Niemiecki dziennik "Suedddeutsche Zeitung" zasugerował we wtorek, że kwestionując niezawodność USA jako sojusznika Europy, kanclerz Niemiec Angela Merkel kierowała się względami kampanii wyborczej. Jej celem było odebranie SPD wyborców krytycznych wobec Ameryki.

"Czasy, gdy mogliśmy się całkowicie oprzeć na innych, dobiegły końca (...), dlatego mogę jedynie powiedzieć: my, Europejczycy, musimy wziąć nasze sprawy w swoje ręce" - przytacza opiniotwórcza gazeta raz jeszcze słowa wypowiedziane przez Merkel w niedzielę w Monachium.

"To zdanie, wypowiedziane w namiocie piwnym, wstrząsnęło relacjami transatlantyckimi chyba bardziej, niż uczynił to za pomocą swoich przecieków (były współpracownik amerykańskiego wywiadu) Edward Snowden" - pisze autor komentarza Stefan Kornelius.

Komentator zastrzega, że zdanie autorstwa Merkel należy czytać "korzystając z przypisów". Jak podkreśla, było ono fragmentem przemówienia wygłoszonego podczas wiecu wyborczego bawarskiej CSU.

"(Zdanie) skierowane było przede wszystkim do wyborców, a pomyślane było jako szczepionka mająca ich uodpornić na antyamerykańską infekcję" - tłumaczy dziennikarz "SZ".

Reklama

Merkel i były premier Bawarii Edmund Stoiber dobrze wiedzą, opierając się na doświadczeniach z wyborów do Bundestagu w 2002 roku, że za pomocą antyamerykańskiej karty, wyciągniętej wtedy przez Gerharda Schroedera, można rozstrzygnąć pojedynek. (Ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder z SPD prowadził w 2002 kampanię wyborczą bardzo krytyczną wobec Ameryki szykującej się do wojny z Irakiem, co przesadziło o jego reelekcji. Przeciwnikiem Schroedera był wtedy kandydat CDU/CSU Stoiber - PAP).

"Tym razem to Merkel sięga po tę kartę, przypominając Europejczykom o ich własnej odpowiedzialności" - zaznacza Kornelius.

"SZ" wyjaśnia, że Merkel "nie jest graczem, który poświęciłby transatlantyckie relacje na ołtarzu szybkiego sukcesu wyborczego". Szefowa niemieckiego rządu wykazuje ostrożność zarówno w przypadku konfliktu z prezydentem Turcji Erdoganem, jak i w przypadku Brexitu, i tak samo nie zdecyduje się na "gierki" wobec USA. "Stany Zjednoczone są stałym elementem międzynarodowych planów Merkel, są geograficzną i historyczną oczywistością, oznaczoną tym samym kolorem co Europa" - zapewnia Kornelius.

Komentator przyznaje, że zakwestionowanie niezawodności USA jest "niesamowitym dowodem" na nieufność pomiędzy sojusznikami. Nieobliczalność Trumpa osłabia sojuszników - dodaje Kornelius.

"SZ" ostrzega, że słabość Ameryki może doprowadzić do osłabienia Europy. "Merkel jeszcze nie zrywa z USA. Wydała jednak miażdżący i bolesny wyrok: Ameryka przestała być niezawodna. Ten osąd ma potężną moc i ma swoją cenę, której ani Niemcy, ani Europejczycy jeszcze nie znają" - konkluduje Kornelius w "Sueddeutsche Zeitung".

Z Berlina Jacek Lepiarz

>>> Polecamy: Wojna światowa nie jest możliwa. Rosja jest słabsza, niż się wydaje