Wyniki są naprawdę dobre: deficyt, jaki się udało osiągnąć na koniec maja jest najniższy (na tym etapie wykonania budżetu) od czasów transformacji. Najlepszy do tej pory odczyt z maja 2008 r. to niespełna 1,9 mld zł deficytu, co stanowiło niecałe 7 proc. planu na cały. W tym roku dziura budżetowa po pięciu miesiącach to 0,2 mld zł, 0,3 proc. limitu zapisanego w ustawie budżetowej.

Głównym powodem, dla którego deficyt jest tak niski, są wysokie dochody. Głównie z podatku od towarów i usług, czyli najważniejszego budżetowego źródła. Na koniec maja wpływy wyniosły 68,8 mld zł. Z wcześniejszych informacji, jakie uzyskaliśmy z MF wynikało, ze maj był pierwszym miesiącem tego roku, gdy wyraźnie wzrosły tzw. wpływy brutto z tego podatku – czyli łączny dochód przed wypłaceniem zwrotów. To może oznaczać, że rzeczywiście uszczelnienie podatkowego sita przynosi efekty lub budżet korzysta z bardzo dobrej koniunktury w gospodarce.

Otoczenie gospodarcze bardzo sprzyja budżetowi. Już w danych za I kwartał widać było bardzo silny wzrost konsumpcji prywatnej – o 4,7 proc. rok do roku (najwięcej od końca 2008 r.). A to główna baza dla podatku VAT. Hipoteza, że konsumpcja nadal przyspiesza, ma i teraz mocne podstawy: według opublikowanych wczoraj danych GUS, średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw była w maju o 5,4 proc. wyższa niż rok wcześniej. To najlepszy wynik od stycznia 2012 r.

>>> Czytaj też: Ekspert: Polska ma jedne z najniższych podatków w Unii Europejskiej

Reklama

Oprócz VAT wyróżniają się dochody z CIT. Po pięciu miesiącach budżet ściągnął prawie 15 mld zł z tego podatku, o 14 proc. więcej niż przed rokiem. To może być efekt walki z tzw. optymalizacjami podatkowymi, jaką MF rozpoczęło już w ubiegłym roku i obecnie intensywnie toczy wydając tzw. ostrzeżenia optymalizacyjne. Według ekspertów publiczne wskazywanie praktyk uważanych przez fiskusa za naganne to całkiem skuteczny straszak.

Mniej rewelacyjnie jednak wypada porównanie bieżących dochodów z CIT do planu na cały rok. Po pięciu miesiącach zrealizowano go w 50 procentach. Rok temu o tej porze fiskus też miał już połowę planowanych wpływów z CIT. To oznacza, że ministerstwo zakładało taki efekt już na etapie tworzenia budżetu i trudno będzie mu uzyskać w tym przypadku efekt pozytywnej niespodzianki, w odróżnieniu od VAT. Podobnie może być z wpływami z podatku dochodowego od osób fizycznych. W porównaniu do ubiegłego roku postęp jest wyraźny, resort zyskał do maja 20,4 mld zł z PIT. To zapewne pochodna bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy, gdzie bezrobocie jest rekordowo niskie i – na dodatek – zaczął przyspieszać wzrost płac. Ale względem całorocznego planu majowe wpływy z PIT nie wyróżniają się niczym szczególnym. Plan jest już zrealizowany w 40 procentach, rok temu po maju było dokładnie tyle samo.

Oprócz wysokich dochodów z VAT za niskim deficytem stoi też słabe wykonanie planu wydatków. Do końca maja wydano 143,5 mld zł, co stanowi 37,3 proc. planu całorocznego. Przed rokiem było to 38,7 proc. planu. Budżet oszczędza na dotacji do FUS (niższa o 4 mld zł w porównaniu z 2016 r. dzięki wyższym wpływom ze składek w funduszu).

>>> Czytaj też: Potrzeba 9 mld zł. Rząd nie ucieknie przed cięciami budżetowymi