciężkim położeniu. Ukraiński system gazociągów został zaprojektowany do transportu optymalnie 120–140 mld m sześc. rocznie, jednak może pracować również przy 60–70 mld m sześc. Poniżej tego poziomu pojawią się problemy z podtrzymaniem odpowiedniego ciśnienia. Rosja zacznie wtedy oskarżać „ukraińską juntę” o kradzież gazu i w ogóle przerwie tranzyt.

Jakiego stanowiska Komisji Europejskiej oczekuje Ukraina w tym kryzysie?

UE przejawia głównie werbalną solidarność Ukrainą. Błędem komisarza Oettingera był brak wypracowanego wspólnie z Ukrainą stanowiska podczas rozmów trójstronnych. To dziwiło nawet Rosjan, którzy mogli go oczekiwać w sytuacji, skoro Ukraina działa razem z UE w ramach Wspólnoty Energetycznej i podpisała umowę stowarzyszeniową z UE. Tymczasem Komisja Europejska przez długi czas zajmowała wyłącznie pozycję obserwatora. Takie zachowanie tylko zachęciło Władimira Putina. Jeszcze 7 czerwca, dzień po obchodach rocznicy lądowania w Normandii, wysunął ultimatum, na które mało kto zwrócił uwagę. W czasie jednego z wywiadów powiedział, że jeżeli członkowie UE będą wysyłać gaz rewersem na Ukrainę, to Rosja ograniczy dostawy do tych krajów. Ta groźba została spełniona we wrześniu, gdy zaczął działać słowacki rewers. Pojawiły się wtedy problemy w dostawach do Polskim i Węgier, co pokazuje, że ten konflikt to element wojny hybrydowej również przeciwko UE.

Cały wywiad na obserwatorfinansowy.pl