KE przedstawiła w środę propozycje przepisów, które mają na celu opodatkowanie aktywności firm w internecie. Bruksela ma nadzieję, że w ten sposób zapewni państwom członkowskim dodatkowe miliardy euro z działalności, która teraz nie jest w ogóle opodatkowana.

"Rewolucja cyfrowa dokonała ogromnego przewrotu w naszych gospodarkach i mocno zmieniła sposób, w jaki firmy tworzą wartość" - zauważył komisarz ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici na konferencji prasowej po przyjęciu propozycji przez kolegium komisarzy.

Projekty dwóch dyrektyw mają być odpowiedzią na przenoszenie się działalności gospodarczej do świata wirtualnego. Z informacji KE wynika, że obecnie dziewięć firm z 20 największych pod względem kapitalizacji to przedsiębiorstwa cyfrowe. Dziesięć lat temu w pierwszej 20 była tylko jedna taka firma.

Choć bezpośrednią przyczyną projektów był apel niektórych państw członkowskich o rozwiązania w tej sprawie, Komisja nie jest przekonana, czy wszystkie stolice przyjmą je z zadowoleniem. Dlatego swój pakiet podzieliła na dwa projekty dyrektyw - jeden ma być trwałym rozwiązaniem, a drugi - w założeniu łatwiejszy do zaakceptowania - prowizorycznym.

Pierwsza inicjatywa to reforma przepisów dotyczących podatku od osób prawnych. Komisja chce, by ich zyski były opodatkowywane w miejscu, gdzie są generowane, a dokładnie tam, gdzie "przedsiębiorstwa utrzymują znaczące interakcje z użytkownikami za pośrednictwem kanałów cyfrowych". Dziać by się tak miało nawet gdyby dane przedsiębiorstwo nie było na tym terytorium fizycznie obecne. To rewolucja w podejściu, bo teraz firma, by podlegała opodatkowaniu w danym kraju, musi mieć tam swoją siedzibę czy filię.

Reklama

"Krajowe czy międzynarodowe przepisy wymyślono jakiś wiek temu w erze zdecydowanie przedinternetowej" - przypominał Moscovici. Dlatego Komisja proponuje zdefiniowane "obecności cyfrowej", czyli wirtualnego, stałego miejsca prowadzenia działalności w państwie UE. Po spełnieniu określonych w przepisach kryteriów taka platforma cyfrowała płaciłaby podatki w określonym kraju.

W propozycji zapisano, że platforma cyfrowa ma być opodatkowana, jeśli spełnia jeden z trzech warunków: jej roczne przychody uzyskane w danym państwie członkowskim przekraczają próg wynoszący 7 mln euro, ma w danym państwie członkowskim ponad 100 tys. użytkowników w roku podatkowym lub ponad 3 tys. umów biznesowych o usługi cyfrowe rocznie.

Nowe regulacje mają też zmienić mechanizm podziału zysków między państwami członkowskimi tak, by odzwierciedlić realia świata cyfrowego. Chodzi m.in. o to, by podatek był odprowadzany w tym kraju, gdzie znajduje się użytkownik w momencie "konsumpcji" treści.

Długofalowy plan Komisji zakłada, że rozwiązania te miałyby się stać częścią wspólnej skonsolidowanej podstawy opodatkowania osób prawnych (CCCTB). Problem w tym, że państwa członkowskie od lat nie mogą się porozumieć w tej sprawie (niektóre mogłyby na tym stracić), co również może nie najlepiej wróżyć środowej propozycji.

>>> Czytaj też: Eksperci: Do opodatkowania gospodarki cyfrowej potrzebna jest współpraca międzynarodowa

Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z potencjalnych trudności, dlatego przedstawiła równocześnie drugi projekt dyrektywy, wprowadzający tymczasowy podatek od niektórych przychodów z działalności cyfrowej. Urzędnicy w Brukseli przekonują, że dzięki tym regulacjom działalność, która obecnie faktycznie nie podlega opodatkowaniu, zaczęłaby natychmiast generować dochody dla państw członkowskich.

"Obecna próżnia prawna tworzy sporą lukę w dochodach budżetowych państw członkowskich. KE proponuje, by wypełnić ją podatkiem pośrednim, który będzie miał zastosowanie dopóki definicja 'obecności cyfrowej' nie zostanie przełożona do prawa krajowego" - wyjaśniał Moscovici.

Inicjatywa ta ma powstrzymać niektóre państwa członkowskie od wprowadzenia krajowych rozwiązań, które mogłyby podzielić jednolity rynek i utrudnić funkcjonowanie firmom w UE. Komisja proponuje wprowadzenie podatku pośredniego, który miałby zastosowanie do przychodów osiąganych z określonych rodzajów działalności cyfrowej. Chodzi o przychody, w których centralną rolę odgrywają użytkownicy. Przykładem takiej działalności jest sprzedaż przestrzeni reklamowej w sieci, pośrednictwo internetowe (np. Uber, Airbnb) czy wreszcie sprzedaż danych generowanych na podstawie informacji przekazanych przez użytkowników.

KE zakłada, że dochody z tego podatku zasilałyby państwo członkowskie, w którym znajdują się użytkownicy. Podatkiem obciążone byłyby wyłącznie przedsiębiorstwa, które w skali globalnej osiągają łączne roczne przychody w wysokości 750 mln euro, a w skali UE – 50 mln euro. Zdaniem Komisji przy ustaleniu stawki tego podatku na poziomie 3 proc. (taka jest propozycja) mógłby on przynieść państwom członkowskim wpływy w wysokości 5 mld euro rocznie.

Moscovici mówił, że objętych by nim było 120-150 firm, z czego połowa to przedsiębiorstwa amerykańskie, a 1/3 - europejskie. Komisarz zastrzegał, że rozwiązanie to nie jest reakcją na restrykcje handlowe USA, bo było planowane od miesięcy; nie jest też wymierzone w amerykańskie firmy takie jak Google, Apple, Facebook czy Amazon. "Nie jest to podatek typu GAFA (od pierwszych liter tych firm), ani też podatek antyamerykański. Nasza propozycja nie jest ukierunkowana na żadne spółki czy konkretne kraje" - zapewniał.

O propozycjach będą rozmawiali na czwartkowo-piątkowym szczycie UE przywódcy unijni. Z związku z podziałami pomiędzy krajami członkowskimi nie będą przyjmowali jednak żadnych pisemnych wniosków. Z szacunków KE wynika, że firmy cyfrowe, takie jak np. platformy społecznościowe, płacą mniej niż połowę efektywnego podatku w porównaniu z tradycyjnymi przedsiębiorstwami.

>>> Czytaj też: Jak opodatkować cyfrowych gigantów? Polski rząd chce wprowadzić swoją daninę