Francuskiej armii brakuje ludzi, amunicji, czasu na manewry i pieniędzy - ocenił w czwartek w radiu France Info emerytowany gen. rezerwy Vincent Desportes, nawiązując do apelu szefa francuskiego sztabu generalnego, który wezwał do zwiększenia budżetu wojska.

Właściwie wszyscy politycy, wojskowi i komentatorzy we Francji zgadzają się z generałem Pierre'em de Villiers, który w swoim środowym artykule w dzienniku "Les Echos" wezwał do zwiększenia wydatków na obronność. Szef sztabu francuskich sił zbrojnych argumentował, że nowe zagrożenia wymagają większych wydatków, by lepiej zwalczać ekstremistów z Państwa Islamskiego i autorytarne reżimy, które coraz bardziej polegają na sile armii.

Niektórzy podkreślają jednak, że w czasie prezydentury socjalisty Francois Hollande’a odwrócono tendencję zmniejszania wydatków obronnych. Inni zwracają wszelako uwagę na zużycie sprzętu i konieczność unowocześnienia francuskiej "siły odstraszania jądrowego".

Sam Hollande uważa, że budżet jest obecnie wystarczający, ale przyznaje, że w przyszłości wydatki na siły zbrojne będą musiały wzrosnąć.

Generał Desportes ocenił, że "niesamowicie zwiększone zostało zaangażowanie wojskowe (Francji), ale nie dostarczono koniecznych do tego środków".

Reklama

"Zwiększenie budżetu wojska jest niewystarczające. Żołnierze nie są dostatecznie wyćwiczeni. Pojazdy są przestarzałe i latać może tylko co trzeci śmigłowiec. Brak ludzi, amunicji, czasu na manewry i pieniędzy" - oburzał się generał. Wynika to jego zdaniem również z tego, że ustawa o programie obronnym powstała w 2013 roku "w sytuacji zupełnie innej niż obecna". Dziś "zagrożenie jest realne" – podkreślił gen. Desportes, tłumacząc, że 600 mln euro dorzucone wojsku w przyszłorocznym budżecie "nie zatka deficytu obronnego, powiększanego od 25 lat".

Szef francuskiego sztabu generalnego sceptycznie wypowiadał się o obronie europejskiej, którą - jak wskazał - "próbuje się stworzyć od 60 lat, ale to nie działa". Wyraził jednak nadzieję, że "Brexit ułatwi tworzenie Europy obronnej". Najważniejsze jest, jego zdaniem, by następny francuski rząd "zainwestował w obronę".

Francuscy komentatorzy zwracają uwagę, że mobilizacji wymaga nie tylko walka z islamskim terroryzmem. Zdaniem Jeana Guisnela, specjalisty od spraw wojskowych z tygodnika "Le Point", plany zmian strategicznych prezydenta USA elekta Donalda Trumpa zmuszą do podwyższenia gotowości bojowej Europy, a w pierwszym rzędzie Francji.

Dziennikarz zwraca uwagę na dylemat budżetowy, jaki stwarza konieczność szybkiego unowocześnienia jądrowej "siły uderzeniowej" – budowy nowych okrętów podwodnych i konstrukcji nowych rakiet. Wymaga to ogromnych nakładów, które choć konieczne, "wywołują zaniepokojenie dowództwa sił konwencjonalnych, które obawia się, że wydatki na broń atomową mogą się zwiększyć ich kosztem" – pisze Guisnel. (PAP)

>>> Czytaj także: Przemysł zbrojeniowy nad Wisłą może liczyć zyski. To będzie dobry rok dla polskiej zbrojeniówki