Zaprzysiężenie 45. prezydenta USA otwiera największą od wieku niewiadomą. Jaki jest Donald Trump, każdy widzi, lecz nikt nie ma pewności, dokąd on zdąża ani czego tak naprawdę pragnie. A przecież to on przez najbliższe cztery lata będzie wskazywał cele polityki Waszyngtonu i określał środki, które posłużą do ich realizacji. Już to wprawia w dygot połowę świata. A przecieki wskazujące na to, że Kreml posiada materiały mogące do reszty zszargać, i tak nie najlepszą, reputację nowego prezydenta, tylko pogłębiają obawy.
Sam Trump uparcie podkreśla chęć ocieplenia relacji z Moskwą, choć senacka większość, na czele z wpływowym republikaninem Johnem McCainem, chce zemsty na Władimirze Putinie za upokarzające Amerykanów próby wpływania na wynik ostatnich wyborów. Trump prze także do wojny handlowej z Chinami, choć wielki biznes w USA nie przejawia najmniejszej ochoty do udziału w tej kosztownej awanturze. Koncerny równie nerwowo reagują na jego twitterowe wpisy o karnych cłach grożących za przenoszenie produkcji poza USA. Trump skutecznie rozwścieczył Meksykanów pomysłem zbudowania muru na granicy amerykańskiej, a Chińczyków rozmową z Tsai Ing-wen, prezydent Tajwanu, uznawanego przez Pekin za zbuntowaną prowincję.
Na tym tle jego stosunek do Europy sprawia wrażenie zaskakująco stabilnego. Co najwyżej przypomni o swojej przyjaźni z propagatorem brexitu Nigelem Farage’em lub niezobowiązująco zapyta, które kolejne państwo wyjdzie teraz z UE. Cóż to jednak jest wobec groźby zdewastowania światowego handlu przez podniesienie barier celnych i powrót do protekcjonizmu?
Ale prawda jest taka, że jeśli ktoś powinien bać się pomysłów Donalda Trumpa, to właśnie mieszkańcy Starego Kontynentu. Niewiele ponad stulecie temu sami zafundowali sobie kuratelę Stanów Zjednoczonych i w efekcie do dziś decyzje Waszyngtonu kreują nam rzeczywistość.
Reklama

Na początku był idealizm

„Cechowała go obsesyjna ambicja służenia ludzkości” – tak charakteryzują Thomasa Woodrowa Wilsona w „Historii Stanów Zjednoczonych” George Brown Tindall i David E. Shi. Ów niezwykły prezydent miał być też „owładnięty poczuciem misji i obowiązku”, a jego działaniom przyświecała „niezłomna wierność zasadom” wynikająca z głębokiej żarliwości religijnej, ale „napady upartego braku elastyczności okazywały się jego piętą achillesową”. Jednak brak skłonności do kompromisu może stać się atutem w przełomowych czasach.