Gospodarka nad Dnieprem rozwija się bardzo powoli. Bank Światowy rekomenduje gruntowną przebudowę całego systemu. Praca nie przynosi pożądanych efektów, polityka miesza się z biznesem na ogromną skalę. Gdyby z ukraińskiej gospodarki usunąć powiązania polityczne rosłaby rocznie o 1-2 proc. szybciej.

Ukrainie w zeszłym roku udało się po raz pierwszy od 2011 r. zmniejszyć stosunek zadłużenia do PKB. W 2016 r. było to 80,9 proc. teraz 71,8 proc. PKB naszego wschodniego sąsiada w zeszłym roku zwiększył się, i to nie o 2 proc. jak pierwotnie szacowano, lecz o 2,5 proc. To lekka osłoda ogólnie dość gorzkiej rzeczywistości.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) przewiduje, że w tym roku ukraińska gospodarka może rozwijać się w tempie 3-3,5 proc. Jednak jak zauważa, taki poziom będzie niewystarczający dla przełamania regresu i poprawy poziomu życia Ukraińców. Szacunki ukraińskiego rządu są ostrożniejsze – w 2018 r. liczyć można na 3 proc. wzrost PKB.

„Wzrost gospodarczy Ukrainy swoim tempem na razie nie odpowiada ani możliwościom, ani potrzebom kraju. Nie udało nam się zrealizować planu, który dałby możliwość zabezpieczenia stałego i szybkiego wzrostu gospodarczego odpowiadającego potrzebom i możliwościom kraju”- przyznaje ukraiński premier Wołodymyr Hrojsman.

W ocenie ekonomisty Ołeha Ustenki z Fundacji Blazera, do tego, by zachować zdolność płatniczą na rynkach międzynarodowych Ukraina powinna rozwijać się w tempie co najmniej 5 proc. rocznie. Ważny jest jednak nie tylko sam poziom wzrostu.

Reklama

„Mowa o znaczeniu tak zwanego wzrostu inkluzywnego gospodarki, który powinien harmonijnie i równomiernie rozkładać się pomiędzy obywateli, zmniejszając różnice pomiędzy biednymi i bogatymi”, przekonywał.

Dokąd iść

Prostych recept na przyspieszenie nie ma. Według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) Ukraińcy i tak są dziś w czołówce najdłużej pracujących w Europie. Pracują już średnio 1990 godzin rocznie, podczas gdy nieporównywalnie bogatsi Niemcy 1336 godzin rocznie. Problem w tym, że nakłady pracy nie przekładają się na efekty.

Ekonomista Borys Kuszniruk zwraca uwagę, że Ukraina powinna odchodzić od obecnej postsowieckiej gospodarki surowcowej i roli dostarczyciela półproduktów na rzecz produkcji towarów o wyższym stopniu przetworzenia. Do tego, w jego opinii, potrzeba zmiany polityki monetarnej i odejścia od realizowanej dziś nad Dnieprem polityki trudnego pieniądza.

„Polityka drogiego kredytu prowadzi do tego, że przedsiębiorstwa nie mają środków na rozwój. Sami sobie ograniczamy w ten sposób możliwości szybszego wzrostu gospodarczego”, przekonuje.

W ocenie Banku Światowego jedną ze sfer gospodarki, jaka może pociągnąć wzrost ukraińskiego PKB, jest rolnictwo, które dotychczas nie wykorzystało w pełni swojego potencjału.

„Kiedyś nazywali was spichlerzem Europy”- komentowała w wywiadzie udzielonym tygodnikowi Nowoje Wriemia Satu Kahkonen, dyrektor Banku Światowego do spraw Białorusi, Mołdawii i Ukrainy. Podkreślała, że potrzebne jest działanie, by inwestorzy zagraniczni uwierzyli w sens wkładania pieniędzy w biznesy nad Dnieprem.

Związany niegdyś z MFW norweski ekonomista Erik Rainert, autor książki ”How Rich Countries Got Rich… and Why Poor Countries Stay Poor”, wskazuje dla Ukrainy jeszcze inny kierunek.

„Ukraina była rozwiniętym przemysłowym państwem, ale stopniowo traci swój przemysł i staje się krajem rolniczym. Tymczasem daje się zaobserwować prawidłowość – w krajach, którym udało się zachować przemysł wszystko układa się w miarę normalnie, te które go straciły – znalazły się w biedzie. Powinniście odbudować wasz przemysł wytwórczy i powiązane z nim usługi” – tłumaczył jesienią zeszłego roku podczas Kijowskiego Międzynarodowego Forum Ekonomicznego.

Jego zdaniem to, co proponuje Ukrainie Bank Światowy, to nowy plan Morgenthaua – niezrealizowany po wojnie przez USA projekt przekształcenia Niemiec w osłabioną i niezdolną do konkurencji gospodarkę surowcowo-rolniczą. A Kijów potrzebuje nowego planu Marshalla.

Nawet Ukraińcy podzieleni są w ocenie tego, w jakim kierunku powinna podążać ukraińska gospodarka. Jak wynika z sondażu opublikowanego w lutym przez kijowską pracownię socjologiczną Rating, 43 proc. zgadza się z tezą że Ukraina powinna stać się „agrarnym supermocarstwem”, tyle samo jest zdania, że nad Dnieprem konieczna jest industrializacja.

Przy czym, co ciekawe, za wersją ”rolniczą” opowiada się większość mieszkańców dość solidnie zindustrializowanej północy kraju, przeciwko zaś zdecydowana większość mieszkańców rolniczych obwodów stepowego południa, potencjalnych beneficjentów takiego kierunku rozwoju.

Powiązania polityczne blokują wzrost

Wydaje się, że istotnym czynnikiem w dyskusjach nad sposobami przyspieszenia wzrostu gospodarczego nad Dnieprem jest reforma systemu gospodarczego. Tak przynajmniej wynika z najnowszych analiz Bank Światowy dotyczących stopnia powiązania ukraińskiej gospodarki z polityką i wpływu tych powiązań na wzrost PKB.

Za „powiązaną politycznie” eksperci Banku Światowego uznali firmę, w której co najmniej jeden z właścicieli, akcjonariuszy lub menedżerów jest wpływową osobą ze świata polityki. Poza polem widzenia Banku Światowego pozostają firmy, które ukraińscy politycy kontrolują za pośrednictwem osób trzecich.

Politycznie powiązane firmy odgrywają istotną rolę w gospodarce Ukrainy – udział takich firm w ukraińskim rynku nie tylko jest wielki, ale w dodatku z roku na rok wzrasta – ocenia Bank Światowy.

Choć według metodologii przyjętej przez jego ekspertów stanowią one jedynie nieco ponad 2 proc. ogółu przedsiębiorstw, to kontrolują przeszło 20 proc. obrotu i niemal 29 proc. aktywów. Skoncentrowane są w strategicznych sektorach: górniczym, energetycznym i transportowym, gdzie przypada na nie 40 proc. obrotu i ponad połowa wszystkich aktywów. Mocno zakorzeniły się też w rolnictwie – jedna czwarta obrotu i aktywów, głównie w sferze produkcji zbóż i eksportu ziarna.

Politycznie powiązane firmy wykorzystywały różne kanały dostępu do osiągania korzyści gospodarczych: zakupy publiczne, subsydia państwowe, korzystne dla siebie zasady handlu, zwolnienia podatkowe. Miały także uprzywilejowany dostęp do aktywów w postaci prywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych.

Firmy związane z ukraińskimi politykami były znacznie rzadziej kontrolowane niż inni uczestnicy rynku – według ustaleń Banku Światowego dotknęło je o 61 proc. mniej kontroli.

A na Ukrainie kontrole faktycznie uniemożliwiają normalne funkcjonowanie firm – towarzyszą im „areszty” serwerów i niezbędnej dokumentacji. Jeśli jednak chodzi o firmy powiązane z politykami, to traktowane są w sposób uprzywilejowany – kontrole mają najczęściej charakter czysto formalny.

Jak konstatuje Bank Światowy istnieje silna negatywna korelacja pomiędzy politycznymi powiązaniami firm a ich efektywnością. Firmy mające takie powiązania są większe i zatrudniają więcej pracowników, ale jednocześnie są mniej produktywne i znacznie wolniej zwiększają swoje obroty. O ich nieefektywności można się przekonać, porównując stosunek obrotów i udziału w aktywach. Zwiększanie tego ostatniego nie przekłada się na zwiększanie obrotów, wręcz przeciwnie wykazują one tendencję spadkową.

„Dominacja oligarchów w gospodarce, wpływających przez swoich przedstawicieli w parlamencie na państwo, pozwoliła im opanować takie obszary, jak energetyka, zakupy publiczne, prywatyzacja aktywów państwowych i administrowanie podatkami. W konsekwencji nad Dnieprem wyrosła gospodarka w znacznym stopniu zbudowana wokół głównej idei, jaką stał się podział renty w wąskim gronie uprzywilejowanych graczy. Można to określić mianem „kapitalizmu kumowskiego” [od ukraińskiego słowa kum, czyli ojciec chrzestny – przyp. MK] – relacjonowała wyniki badań Satu Kahkonen, dyrektor Banku Światowego.

Jak szacuje Bank Światowy, gdyby usunąć z ukraińskiej gospodarki powiązania polityczne rosłaby ona o 1-2 proc. rocznie szybciej niż obecnie.

Autor: Michał Kozak