W centrum uwagi rynku miedzi znajdują się doniesienia o strajkach w największych światowych kopalniach.
Negatywne dla rynku wieści napłynęły w piątek z Peru. 1.500 tys. górników zrzeszonych w związkach zawodowych w największej w tym kraju kopalni Cerro Verde, której właścicielem jest Freeport McMoRan, ogłosiło w piątek strajk, po zakończonych fiaskiem negocjacjach płacowych.
Przedstawiciele Freeport poinformowali, iż kopalnia nie będzie w stanie pracować ze 100-proc. wydajnością, a do strajku nie przyłączyło się 1.300 pozostałych zatrudnionych.
Związkowcy gotowi są jednak iść na ustępstwa, jeżeli właściciel poprawi bezpieczeństwo w kopalni.
Cerro Verde odpowiada za 22 proc. całości wydobycia miedzi w Peru.
To kolejne problemy w kopalniach należących do Freeport. W Indonezji przerwę w produkcji ma kopalnia - Grasberg, druga największa kopalnia miedzi na świecie. Freeport znajduje się w sporze z rządem tego kraju, który chce zmienić prawne podstawy funkcjonowania kopalni (kwestie licencji na wydobycie).
W piątek władze Indonezji ustanowiły 2-tygodniowy deadline na rozwiązanie kryzysu wokół kopalni.
W Chile, w największej kopalni miedzi na świecie - Escondida od czterech tygodni trwa protest pracowników. Związki zawodowe kopalni oceniają, że w tym tygodniu szefowie BHP Billiton, firmy do której należy kopalnia Escondida, mogą w końcu przedstawić strajkującym ofertę nie do odrzucenia, co wpłynęłoby na zakończenie strajku. Na razie jednak nie ma żadnych rozmów w sprawie zakończenia strajku.
Na rynek miedzi docierają ważne dla tego metalu sygnały dotyczące jego podaży, ale zmierzają one w przeciwnych kierunkach: zakłócenia w dostawach miedzi z kopalni mogą przemawiać za tezą, że miedzi będzie mniej. Z drugiej strony chińska gospodarka, która jest największym odbiorcą metali przemysłowych na świecie, spowalnia, a to oznacza, że spadnie tam popyt m.in. na miedź.
Podczas rozpoczętej kilka dni temu w Pekinie dorocznej sesji chińskiego parlamentu - Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL) premier Li Keqiang powiedział, że jego rząd dąży do tego, by w 2017 roku tempo wzrostu chińskiej gospodarki - drugiej co do wielkości na świecie - wyniosło ok. 6,5 proc. lub było "w miarę możliwości" wyższe.
Celem na rok ubiegły był wzrost od 6,5 proc. do 7 proc. Ostatecznie tempo wzrostu wyniosło 6,7 proc. i było najsłabsze od 26 lat. (PAP)