Popierający ustawę Demokraci i administracja prezydenta George'a W. Busha liczą, że do głosowania w Senacie mogłoby dojść w czwartek. Na razie w czwartek poszły w górę akcje azjatyckich producentów samochodów.

Pieniądze już za tydzień, ale pod warunkiem

Projekt ustawy przewiduje, że pożyczki udzielono by już w przyszłym tygodniu, ale Kongres uzgodnił z Białym Domem, że trzy koncerny - General Motors, Chrysler i Ford - będą musiały spełnić szereg warunków zapewniających, że odzyskają rentowność.

Według tego planu trzy firmy muszą do 31 marca zredukować koszty produkcji, uzyskać refinansowanie długów i dogadać się ze związkami zawodowymi, aby te poczyniły niezbędne ustępstwa.

Reklama

Związek zawodowy United Auto Workers będzie musiał zrezygnować z żądań placowych i przywilejów emerytalnych dla pracowników. Zaś posiadacze obligacji GM i Forda będą musieli wycofać się przynajmniej z części swych żądań bądź zamienić je na akcje.

Samochodowy car w nadzorze

Nad spełnieniem tych warunków będzie czuwał specjalny urzędnik administracji powołany przez prezydenta Busha, zwany "carem samochodowym". Jeżeli dojdzie on do wniosku, że Wielka Trójka z Detroit - jak popularnie określa się trzy firmy - nie czyni postępu w kierunku rentowności, pożyczka będzie cofnięta.

Jedynym ratunkiem dla koncernów stanie się wtedy ogłoszenie niewypłacalności.

I ekologiczne warunki

Plan ratunkowy przewiduje też, że rząd będzie mógł przejąć część udziałów w koncernach, wartości co najmniej 20 procent pożyczki dla każdego z nich. Dyrektorzy firm będą musieli sprzedać także swoje służbowe odrzutowce, a do 31 marca przedstawić plan produkcji paliwooszczędnych pojazdów, które miałyby szanse na rynku.

Zwolennicy ratowania koncernów na koszt państwa argumentują, że pogrążona w kryzysie gospodarka "nie może sobie pozwolić" na to, by kilka milionów ludzi zostało bez pracy.

W razie bankructwa GM, Forda i Chryslera stracą zatrudnienie nie tylko ich pracownicy, lecz także pracownicy dziesiątków zakładów, które z nimi kooperują.

Przewiduje się, że gdyby nawet tylko jeden z Wielkiej Trójki upadł, a grozi to najszybciej GM, który ma fundusze tylko do końca roku, pociągnąłby za sobą następnych producentów aut, dostawców części i dilerów. W sumie straciłoby pracę nawet 3 mln osób.

Prace nabrały piorunującego tempa, gdy Amerykę zszokowała wiadomość, że w listopadzie przybyło 533 tys. bezrobotnych, a stopa bezrobocia skoczyła do 6,7 proc. To skłoniło przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, aby 15 mld dolarów pomocy przesunąć ze specjalnego, zatwierdzonego już przez Kongres w 2007 r. funduszu, który ma pomóc w unowocześnianiu fabryk amerykańskich i wytwarzaniu mniej paliwożernych pojazdów w najbliższych latach.

Wcześniej pani Pelosi sprzeciwiała się pomocy, a popierali ją zwolennicy ochrony środowiska. Mówili, że Wielka Trojka zużyje pieniądze na bieżącą działalność, a nie konstruowanie i produkcję spalających o 25 proc. mniej samochodów.

Fundusze, z których skorzystałaby obecnie Wielka Trójka, pochodzą z przyjętej jeszcze w 2007 r. ustawy, która zezwala Ministerstwu Energii na wspieranie nowych i oszczędnych technologii. – Nie pozwolimy wydać ani dolara z tych programów, jeśli nie otrzymamy gwarancji, że środki zostaną wykorzystane na rozwój nowych technologii juz w najbliższych tygodniach - powiedziała pani Pelosi.

Koncerny zawiniły same

Ekonomistów nie dziwi, dlaczego technologiczne giganty przegrywają wojnę o amerykańskiego klienta z japońskimi koncernami. Jak wyliczają analitycy Bank of America Securities, godzinowe stawki pracowników z Detroit były średnio większe o 10-20 dolarów niż u Japończyków. W 2007 r. średnia płaca robotników Wielkiej Trójki sięgała 67480 dolarów w ciągu roku, a wysoko kwalifikowanych robotników nawet do 81940 dolarów.

Kolejna pozycja, która księgowi gigantów musieli uwzględniać w kosztach, była opieka medyczna. Do tego dochodziły programy emerytalne oraz olbrzymie odprawy dla kadry zarządzającej. Analitycy wyliczyli, że tylko koszty opieki zdrowotnej sięgały w General Motors 930 dolarów na jeden samochód, 560 dolarów wynosiło to u Forda. U Toyoty - tylko 110 dolarów.

W sumie Wielka Trójka dopłacała z tego tytułu do każdego pojazdu ok. 1500 dolarów. W efekcie GM tracił nawet 1271 dolarów na każdym sprzedanym w USA samochodzie, a Ford 451 dolarów, gdy Toyota zarabiała na czysto 1715 dolarów, Honda 1259 dolarów, a Nissan nawet 2135 dolarów, podaje firma badawcza Harbour Felax.

Szef GM pogrążył firmę

Przewodniczący kluczowej Komisji Finansowej Senatu USA Chris Dodd, który koordynuje prace nad planem ratunkowym przemysłu samochodowego uważa, że prezes General Motors Richard Wagoner powinien odejść. To podstawowy warunek restrukturyzacji motoryzacyjnej gałęzi ze strony Kongresu USA.

Żądanie kongresmena nie dziwi, jeśli prześledzi się strategie koncernu w ostatnich latach.

To właśnie Richard Wagoner forsował produkcję paliwożernych i drogich SUV-ów, które teraz zalegają tysiącami na placach u dilerów. Amerykanie wolą kupować tańsze japońskie samochody, chociaż i tam jest zdecydowanie mniej klientów. W końcu kryzys dopadł wszystkich producentów aut na świecie.
Okazuje się, że o ile marża producenta na każdym sprzedanym modelu SUV-u sięgała nawet 15-25 proc., to na mniejszych modelach spadała do 3 proc., a nawet jeszcze bardziej.

Ponadto GM oferuje aż 8 marek samochodów, gdy Toyota tylko trzy. Większa liczba marek to wyższe nakłady na reklamę i marketing. Analitycy wyliczyli, że gdyby GM zmniejszył liczbę marek do poziomu Toyoty, zaoszczędziłby 5 mld dolarów rocznie. Jest się o co bić.

Koncerny chciały na początek 34 miliardy dolarów

Producenci aut prosili o wsparcie 34 mld dolarów, więcej niż wynosi pakiet energetyczny sięgający 25 mld dolarów. General Motors zapowiedział, że potrzebuje 4 mld na działalność do końca roku, a prywatny Chrysler (nie jest notowany na giełdzie) nawet 7 mld dolarów. Aby zwiększyć naciski, jego zarząd wynajął nawet firmę specjalizującą się w bankructwach.

Ford jest w lepszej kondycji finansowej i twierdzi, że przetrwa recesję w 2009 r. bez uciekania się do pomocy. Chociaż bardzo chętnie widziałby uruchomienie linii kredytowej na 9 mld dolarów, jako fundusz pomocowy gdyby miał problemy.

Zmęczeni dyskusją

W ostatnim miesiącu Kongres, media i obywatele nie kryli krytyki pod adresem resortu skarbu na temat sposobów wydawania pieniędzy z pakietu 700 mld dolarów pomocy dla banków. Przewodniczący Komisji Finansów Izby Reprezentantów Barney Frank wręcz powiedział, że “społeczeństwo jest zmęczone i zaskoczone” sposobami wykorzystywania środków. Pakiet zamiast ułatwić, tylko zaostrzył warunki kredytowania. Banki wykorzystały pieniądze często na wypłaty dywidendy, pensji, a nawet premii świątecznych.

ikona lupy />
przemysł samochodowy w USA / DGP