Szef hiszpańskiego MSZ Alfonso Dastis przewiduje, że po upadku Państwa Islamskiego (IS) dżihadyści pochodzący z Europy zaczną do niej wracać. Obawia się też, że uznanie Jerozolimy jako stolicy Izraela zaszkodzi bezpieczeństwu na Bliskim Wschodzie.

Minister Dastis w wywiadzie dla hiszpańskiej agencji prasowej EFE oświadczył w sobotę: "wydaje się, że uznanie Jerozolimy jako stolicy Państwa Izrael będzie miało skutek przeciwny do zamierzonego" i "nie pomoże w utrzymaniu spokoju, który pozwalałby na podjęcie negocjacji".

Szef hiszpańskiej dyplomacji obawia się również "naruszenia równowagi politycznej w regionie".

Zwycięstwo nad Państwem Islamskim - mówi minister Dastis - pozbawiło je "fizycznej bazy", ale "może ono zacząć skuteczniej prowadzić infiltrację poza strefą geograficzną Bliskiego Wschodu".

"Mogą powstawać i powstają sytuacje, jakie miały już miejsce w różnych miastach krajów Unii Europejskiej, jak na przykład w Barcelonie i w Paryżu" - dodaje Dastis, nawiązując do zamachów terrorystycznych.

Reklama

"Musimy być bardzo czujni wobec terroryzmu" - ostrzega polityk, który obawia się, by "nie przyczynił się on do radykalizacji obywateli krajów UE, zaraźliwego wpływu ekstremistycznej mentalności radykalnego islamizmu, któremu zmuszeni jesteśmy stawić czoło".

Liczbę hiszpańskich lub zamieszkałych w Hiszpanii członków IS minister ocenił na 200 osób.

Zapewnił, że Hiszpania pozostanie w Iraku, podobnie jak "będzie uczestniczyła w odbudowie Syrii i wszędzie, gdzie to potrzebne".

Powracając w wywiadzie do roli, jaką powinny odgrywać Stany Zjednoczone, minister powiedział, iż decyzja prezydenta Donalda Trumpa w sprawie Jerozolimy nie powinna oznaczać, że Stany Zjednoczone nie będą już ewentualnym mediatorem w konflikcie między Izraelem i Palestyńczykami. Przeciwnie - podkreślił - "powinny uczestniczyć we wspólnym wysiłku dla ustanowienia pokoju w regionie".

>>> Czytaj też: Dlaczego Polska to kraj w posiadaniu zagranicy? [OPINIA]